Jarecka kocha ten serial od dziecka i kocha głównego bohatera. Wpatruje się w ekran z rozbawieniem i tylko zachwyt powstrzymuje ją przed rechotem. Jeśli powyższe zdanie wydaje Ci się, Czytelniku, dziwne, czytaj dalej! Jarecka nie może oderwać wzroku od głównego bohatera, niby od Kaszpirowskiego, chłonie każdy jego oszczędny gest. Każde jego niedbale rzucone słowo zbiera z podłogi i ogląda jak jubiler rzadką perłę. Akcja niespieszna, lecz trzymająca w napięciu. Aktorzy grają twarzami. Muzyka, że ciarki chodzą po plecach. Dynamiczne zbliżenia.
Lok. Nos. ON:
Porucznik Borewicz nijak się w głowie Jareckiej nie łączy z jakimś tam Malanowskim czy posłem na Sejm, jest wiecznie tym samym zniewalającym cwaniakiem z MO i niech się przy nim schowa agent 007, doprawdy.
Kobiety reagują na Borewicza w sposób absolutnie nieprawdopodobny. Idzie sobie Borewicz do dentysty- a pani doktor proponuje mu łóżko. Zjawia się w szpitalu- oczywiście w związku z prowadzoną sprawą, sam porucznik bowiem nie wymaga ŻADNEJ lekarskiej interwencji (no chyba że ten seks z dentystką)- a pielęgniarka proponuje mu łóżko (nie szpitalne, o nie!). I tak dalej, i tak dalej. W każdym odcinku pojawia się goła baba. Najczęściej jest to, jak się okazuje Maria Probosz. Pojawiła się w serialu dwukrotnie (a może i częściej, jako inna osoba), co nie umknęło uwagi Jareckiej, nie zdziwi się jednak Jarecka, jeśli umknęło to męskim widzom; w końcu piękna Maria każdorazowo wystąpiła w roli gołej baby właśnie, więc kontemplacja rysów twarzy mogła zejść na dalszy plan. W związku z tym niezwykłą postacią jest partnerka (służbowa!) Borewicza Ewa, która tegoż Borewicza (Sławek mu na imię...) niby to kokietuje, mruży ślepka, a jednak nabija się zeń bezlitośnie acz z wdziękiem i sympatią dla kolegi. I żadnej na niego chrapki nie ma, dacie wiarę??
Jak on pali papierosy! Jak spogląda spode zmarszczonych brwi! Jak się ubiera- czy widział go kto w mundurze? Jak mówi! Burczy niewyraźnie a jak trzeba obcyndala bezczelnych podejrzanych celnymi słowy, które mu się z taką lekkością układają w najpierwsze grepsy!
A drugi plan jaki przedni!
Te mordki naturszczyków, zdania wyrzucane na wprost, nie zagrane, lecz arcyzagrane, godne szekspirowskich teatrów, a jak świeżo, ach!
Jarecka pieje z uciechy, słyszysz to Czytelniku?
...
Zdarzyło się Jareckiej poznać Krzysztofa Szmagiera, reżysera i scenarzystę Serialu Wszechczasów.
Państwo Szmagierowie przyjaźnili się z Panią Felicją, co to wynajmowała młodym Jareckim mieszkanie w swoim Dużym Domu. Pani Felicja wiedziała, że Jarecka pała do "07 zgłoś się" miłością niezmienną i gdy się zdarzyło, że Jarecka przypadkiem(!) wybiegła na podwórko w momencie, gdy wiadomi goście zmierzali do wejścia, dokonała grzecznościowej prezentacji. Łajza Jarecka! Nie śmiała wydusić z siebie słów uznania i podzięki...
A pan Krzysztof był bardzo miły. Zachwycił się Dwójką siedzącą na maminym biodrze. Powiedział, że ma piękne oczy- po mamie.
I to było naprawdę bardzo miłe, zważywszy, że oczy Dwójki i Jareckiej różnią się od siebie jak Flip i Flap, jak Żwirek i Muchomorek, jak...Borewicz i Jaszczuk!!
P.S. Jeśli w kwestiach dotyczących bezpośrednio serialu coś się Jareckiej poplątało, serialowych purystów uprasza się o wybaczenie. Emocje wzięły górę :)
To sie posmialam na dobranoc... zeby bylo weselej, dodam, ze kreowany porucznik Borewicz (a serial powstawal w latach 70-tych i 80-tych), czyli w czasach, kiedy o jezykach anglosaskich w Polsce mozna bylo pomarzyc, mowi swietnie po angielsku! (W Londynie sie bodaj nauczyl). Czyli mozna mu tez poza wrodzonym wdziekiem, intelektem i sex appealem pozazdroscic tego, ze nalezal do tej elity, ktorej wydawano paszport... czapki z glow...
OdpowiedzUsuńTak!!
OdpowiedzUsuńOn w pierwszym odcinku dopiero z tegoż Londynu wrócił! Pojawił się niczym molierowski Świętoszek- nie od razu... Widzowie czekali na niego prawie do końca odcinka i było warto!!!
:DDD
Żywiołowo nienawidzę porucznika Borewicza, powiadam ci, zywiolowo.
OdpowiedzUsuńAle kocham porucznika Jaszczuka, a jego "samolot popsuli!" używane jest w moim domu dla opisu tych wszystkich nieoczekiwanych katastrof, których nikt by sie nie spodziewał :DDD...
:DDD
OdpowiedzUsuńRozumiesz, że moja miłość do Borewicza jest tej natury: on mnie tak śmieszy, tak bawi- że jak nie kochać??
No, cóż to za ciacho :-). Po drugim odcinku i ja wpadłam po uszy, w pierwszym nie mogłam zupełnie zakumać o co chodzi i Borewicz wydawał mi się jakiś dziwny, ale cóż zrobić, że jako rycząca 30 oglądałam ten serial po raz pierwszy, w latach 80-tych byłam przedszkolakiem.
OdpowiedzUsuńJa oglądałam serial już jako uczennica podstawówki i fakt, że wielu rzeczy nie kumałam, wydawał mi się oczywisty :)
UsuńAle cóż to za frajda odkrywać te smaczki po latach!!
hahahhahaha, też kocham ten serial:) nasz polski, swojski Bond:P
OdpowiedzUsuńtak brzydki, że aż piękny mawiała mama! i to powiedzenie sprawdza się :P
OdpowiedzUsuń