Krzywa dobrego samopoczucia w Deszczowym Domu opadła.
Jaśnie Panicz przyniósł dwa minusy za nieodrobione zadanie domowe (nie licząc tych plusów, piątek i szóstki, co teraz wydaje się być sprawą drugorzędną, przynajmniej jemu).
Dwójkę codziennie boli brzuch. Jej skóra, ów emocjonalny barometr, zaczerwieniła się, spierzchła i swędzi.
Trójka, która pierwsze dni roku szkolnego przywitała z uśmiechem, zaczyna buczeć- coraz wcześniej!
Najpierw zaczynała chlipać w drzwiach sali, w której Jarecka rano ją zostawia.
Potem nieco wcześniej, w szatni. Potem trudno już ją było wyłuskać z samochodu. Teraz budzi się ze słowami:"ja nie chcę do przedszkola..." na ustach.
Słonka brak i Jarecka coraz częściej sama jest bliska płaczu, bo czuje, że nie da rady unieść emocji całej rodziny, a w związku z tym także swoich własnych.
I to wszystko?- zapytasz, Czytelniku- oto cały Jareckiej problem i przyczyna kryzysu; dziecko płaczące w drodze do przedszkola?
Nie, nie wszystko. Weźmy taki czwartkowy poranek:
Jaśnie Panicz, który, zdawałoby się, starannie spakował się w środę wieczorem, nazajutrz rano pyta w popłochu:
-Gdzie jest mój zeszyt i ćwiczenia z przyrody?!
Zaczyna się szukanie; najpierw przetrząsa plecak. Potem przeszukuje biurko, ale ostrożnie, żeby nie uszkodzić zaczętego modelu samolotu i paru innych artefaktów zalegających na biurku. Potem zaczyna się bieganina na po całym domu.
-Gdzie to ostatni raz widziałeś, gdzie odrabiałeś lekcje?- pyta Jarecka.
-Tu!- Jaśnie Panicz w rozpaczy wskazuje biurko.
-Kiedy? (Niech Cię nie zwiedzie, Czytelniku, rzeczowy ton indagacji! Jarecka jest bliska eksplozji)
-Wczoraj!
Te fakty dobrze zapamiętajmy. Wczoraj. Na biurku.
Zegar wskazuje 7.51 i Jarecka zaczyna straszyć spóźnieniem, Jaśnie Panicz zawodzi, Jarecka krzyczy, wychodzi mówiąc, że "jeśli nie dostaniesz minusa za brak zeszytu, to i tak dostaniesz go za spóźnienie" i o godzinie 7.56 odjeżdża spod domu z poczuciem klęski, zdruzgotana, wbita w fotel i pusta w środku. Jeszcze jej się w środku gotuje z wściekłości, ale już na pierwszy plan wysuwa się bezradność i żal, że zamiast w nerwowej sytuacji wesprzeć swoje dziecko niewzruszonym spokojem, jeszcze podsyca złe emocje.
-Ale jestem głupi!- wykrzykuje Jaśnie Panicz, gdy samochód rusza z kopyta- przecież na ostatniej lekcji pani zbierała zeszyty i ćwiczenia!
...
Żeby łatwiej było się rozstać w drzwiach do sali grupy "Wiewiórki", Jarecka zrobiła Trójce spinkę i broszkę.
Spineczka ma około 4,5 cm, broszka jest trochę większa. Niestety, jej czar nie zadziałał na Trójkę :( Szczęśliwie miał zbawienny wpływ na samopoczucie Jareckiej, której patrzenie na ten energetyczny kolor chwilowo ukoiło skołatane nerwy.
Pozostałe córki Jareckiej- a jakże!- do głębi przejęte ideą równości, również zażyczyły sobie nowych spinek i broszek.
No i Jarecka uszyła.
Czwórka wybrała kotka i kolor zielony.
Dwójka nie została zapytana o preferencje, nieco znużona mamusia poszła na łatwiznę i uszyła arbuza.
Teraz kolej na broszki...
...
Dziś rano śniadanie powiedziało do Jareckiej; "uśmiechnij się!"
I naprawdę była skłonna zastosować się do tej sugestii.
Niestety, przyszła pora na to, by kazać Czwórce się ubrać...
Ale Wy się uśmiechnijcie! :)
Na szczęscie Jarecka ma blog, gdzie może wyrzucić z siebie wszystki negatywne emocje, zmęczenie, irytację, wątpliwości i puścić je hen hen daleko. :) Zróbmy sobie parującej kawy/herbaty, zalegnijmy w fotelu z kwiatowym wiankiem za plecami i powzdychajmy :) I tak mimo wszystko warto byc Mamą :)(będę sobie to powtarzać w poniedziałek rano)
OdpowiedzUsuńWystukuję kawową piankę z dna filiżanki czytając Twoje słowa, wzdycham i powtarzam sobie, że warto.
