Wielkimi krokami zbliża się jubileusz Deszczowego Domu.
Równie wielkimi nadchodzi dla Jareckiej czas rozwiązania.
Spodziewając się więc, że 18 listopada Jarecka będzie miała pilniejsze sprawy niż snucie refleksji pt. "panta rhei", "to był rok, dobry rok", czy jakoś tak, już dziś w Deszczowym Domu wpis ze znienawidzonego przez Jarecką gatunku autotelicznych. Post o blogowaniu.
Aha, Wszechwiedzący Narrator oraz Jarecka na tę okoliczność tupnęli nogą i oświadczyli, że po roku harówki należy im się odrobina wolnego, więc dziś i tylko dziś autorka przemówi własnym głosem.
(Seria zakłopotanych chrząknięć)
"Z dawien dawna myślałam o jakimś miejscu w sieci, w którym mogłabym zaprezentować swoje rękodzieło. Tak, by w zetknięciu z potencjalnym klientem móc odesłać go do konkretnej galerii miast opowiadać mu cuda na kiju, tudzież prezentować zdjęcia w komórce. Ponieważ jednak wciąż nie nadchodził czas, w którym mogłabym się poświęcić zarobkowaniu tym sposobem (dzieci- jeden, dwa, trzy, itd...), pomysł pozostawał w sferze niezobowiązujących planów.
Tymczasem zaczęłam podczytywać cudze blogi i wciągnęłam się w ten proceder!
Potem zaś nastąpił sierpień 2012 roku, kiedy to wymacałam w swojej piersi guzek i pomyślałam: umieram.
(w tym czasie w najbliższej rodzinie trwała walka z rakiem, więc już na starcie lęk był silniejszy...)
Straszne to były dni. Oszczędzę Czytelnikom szczegółów dotyczących walki o to, by jakikolwiek lekarz przejął się tym straszliwym podejrzeniem i zechciał choć doradzić co dalej, i dokąd pójść? A ja myślałam: umrę, zanim moje dzieci dorosną, nie zobaczę, jak rosną a one nigdy nie poznają swojej matki jako człowieka. Będą pamiętać mamę; tę samą, co na zdjęciach, w jakiś wyrwanych z kontekstu sytuacjach, najpewniej tych przyjemnych, najpiękniejszych, lukrowanych wytrwale przez tę część rodziny, która miała okazję znać mnie taką, jaka jestem i która sama w końcu uwierzy, że zawsze byłam dobra, miła i kochana, li i jedynie.
Jak zostać z nimi odchodząc?- zastanawiałam się. Pamiętnik- odpada. Bazgrzę jak kura pazurem, sama po sobie nie odczytam. Ponadto, pisząc do szuflady zawsze wykazywałam tendencję do używania skrótów myślowych i szyfrów, do których klucz szybko się gubi. Listy do dzieci- z pewnością. Ale co do nich włożyć poza łzawymi zapewnieniami o wiecznej miłości i szczęściu ze spotkania?
Wtedy to postanowiłam zacząć pisać bloga, w którym dam się poznać jako zwykły człowiek, ze swoimi pasjami, przemyśleniami, anegdotami z życia, bez patosu, jaki bliska śmierć przydaje wszystkiemu. Gdzie mogłabym zmagazynować zwykłe, codzienne chwile, o których zapomina się nazajutrz, takie jak dziś, gdy Trójka i Czwórka za rękę wędrowały w kolorowych rajtkach po jesiennym słońcu.
Co prawda już we wrześniu onkolog uspokoił mnie- jakkolwiek szczegółowe badania dopiero miały się odbyć, ale plan raz powzięty już się prosił o realizację; choć tym bardziej niejasnym było, czym ma się stać Deszczowy Dom, o czym zresztą ewentualni Czytelnicy zostali na wstępie uprzedzeni :)
Nigdy by ten blog nie powstał, gdyby nie Jarecki! To on przebił się przez blogerowski bełkot, pokazał, jak robić wpisy, wstawiać zdjęcia...
