Druga książeczka sensoryczna, zarezerwowana dla najmłodszego dziecka Jareckich- na najbliższą okazję :)
Literkowa.
Ostatecznie co to za różnica- zamiast kłaść dziecku do głowy: tu jest kotek a to piesek, można: to A a to O.
Dyndająca truskawka, wbrew pozorom nie jest li i jedynie elementem dekoracyjnym- ma swoją ściśle określoną funkcję praktyczną...
Książeczka była starannie przemyślana, w trakcie pracy jednak (jak zwykle, nic nowego!) Jareckiej się zmieniło- niestety, efekt tych spontanicznych zmian był taki, jak widać wyraźnie poniżej- rzep z prawej strony trafił na wstążeczki-truskawkowe szypułki. Haczył, niszczył i szpecił...
Jarecka obstalowała więc truskawkę na rzep, która ma za zadanie choć trochę osłonić nieszczęsną szypułkę.
Truskawka na czarnym tle jest trochę wypukła- wypełniona małymi kamyczkami, dla ciekawszych doznań dotykowych. Kropkowana okładka szeleści, a jakże :)
I na razie tyle w temacie książeczek.
Trzeba dać sobie- i Czytelnikom- od nich odpocząć :)
Pozdrowienia z Deszczowego Domu!
Super! Moja jedyna sensoryczna książęczka jak dotąd też samogłoski ma w środku:). Tyle,że także te specyficznie polskie... Jakoś tak Łobuzy potrzebują przypominajek... A czytanie siostrze to dobra okazja:):)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak w ogóle jezykowo radzą sobie Łobuzy. W końcu siedzicie na Dzikim Zachodzie już długo... Mają hamerykański akcent?
UsuńKsiążeczka fajowa :) Ciekawe, czy maluszek będzie pamiętał, aby tę truskawkę zawsze przyczepić do rzepa, co by nie haczył ;D
OdpowiedzUsuńLiczę na to, że długo się domyśli, że tę truskawkę w ogóle można odczepić ;)
UsuńŻe długo się NIE domyśli :)
UsuńCudna :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńA pewnie, nie żałuj sobie! :D
OdpowiedzUsuńJa też chcę taką! Jaka szkoda, że nie umiem szyć ;-(
OdpowiedzUsuńAle jakby Jarecka chciała się jej kiedyś pozbyć (albo w szale twórczym uszyła Maleństwu nową, udoskonaloną wersję;-)) zamawiam prawo pierwokupu! Mogę?
Proszę bardzo. Trzeba tylko zaczekać ma następny napad szyciowego szału, co zdarza się Jareckiej coraz częściej...
Usuń:)
poczekam! i pamiętaj, że byłam przed Elą! ;-)
UsuńOk! :))))))
UsuńJarecka zdolna jesteś niesłychanie :)
OdpowiedzUsuńCudna ta książeczka.
Zamawiam, kwotę podaj!!!!! I przewiduję więcej chętnych!!!
OdpowiedzUsuńLinkuje Cię za chwilę u mnie!
SUPER!!!!!!!!
Usuwałam te zdublowane komentarze, usuwałam i coś za dużo pousuwałam :(
UsuńDziękuję za dobre słowo, linkuj i wrzucaj gdzie popadnie :)
A w ogóle, to kto mi napisał, że zabawa w czytanie jest dla malucha dobra jak każda inna? No i zgadzam się z tym! :)
Ależ mnie nadchnęłaś! Moje dziecko zapragnęło, mogę zmałpować?
OdpowiedzUsuńCóż, w biurze patentowym jeszcze nie byłam... ;D
UsuńRewelacja :)
OdpowiedzUsuńChyba też zgapię od ciebie. Ale trochę inaczej jednak, bo mi przyszedł do głowy pomysł jak to wykorzystać w szkole :)
Już jestem ciekawa...:)
UsuńNo jak zwykle genialnie! Święta racja Pani dobrodziejki - skoro można wbijać do głowy to jest piesek, a to kotek, to czemu nie zacząć to jest A, a to jest E :)
OdpowiedzUsuńPrawda?
UsuńNo tak... bo to kobyła do przeczytania... A tak naprawdę to gratuluję pomysłu!
OdpowiedzUsuńA dziękuję :)
UsuńJa tylko na chwilę,żeby donieść,że w Art Piaskownicy jest też wyzwanie i chodzi o to,żeby maskotkę uszyć:)
OdpowiedzUsuńTak, tak, to wyzwanie też podejmę!
UsuńŚwietna!
OdpowiedzUsuńSuper jest. Cudna.
OdpowiedzUsuńTeż się za taką kiedyś zabrałam i mój zapał skończy się na jednej stronie. Ale zamiast tego zrobiłam na szydełku zebrę - też sensoryczną :)
Zebra!! Zainspirowałaś mnie!
UsuńCudowna. Od razu widzę te metki zaślinione i małe łapki miętoszące książeczkę.
OdpowiedzUsuńTymczasem wygniatają tę książeczkę lalki nieco większe... Dobrze, że już ślinę trzymają na wodzy :)
UsuńŁapki, nie lalki;)
Usuńcałe szczęście z ta sliną :D
OdpowiedzUsuńu nas książeczka bardziej rozbudowana bo dla dwulatka, świetna zabawa.
OdpowiedzUsuńU nas na blogu filmik jak wyglądają poszczególne strony skończonej książeczki.
zapraszam
http://figlujemy.blogspot.ch/2015/03/ksiazeczka-manipulacyjna-filmik.html