UsuńW poniedziałek rano nie dam rady ;P
Ty nie narzekaj! przy 3 sztukach masz prawo się nawet rozpłakać :P ja przy jednej sztuce - przedszkolaku -kociaku wymiękam i płakać mi się chce żem nie zaradna i w ogóle nie umiem jej opanować w drodze do przedszkola...
OdpowiedzUsuń;) będzie dobrze no nie?:D
Martuś, bardzo bym CI chciała przytaknąć że tak, że będzie dobrze, ale wiesz- ja pracowałam w przedszkolu z maluchami takimi jak Emilka i zdarzały się egzemplarze, które wyły za rodzicami przez rok!
UsuńALE!!- najczęściej łzy są tylko przy rodzicach- gdy tylko zamkną się za nimi (rodzicami)drzwi, następuje metamorfoza- uśmiech, chęć do zabawy! Dlatego nie żegnaj się z nią za długo w drzwiach i bądź dobrej myśli :) ona musi się za Tobą posmucić, bo było jej dobrze z Tobą w domu i CIę kocha!
a u nas po 3 dniach przedszkola chorowanie się zaczęło! (trzeci rok chodzi!) czy oby nie za szybko??? i zaraził tatę (a jak mężczyzna w mój choruje to koniec świata jest!) i braciszka (11 mcy)- i ten poważnie cherla :( :( więc i mnie się płakac chce :( :( bo jak juz chorowanie to co będzie dalej!??? lekarstwa, syropy inhalacje, lekarze!! :( cudnie, że chłopcy chorują i nie marudzą - a Staś to wogóle wygląda jak zdrowy, gdyby nie ten gruźliczy kaszel i smary
OdpowiedzUsuńU mnie też smarczą, ale nie CI, co chodzą do szkoły :)
UsuńNa razie wystarczą też lipa, miód i malinowy sok. A o tym, co będzie, jak sie któreś porządnie rozłoży, nie chcę nawet myśleć... Tymczasem wystarczy mi mąż złożony bólem kręgosłupa :(
Ach zapomniałam, wiewióry przeurocze :D ale najbardziej zakochałam się w zielonym kocie :D
OdpowiedzUsuńNawet nie wspominajcie o sezonie chorobowym. brrr
Wiesz, myślałam, że ten kot to będzie porażka, a tu proszę- warto zaufać dziecku :)
UsuńJarecka przynajmniej jakąś refleksję z sytuacji wyniosła. To dużo:)
OdpowiedzUsuńA brochy i spinki Jarecka PRO produkuje.
Z taką trzeba iść do przedszkola czy szkoły, żeby zabłysnąć:)
No właśnie myślałam, że jak się trochę polansuje to jej to poprawi humor... Niestety, przeliczyłam się...
UsuńJa się śmieję, "a ją boli" ;) Jarecka rządzi!!!
OdpowiedzUsuńbuziaki!!
Jak on mi powiedział, że pani zebrała te rzeczy, to też już tylko śmiałam się śmiechem szaleńca. A najbardziej mnie złości, że on jest taka gapa po... mamusi...:)))
UsuńChciałam Jareckiej na pocieszenie coś mądrego napisać, ale im dłużej się wysilam i myślę, tym mniej mi wychodzi. Powiem tak. Dla mnie Jarecka jest i tak wonderwoman. A czytając o tym, że nawet Jareckiej zdarza sie tracić cierpliwość i krzyknąć na dziatwę, to dochodzi do tego wszystkiego jeszcze plus dodatkowy, mianowićie taki, że wonderwoman Jarecka ma serce, a nie tylko mięsień sercowy. I tym samym czuje, współczuje i przeżywa no i w następstwie może też popłakać i podołować się. Każdemu się zdarza. Nawet Jareckiej. Niech się Jarecka trzyma i pamięta, że ma dużo tu takowych, co jej bardzo pozytywne myśli przesyłają. A już niedługo dołek zmieni się w pagórek, a potem w górę, a potem w szczyt itd itd...
OdpowiedzUsuńDziękuję CI Olu, zawsze mi okazujesz tyle empatii!
UsuńZbieram te dobre myśli co tu do mnie płyną z Zachodu i też myślę, że po dołku musi być górka! :)
Śliczne spinki. Nawet znużona tworzysz cuda.
OdpowiedzUsuńNa pocieszenie napiszę, że ja z 2 prowadzoną do szkoły i trzecim, które zostaje potem w domu ze mną, tez wprowadzam nerwową atmosferę ;)
Ufff... :)))
UsuńTo mnie naprawdę pociesza :)))
Zapraszam do mnie po wyróżnienie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam A.Gałązka
Wow! Pędzę!