Publikacji pierwszego wpisu towarzyszył wielki, niewytłumaczalny wstyd. Wstyd, którego się nie spodziewałam a który sparaliżował mnie już w chwili, gdy kliknęłam "opublikuj". Zdawało mi się, że spłonę ze wstydu jeśli ktoś to przeczyta... Do tej pory z realnymi znajomymi nie lubię rozmawiać o blogu, ba!- jeżę się gdy Jarecki zahaczy o ten temat! Żeby zminimalizować to niemiłe odczucie i zdystansować się do samej siebie, schowałam się za postacią Wszechwiedzącego Narratora, który z boku, w trzeciej osobie, opowiada o swojej bohaterce, która zwie się Jarecka. Oczywiście, sama nieporadna autorka raz po raz wyłazi zza Wszechwiedzącego Narratora jak, nie przymierzając, półdupek zza krzaka; liczyłam jednak na to, że porzucę tę niewygodną manierę, gdy tylko przestanę się wstydzić.
Jakoż po kilkunastu czy kilkudziesięciu postach poczułam się już nieco ośmielona i byłam gotowa przejść na narrację pierwszoosobową, lecz wtedy zauważyłam coś, co mnie mocno zaskoczyło.
Polubiłam Jarecką! Byłam skłonna tłumaczyć ją z każdego dziwacznego posunięcia, wybaczać jej, przymykać oko na jej humory! Sobie samej nigdy nie odpuszczam, nie wybaczam i jestem dla siebie najsurowszym sędzią, NIGDY nie bywam z siebie zadowolona, nigdy we własnych oczach nie zasługuję na taryfę ulgową.
Niezwykła była dla mnie ta konstatacja. Porzuciłam wtedy myśl o zmianie narracji i po dzisiejszym poście na powrót, z ulgą schowam się za wygodnym alter ego.
A przez ten rok wiele się w moim życiu zmieniło.
Wygląda na to, że nie umrę na raka piersi, przynajmniej jeszcze nie teraz :)
Zaszłam w ciążę, której się nie spodziewałam i która zaskoczyła nas najbardziej tym, że przyjęłam wiadomość o niej bez strachu, który wcześniej zawsze mi towarzyszył.
Sam blog się zmienił.
No i bardzo zmieniłam się fizycznie, co pozwoliłam sobie zilustrować poniższym kolażem korzystając z wszechobecnej teraz helołinowej ikonografii :)
Staropolskim zaś zwyczajem chciałabym Was, Drodzy Czytelnicy, ugościć jakimś jubileuszowym cukierasem, ba! Tortem!
Jeśli Fizjologia nie przeszkodzi, już wkrótce Candy w Deszczowym Domu!"
(a w związku z tym może macie jakieś sugestie, co miałoby być tym jubileuszowym cukierkiem? Większość rzeczy, które powstały w ciągu ostatnich kilku miesięcy leży w szafie, nieużywane... )
P.S. I już mi wstyd za ten ekshibicjonistyczny post! (Co za pomysł!- pożenić oczekiwanie na śmierć z blogowaniem!- trzymajcie mnie ludziska!!!)
A Jareckiej, proszę ja Was, w ogóle nie wstyd.
Jednak lepiej być Jarecką! :))
Fajna babka z tej Jareckiej ;-)
OdpowiedzUsuńMi najbardziej podobają się Twoje szydełkowe twory :-)
Prawda? ;DDD
UsuńNie dziwię się, że obstawiasz szydełkowce, bo w innych technikach mam jednak ogromne zaległości :)...
