Znacie opowiastkę o Żydzie, który przyszedł wyżalić się rabinowi na swoją niedolę a ten kazał mu kupić kozę? A-a-ale rebe, tyle dzieci, bieda, jedna izba- i jeszcze kozę? Posłusznie jednak kozę kupił a po jakimś czasie rabin kazał mu ją sprzedać. I jak?-pyta mistrz. Rebe!- woła zachwycony Żyd- tyle miejsca, spokój, porządek...!
Podobnie rzecz się ma z Jarecką. Kozy co prawda nigdy nie kupiła, ale półtora roku temu jako udręczona matka dzieciom i gospodyni domowa zaczęła pracę w przedszkolu. Codziennie pięć dni w tygodniu od czterech do siedmiu godzin, do tego szoferowanie własnym dzieciom i wszystkie prace domowe. Jarecki co prawda prac domowych i dzieci się nie boi, ale nie ma go w domu dziesięć godzin na dobę.
Od kilku miesięcy Jarecka już nie pracuje poza domem.
W ferworze początku roku szkolnego, w tych dniach, gdy rodzice uginają się pod ciężarem spraw organizacyjnych, wyprawek, zebrań i czarnych wizji roku szkolnego- nie masz w Polsce człeka tak luźnego i zadowolonego jak Jarecka! Wozi się pod szkołę cztery razy dziennie, bo ma dwoje uczniów i jedną zerówkowiczkę, których rozkłady zajęć nie są kompatybilne, a jak ma dość samochodu a wrześniowego słońca (nigdy!) nie, bierze Czwórkę w wózek i człapie przed siebie. Gotuje kaszki, lepi kluchy, knedle i inne kartacze, miesza dżemy, smaży placuszki, racuszki i jeszcze sobie szydełkuje, i szyje, i patrzy z zachwytem na swoje piękne dzieci, na Dwójkę, co wraca ze szkoły w czystym ubraniu, Czwórkę z kucykami-pędzelkami... Jaśnie Panicz zaczął naukę rosyjskiego i jest bardzo przejęty. Trójka trochę płacze w zerówce.
Jarecka nawet nie jest w stanie już sobie przypomnieć jak to było rok temu, gdy Jaśnie Panicz jeszcze nie mógł wracać sam do domu, gdy wiecznie spóźniała się po Dwójkę do zerówki...
Jedna rzecz tylko Jarecką uwiera, i to nawet dosłownie.
Pomału, bardzo pomału, lecz nieuchronnie, dociera do Jareckiej, że jest w ciąży. Już się nie złoży jak scyzoryk! Spacer w tempie marszowym kończy się lekkim bólem w dole brzucha. Krok już nie tak sprężysty. No i co ubrać jesienną porą? Prawie wszystkie ciąże Jareckiej kończyły się latem, sukienki i klapki wystarczyły- a jak, do diabła, wyglądają rajstopy dla ciężarnych?
Zaczął się trzeci trymestr, który w ostatniej ciąży Jareckiej nie miał miejsca. Jak to było wcześniej?
-Ostatnio w tym tygodniu ciąży już urodziłam- Jarecka trajkocze radośnie w gabinecie doktora Ahmeda.
-To uważa na siebie...- przestrzega doktor z troską w głosie- dużo leży, odpoczywa, nie forsuje się... I nos-pę można brać, nawet profilaktycznie...
Doktor Ahmed wiele lat temu przyjechał na studia z Bliskiego Wschodu i już został. Poza egzotycznym wyglądem obce pochodzenie zdradza silny akcent i specyficzna składnia.
-Cukier dobry, ale mógłby być trochę wyższy. Więcej słodkiego je- dodaje na pocieszenie.
Dwa razy nie trzeba Jareckiej powtarzać!
W drodze powrotnej myśli o tym, że chyba właśnie cukier jej spadł, bo powieki jakoś opadają i słabość ogarnia... I jeszcze myśli o tej zgrzewce wody, co ją wczoraj własnymi rękoma przerzuciła z palety w sklepie do wózka a potem z wózka do bagażnika. I o skrzynce pełnej dżemów, co ją sama zniosła do garażu.
I więcej już nie chce myśleć o tym, że jest w ciąży, ale właśnie- pomału, pomału, już nie da się o tym nie myśleć.
Pewne rzeczy zawsze pozostaną jednak takimi, jakimi są.
Wsiada Jarecka z dziatwą do samochodu. Zadowolona omiata wzrokiem wnętrze- w czasie wakacji w samochodzie panował porządek i tak jeszcze zostało. Pod fotelem pasażera leżą tylko dwie kiście suszonej jarzębiny, pusta butelka po coli i prawy but Jareckiej (na wypadek, gdyby wsiadła za kółko w klapkach albo na obcasach).
Ujechawszy kilometr zaczyna pociągać nosem.
-Śmierdzi mi tu padliną- oznajmia zdziwionym dzieciom- sprawdźcie te swoje schowki, czy tam jakieś jedzenie się nie zepsuło.
-Ja tu mam tylko rysunki...- wyznaje ze skruchą Dwójka.
-A ja tylko kamienie i patyki- oburza się Jaśnie Panicz.
Na szczęście są na świecie rzeczy, które nigdy się nie zmienią :)
P.S. Na zdjęciu nieprawdopodobna zakładka- prezent od AELJOT.
Jarecka co raz przerywa czytanie, przygląda się i nie umie dociec, jak toto jest zszyte? Szwów się nie dopatrzyła, a przecież gdzieś muszą być! I jak ta wstążeczka jest wszyta? Śladu żadnych nici- poza dekoracyjną muliną- nie stwierdzono. To są czary mary! A to jeszcze nie wszystko od Aeljot!
Tymczasem książka na bok, Jarecka spędzi weekend pracowicie. I o wszystkim doniesie Czytelnikom :)
Podziwiam, podziwiam i z zachwytu wyjść nie mogę, że z taką gromadką można tak czynnie bloga prowadzić:) Jarecka moim bohaterem!! :))
OdpowiedzUsuńWiem, jak to wygląda- matka z szydłem albo przy kompie i wszystko ma w nosie ;)
UsuńZapewniam, że moje dzieci chodzą syte i czyste :)
Droga Amaranto, zakładka zakładką dla mnie to czary mary, że Ty jakbyś w ogóle ciąży nie czuła...:) gdzie tu jakieś mdłości? zmęczenie, bóle? niemożności? no muszą być chyba a nic nie widać:) Zazdroszczę, no sorry! no i miło, że ktoś może być tak pełen energii w ciąży, fajnie...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło i cieszę się, że tyle tygn już Ci minęło:)
a.
Dla mnie to też niezwykłe- pierwsza moja ciąża bez mdłości, zmęczenia i innych "atrakcji"!- nie sądziłam, że to możliwe!
UsuńNo, oczywiście, mam świadomość, że to już koniec rumakowania, już się powoli zaczyna- od zmęczenia właśnie... Ale że już mamy 28tydzień czuję się, jakbym już donosiła! :)))
och Jarecka przytulam Cię z całych sił, choc ostrożnie coby dzieciątka nie uszkodzić
OdpowiedzUsuńNo już nie tak łatwo mnie przytulić ;)
UsuńA co Jarecka tak wyczytuje?
OdpowiedzUsuń"Wyznaję", Jaume Cabre.
UsuńBardzo mi się podoba i cieszę się, że jeszcze tyle przede mną- na 265 str nie jestem nawet w połowie :)
jakoś tak boczkiem spróbuję :)
OdpowiedzUsuń