W niedzielny poranek Jarecki prasuje sobie koszulę.
-Żono, tak dłużej nie może być!- wybucha nagle- wszystkim moim kolegom to żony prasują koszule! I koleżanki też prasują swoim mężom.
-Tak? A ile oni mają dzieci?- pyta w roztargnieniu Jarecka, która doskonale wie, ile dzieci mają koledzy i koleżanki Jareckiego.
-Troje!
-A ile w tym dziewczynek?
-Dwie...
-I ona mu prasuje???- wykrzykuje oburzona Jarecka- temu... temu...
-No, już nie- przyznaje niechętnie Jarecki.
-A widzisz! Widzisz, do czego ich to doprowadziło! To prasowanie koszul.
I żeby lepiej zabezpieczyć swoje małżeństwo przed złymi przygodami, Jarecka dokłada mężowi jeszcze trzy sukienki do uprasowania.
hehehehe :D
OdpowiedzUsuń:)))) U nas właśnie mąż ogląda mecz. Chile - Hiszpania. I w trosce o dobro małżeństwa prasuje swoje koszule...i moje fatałaszki...i dziecięce...:))) Jak ja lubię sport w TV:)
OdpowiedzUsuńPrawdziwy twardziel! Musi mieć nerwy że stali! Naprawdę, zaimponował mi- nie rzuci zelazkiem w telewizor jak Chile straci gola??
Usuń:D
OdpowiedzUsuńDawno temu, będąc młodą mężatką, uprasowałam mężowi koszulę, rano cóż widzę.... mąż ją prasuje. Na moje : Hej ja już ją prasowałam, odpowiedział: O nie zauważyłem. Odtąd sam prasuje koszule swoje, dzieci (włącznie z rajstopkami sic!), a moich to już nikt lepiej nie uprasuje;) Niech żyją mężowie prasujący!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Asia
Tak, ja też podtykam Jareckiemu co fikuśniejsze kreacje do prasowania :)
UsuńZaintrygowały mnie prasowane rajstopki... :)
Myślę, z całym szacunkiem dla płci przeciwnej, że to takie automatyczne działanie: aha leży na stercie upranego, znaczy prasować, proste..... dobrze że kantów nie trzymają;))
OdpowiedzUsuń