Kiedyś, kiedy byłam jeszcze małą nyguską i uwielbiałam grzebać w osiedlowym antykwariacie, wygrzebałam komiks Szarloty Pawel, i zobaczyłam w nim scenkę, która bardzo mi się spodobała i zapamiętałam ją na zawsze. Jeden z napisów w "dymkach" brzmiał: "Józefo! Niech Józefa weźmie te dzieci". Od antykwariatowych poszukiwań minęło dwadzieścia lat z hakiem i ... dzięki wiankowemu wyzwaniu zajrzałam do Jareckiej :) Od wejścia polubiłam "Narratora" i komiks mi przypomniał :) "Jarecko! Niech Jarecka pisze ile ma sił i w szczęściu, i zdrowiu żyje nam sto lat!".
OdpowiedzUsuńP.S. dyńka Jareckiej wyrosła okazała :)
... a i na cukierkowe rozdanie, to ja typuję talerze made in Jarecka :)
Usuń"...a Sylwia niech Jareckiej sto lat komentuje!"
UsuńNaprawdę, poznawać ścieżki Twoich skojarzeń- bezcenne!!! A komiksy o Kleksie uwielbiałam. Najbardziej pełne intryg "Pióro kontra flamaster" :)
A ja uwielbiam jak piszesz, pomysł na pisanie w 3 osobie genialny! :-) Zajrzałam przypadkiem klikając w Twój profil zdaje się u Piegowatej. I wiedziałam, że zostanę po kilku pierwszych zdaniach. W zalewie blogów nie zdarza się to często. Jest pięknie, choć bez lukru, ale i bez martyrologi, z przytupem i przymrużeniem oka. No i te szydełkowe twory. Dla mnie bomba! A zdjęcie Brzucha w dyniowym kubraczku po prostu rewelacja. :-D Pozdro dla Piątki!
OdpowiedzUsuńDragonfly, wymieniłaś cechy bloga, jakim chciałam, żeby był Deszczowy Dom i jeśli Twoim zdaniem on taki jest, to skaczę do góry z radości!!!
UsuńA o zdjęcie prosiła się sukienka w dyniowym kolorze :) pozdrowienia przekazuję, Piątka mówi, że dziękuje i też pozdrawia! :)
Mam ochotę wyznać Ci miłość ;) ;)
OdpowiedzUsuńZrób to! ;DDD
UsuńJejku a Jarecka to Ty? Rozdwaja mi się ;-) Jak cudownie, że piszesz!
OdpowiedzUsuńŻe robisz te cudeńka!
Zrób na candy duuużo przypinek i ludzików ;-)
A może coś narysujesz!!! Jakbym chciała miec Twój rysunek....chociaż jeden...
I jeszcze jedno - listopadowe ludzie są fajne...:-) Czekam bardzo na Twojego "ludzia"...
To ja!- a to siurpryza, co??? :):):)
UsuńZnam parę listopadowych ludzi i rzeczywiście są fajne!
Szydełko... Talerze... Rysunek... Notuję starannie :)
Oj, Jarecka, Ciebie się nie da nie lubić! :) i ja tu przyszłam przypadkiem i od razu wiedziałam, że zostaję! Porównanie zmian fizycznych- sugestywne :) A blogowanie? Wciąga, pomaga, dużo daje. . Jareckiemu polać za poniesione trudy stworzenia. Jakąś pigwowką dla zdrowotności of kors. A co do wyrobów Jareckiej- to ustawię się po wszystko - przez pierogi, lecznicze soki, zawieszki, cudne szydelkowe zające, żyrafy, żołędzie czy książeczki dla dzieci itp...
OdpowiedzUsuń:)
Polać Jareckiemu, mówisz?
UsuńW Deszczowym Domu nastał czas prohibicji. Już nawet strach piwko wieczorem wypić, bo jak mu żona oznajmi, że JUŻ!, to jak do szpitala dojedzie? Ale co się odwlecze... :)
(Seria zakłopotanych chrząknięć)
OdpowiedzUsuńjak już Jarecka tak osobiście klika w tą klawiaturę, to i komentarz wypada zostawić.