UsuńJa nie wiem jak można z taką wiewiórką nie chceć iść do przedszkola...coś ta Jarecka się mało stara! A tak serio to się uśmiałam bo historia z Paniczem, to u nas norma!
OdpowiedzUsuńU nas niestety też :) I żadnej nauki z takich sytuacji nie wyciągamy- on nie notuje, o czym ma pamiętać a ja zawsze dam się sprowokować i wychodzę z siebie. Trzeba się przyzwyczaić, albo co? :)
UsuńWiewióra piękna. Takie energetyczny kolor na szare dni.
OdpowiedzUsuńA ten opis poranka... skąd ja to znam. Rzeczywistość matek - wyścig z czasem i rozciąganie doby :-)
Dzięki w imieniu wiewiórek :)
UsuńI w imieniu Jareckiej, za zrozumienie :)
"Witaj szkoło" w pełnej krasie... Przynajmniej możesz uciec "w igły"...
OdpowiedzUsuńW nic nie mogę uciec! Help!!!!
UsuńHy hy... Kiedy ja byłam w wieku wczesnoszoklnym, miałam kolegę, który pewego dnia przyjechał do szkoły z jednym z rodziców bez tornistra... Matka nawet nie zauważyła... co gorsza, nie mógł się ten tornister przez kilka dni znaleźć. Kiedy ów młodzian już zaopatrzył się w nowe wszystko, co potrzebne, kiedy liście zaczęły żółknąć, kiedy jego dziadek rozpoczął domowe winobranie, tornister się znalazł... Pod krzakiem wina :) Nie martw się, droga Jarecka! Ja mam tylko jedno dziecię na stanie, niespełna trzyletnie, też od września przedszkolaka. pierwszy tydzień- horror. Drugi tydzień- emocje młodemu puszczają dopiero przy powrocie do domu. Wtedy najlepiej, żeby cała rodzina stała w szeregu. Syn sprawdza, czy nikogo nie brakuje. Nawet siku nie można, bo ciągle: tata, tata, mama, mama. Oszaleć można. W obłąkańczym śmiechu łączę się z Tobą:) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńNo to porżyjmy szaleńczo!!! :DDD
UsuńDawno Cię nie było!
Ale jestem tu prawie codziennie :) Tylko ostatnio czasu brak na napisanie paru słów! Ale zaglądam, zaglądam :)
UsuńJarecka! Wiem, że mój pomysł będzie brutalnie ciężki do realizacji (czas, czas, czas...) ale mi i synkowi pomogło pisanie (rysowanie) pamiętnika o przedszkolu i tam wpisywane wszelkie emocje. A w domu można pisać/rysować o domu i zanosić pani pokazać. ALE! pisać też o tych smutkach, że smutno, że tęskno do mamy... Nam pomogło w kilka dni.
OdpowiedzUsuńJarecka rysuje pięknie, będzie się chciała może Trójka pochwalić tym?? Może...???
To jest dobry pomysł!
UsuńSpróbujemy :)
Droga Jarecka, ja trochę egoistycznie, czytając niektóre komentarze i posta, oczywiście, cieszę się poprostu, że nie jestem jedyna i nie tylko ja się wściekam, zgrzytam i popędzam. Mój syn, kiedyś wysiadał z samochodu pod szkołą i zapytał rozbrajająco: gdzie masz tornister ... Ja???? Tak odrabianie lekcji rano, szukanie wszystkiego, bo przecież nie można było wcześniej , i oczywiście wszyscy wkoło są winni, tylko nie moje dzieci...
OdpowiedzUsuńŚciskam drogą Jarecką, życzę wytrwałości (może kilku oddechów;)) i zachwycam się filcakami
pozdrawiam Asia
Pozdrawiam
Z tym oddychaniem to muszę uważać, bo grozi hiperwentylacją :)
UsuńJuż dziś dwa razy musiałam wysłuchać płaczu pt. zapomniałam/em- wrrrr
Cóż, Asiu, nie dajmy się! :)
U mnie tylko dwójka pociech ale poranki bywają równie burzliwe! którego s dnia Córcia spakowała plecak na balet i tuż przed wyjściem nie mogłyśmy go znaleźć. Przeszukałam wszystkie kąty i oczywiste miejsca. Wyszłyśmy ale wróciłam. Był ukryty pod suszarką z praniem. Grunt to usiąść w toalecie na tronie i rozejrzeć się dookoła!
OdpowiedzUsuńno i zapomniałam dodać, że Wiewióreczki mnie rozczłonkowały dosłownie! boskie!
Usuń