Podczytuję każdy wpis, (pewnie dlatego tak mało książek ostatnio czytam),
i skoro natura już czeka na rozpakowanie Jareckiej, to przynajmniej życzyć J. wypada wszystkiego naj, sił, pogody ducha i wytrwałości, trzymajcie się ciepło Rodzinko :)
Na candy też ustawię, bo śliczności u Jareckiej.
pozdrawiam Ala
Alu, dziękuję Ci serdecznie za życzenia i za cały ten komentarz! Nie mam emotikonki wyrażającej wzruszenie- ale to nawet lepiej ;)
UsuńDroga Jarecka, przekaż swojej alter ego, że jej gratuluję rocznego sukcesu! I bardzo mocno trzymam kciuki za Piątkę i jej własne pięć minut :) Trafiłam tu z polecenia Eli z Dwujęzyczności i, tak jak dragonfly, po lekturze kilku zdań wiedziałam, że zostaję! Inspirujesz codziennie czymś nowym :) Nigdy nie miałam igły i nitki w dłoni (no może poza zwykłym przyszywaniem guzików), a zmotywowana Twoją książeczką sensoryczną, uszyłam dla Synka własną!
OdpowiedzUsuńA w ogóle drugiej takiej Jareckiej, ja Ty, nie ma w całej blogosferze. I niech Ci głowa sodowa do głowy nie strzeli ;) Czekam na więcej.
A to Ela!! ;)
UsuńCieszę się, że Cię zainspirowałam do szycia, dla własnego dziecka- to już w ogóle miodzio! Sodowej wody to nie lubię, ale kto ją tam wie? Po tylu miłych komentarzach może uderzyć ;) ...
Jarecka ukochana jakbym mogła to bym się z Tobą ożeniła i codziennie wieczorami byś mi opowiadała te cudowności i poiła herbatka z imbirem. Ale jako, że nie da rady to życzę Ci z całego serca dużo sił na nadchodzące wydarzenia, uśmiechu, snu spokojnego i obyś szybko do nas wracała. Przeciez to zima idzie, gdzie my się bedziemy grzac jak nie w Deszczowym Domu.
OdpowiedzUsuńUściskaj mocno Jareckiego i całą gromadę.
A jeśli chodzi o Candy to najbardziej bym pragnęła tego wieńca z żołędzi, ale on pewnie zdobi Deszczowy Dom.
p.s. jeśli chodzi o wstyd, to cichutko się przyznam, że ja o moim internetowym dzienniku budowy nie powiedziałam nikomu, chyba bym padła jakby to mieli czytać :D
Ty mi daj namiary na ten dziennik! Poważnie mówię! Mnie się nie musisz wstydzić ;)
UsuńA grzanie w Deszczowym Domu tylko wirtualnie, bo realnie to to zimna nora jest! Od północy! I prądem grzana... Brrr
Żołędziowy wieniec wisi na drzwiach i wita listonosza, ale i tak by nie mógł być fantem, bo uważam, że prawa autorskie do żołędzi należą do Piegowatej i byłoby nieładnie tak się podpiąć pod jej sukces :)
Ale coś pomyślimy żeby było atrakcyjnie :)
Te żołędzie to moja miłość od pierwszego wejrzenia :)
Usuńfajna ta dyńka :))))
OdpowiedzUsuńa ja tak mocno trzymam kciuki przede wszystkim za zdrówko a resztę się jakoś przeżyje :)
buźka
Zdrówko, zdrówko i jeszcze raz zdrówko- o tak!!!
UsuńReszta jakoś pójdzie, święte słowa :)
Dzięki!
Droga A.,korzystając z tego jedynego i wyjątkowego dnia,w którym to postanowiłaś uśpić na zdań kilka Jarecką chciałyśmy Ci napisać,że Jarecka jest taka ujmująca we wszystkim co robi i jak pisze tylko dlatego,że wychodzi z pod Twojego pióra. A tego pozostaniemy wiernymi fankami forever!:)i mamy nadzieję kiedyś przecztać o Deszczowym domu na papierze.Pomyśl o tym koniecznie.A jeśli chodzi o pomysł na dar,to jak dla mnie powinien być dwukomorowy.W jednej komorze jest ta kulka z kaszy co morduje na zimno,pare klusek z dyni i ziemniaków i butla syropu do herbaty,w drugiej krokodylowa czapka,jeden zły ptak i jeden dobry i kilka żołedzi w kolorach tęczy:)
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa (znów miejsce na wyrażającą wzruszenie emotikonkę...) A co do daru, to naliczyłam siedem komór :)
UsuńA ja tu bywam od całkiem niedawna i czytam w tył powoli i już sama nie wiem, czy bardziej cenię Jareckiej słowa, czy wytwory, bo oba gatunki mnie łapią za serce i oczy. Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńDzięki Olu!
UsuńCzytasz w tył! Ja już nie mam odwagi, normalnie mi wstyd ;)
Ja też wyznaję Ci miłość! Nieważne, czyś Jarecką, czyś sobą akurat. To przecież ciągle Ty :) A pomysł na narrację świetny- jakżem polonistka, doceniłam, zachwyciłam się i zostałam. Przyznam się po cichu, że też marzę o blogu i to od bardzo dawna, ale mi, kurczę, wstyd :) Dziękuję za dystans i humor, i piękne hand made. I życzę szczęśliwego rozwiązania! Niech kolejny potomek pojawi się w Deszczowym Domu! A ja tak po cichu nadal będę tu zaglądać :) Na candy może być cokolwiek- już się zgłaszam :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńPolonistka! Tuś mi! Lada dzień wywołam Cię do tablicy, bo smażę post o szkolnej lekturze i potrzebuję żeby mnie fachowiec objaśnił. Tymczasem zaś zadrżały mi kolana na myśl o błędach, jakie sądzę w postach, które widzę a rzadko mam okazję poprawić (choć robię to, wierz mi!) Tautologia, interpunkcja. Ech, trudna polska języka.
UsuńAle bloga (blog) pisz! Po komentarzach czuć, że będzie dobry. Znajomym się nie musisz chwalić ale mnie- tak :)
A na wstyd rady nie ma :(
Dziękuję za taką pochwałę! :) Nie martw się, nie drżyj w obawie- z reguły nie widzę błędów poza tymi ściśle związanymi z moją pracą :) Może coś z tym blogiem zrobię- kiedyś... O lekturach chętnie podyskutuję. Sama połykam wszelkie słowo pisane, nawet przy jedzeniu:) Wracając do błędów, najbardziej bawią mnie wszelkie anakoluty np. "Jadąc na rowerze, spadła mi czapka" Mogę śmiać się z tego godzinami :) Dobra, nie piszę teraz nic więcej, bo nie chcę Jareckiej zepsuć dobrego wrażenia :)
UsuńA ja to uwielbiam Cię czytać, ale nie mogę tak powiedzmy rano na szybko jak prasówkę blogową robię, ja muszę wieczorem jak już cisza jest :D
OdpowiedzUsuńPiękny dyniowy brzuchol!
Brzucho może i piękne ale niewygodne jak licho... Z rozkoszą wrócę do bardziej opływowych kształtów :)
UsuńDzięki za miłe słowa!
Generalnie trafiłam tutaj dzięki kocim amorom na twoich zdjęciach - wyskoczyły na wyszukiwarce kompletnie bezpodstawnie, bo kotów szydełkowych nie szukałam w żadnym razie. Dlatego do candy zgłaszam kota, dzięki któremu ciebie poznałam. Przeczytałam jeden post (jednego posta?) i wycofałam się do początku, czytając przez pół dnia, żeby nadrobić i być na bieżąco. Uwielbiam zaglądać do D.D.
OdpowiedzUsuńGratuluję stylu i pomysłowości. Gratuluję rodziny, podejścia do życia i talentów. Cieszę się ogromnie widząc, jak "moje obserwatory" powiększają grono Twoich. Po "nowoczesnemu" : Lubię to :D
Dzięki! Po reklamie, jaką mi ostatnio zrobiłaś nic dziwnego, że Twoi obserwatorzy skoczyli zerknąć :):):)
UsuńO kocie też myślałam, choć to znowuż nie mój wzór... Ale też uznałam, że jest dość charakterystyczny dla DD...
A czego to szukałaś w sieci, że trafiłaś na amory... kocie ;)))
Szydełkowej spódniczki dla córy :D
Usuńdodatkowo ostatnio na FB widziałam zdjęcie twoich kotów jak się tulą na kolanach z dopiskiem: znalezione gdzieś w sieci. Nosz wkurzyłam się, bo jak coś biorę to pisze od kogo, a nie "gdzieś"! Oczywiście w komentarzu nie omieszkałam dać linka (link?) do Twojego bloga i zrugać właścicielki wpisu, że tak, to się kradnie :P Taki strażnik i jednocześnie propagator D.D. ze mnie ;) Generalnie wzór tego kota też sobie zapisałam, ale gdzie mi tam do przytulanek...
Jesteś pewna, że to były moje koty i moje zdjęcia? Wzór jest dość rozpowszechniony... Żeby mnie nie dosięgła zemsta urażonego użytkownika fejsa! :):):)
UsuńSwoją drogą, siła fb jest wielka! Ilekroć ktoś podlinkuje DD ilość wejść wzrasta kosmicznie ( jak dla mnie). Czasem tak się dzieje ni stąd ni zowąd, i myślę- co jest? Nic nowego nie publikowałam, albo jakiś post mocno przeciętny... I nic się nie domyślam, że to może Kamila walczy w mojej sprawie! :):):)
Dzięki za czujność! :*
Cieszę się, że Jarecka się pojawiła :)
OdpowiedzUsuńBrzuchol cudnie wygląda, pewnie już ciężko ale miło popatrzeć :)
Ja w sumie też :)
UsuńA brzuchol... Ech, mnie już samo patrzenie nań przeraża... :(
Mnie cieszy, że blog szkolnej Koleżanki, jest inny od tych zazwyczaj czytanych, swojski, domowy, ciepły i w stu procentach antykominkowy - nie ma szans żeby Jareckiej blogosfera sodą pod czaszkę podeszła. Jarecka jest Koleżankowa do bólu, taka jaką była i jaką wszyscy lubili.
OdpowiedzUsuńps. Pojęcia nie mam co to jest to Candy (coś mi się kojarzy, że to jakiś fetysz sprawnych manualnie kobiet blogujących). Niech Jarecka wytłumaczy jak pięciolatkowi :D
Ha, Kocie! Wiedziałam że to Ty! Kliknęłam niedawno w ten profil a tam ino PATRZAŁKI, co mi wszystko powiedziały!
Usuń:DDD
A jak przyjdzie do candy to będę wyjaśniać jak pięciolatkom; generalnie ja szykuję fanty, chętni do przygarnięcia się zgłaszają a spośród nich losuje się w swoim czasie farciarza, któremu wyślę przesyłkę pocztą. Fetysz- tak, skojarzenia dobre :)
Tak jak wszyscy przede mną cieszę się, że Jarecka zaistniała i że jest taki Deszczowy Dom, do którego można zajrzeć, przysiąść, poczytać, czasem się uśmiechnąć, a czasem zamyśleć. A Jarecka czasem zmusza do refleksji, oj zmusza....Można nauczyć się robić ptaszki, albo ciasto.......
OdpowiedzUsuńCieszę się też, że kiedyś przypadkiem całkowitym zajrzałam tu i wsiąkłam, był to zdaje suę post o kojącym działaniu deszczu w Deszczowym Domu, otóż ja też bardzo lubię odgłos uderzeń deszczu o dach i tak się wczułam, że zostałam...
Pozdrawiam wszystkich mieszkańców DD oraz Dyniowego Brzucha
asia
No proszę, Deszczowy Dom powitał Cię deszczem! Super!
UsuńA pozdrowienia mnie trochę zaniepokoiły... Ale domyślam się, że liczba mnoga dotyczy że tak się wyrażę: ujawnionych Jareckich a nie zawartości mojego brzucha! Zresztą, dr Ahmed już tę kwestię rozstrzygnął, ufff... :)
Uwielbiam Jarecką:) trafiłam niedawno, przeczytałam wszystko od początku i teraz codziennie wypatruję nowej notki. No i oswajam szydełko, od wczoraj próbuję wydziergać szal-zamotkę, łatwo nie jest ale staram się mocno. A że ja też w listopadzie uwalniam lokatorkę mojego brzucha (debiutuję w tej roli i trochę mam pietra) to na Candy proponuję kota:) Może szczęście się do mojej córci akurat uśmiechnie:)
OdpowiedzUsuńNo i najlepsze życzenia z okazji jubileuszu. Niech nam Jarecka panuje zdrowa i wesoła :D
Eh, i na dodatek jeszcze komputera nie ogarniam, nawet mi podpis "nie wszedł". To pisałam ja - Marta
OdpowiedzUsuńMarto, jeśli Cię to pocieszy, to ja mam pietra większego niż za pierwszym razem... Ale nie będę Cię straszyć :)
UsuńI jeszcze się boję, że zejdzie mi z porodem do grudnia :(
Będę czekała na Twoje wrażenia!- mam nadzieję jak najlepsze :)
masz rację, nie strasz :))))))) cmoki - M.
UsuńDobrze się Was czyta - i Ciebie i Jarecką :) Pięknego rozwiązania życzymy z moimi dziewczynkami i dziękujemy za wszelakie inspiracje!
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia! I za komplenenty :)
UsuńEh, ta Jarecka... Tyle już osób zdalnie wyznało jej miłość... A myślałam, że tylko ja taka odważna byłam;)
OdpowiedzUsuńPrzypomniałam sobie swój pierwszy wpis blogowy i - co za zbieg okoliczności;) - strasznie się wstydziłam, a jednocześnie miałam nadzieję, że choć jedna osoba to przeczyta. Wcześniej prowadziłam dziennik budowy na Muratorze, więc miałam już jakieś "doświadczenie", a jednak blog to było coś zupełnie innego. Za każdym razem wydawało mi się, że piszę okropnie, ale postanowiłam brnąć dalej, aż w końcu nabrałam dystansu do własnych wypocin i nie wiem, kiedy zleciały te 4 lata:)
Jako candy widziałabym coś z pigwy do herbaty;)
Dystans!- no właśnie, bez tego ani rusz... A wcale niełatwo go mieć gdy się pisze o sobie i swoich bliskich... Ho, ho 4 lata to jest kawał życia! :)
UsuńI właśnie sobie sprawdziłam, że zaczęłam 17 listopada. Jeden dzień wczesniej (nie licząc lat;))
UsuńPozdrawiam gorąco:)
To dla mnie dobry znak! Pędzę do Ciebie poczytać, jak to było na początku :)
UsuńTwój blog to jedyny, polskojęzyczny blog, który lubię tak bardzo, że czytam bez wyrzutów sumienia, że drogocenny czas marnuję (poza blogami o dzieciach/zajęciach/nauce w domu bo wtedy to szukanie pomysłów i inspiracji jest a nie czysta rozrywka ;-)). Lubię DD tak bardzo, że przyznałam sobie prawo do zaglądania tu prawie codziennie! No... ten tego...
OdpowiedzUsuńA! Co do candy, zgłoszę się po wszystko (choć i tak nie wygrywam nigdy), ale typowałabym talerze. Pokazywałabym je wszystkim gościom i opowiadała: "ten talerz jest ręcznie malowany! Podziwiajcie!"
pozdrawiam serdecznie :)
Jak przeczytałam o tych talerzach od razu skojarzyło mi się z tą rozmową:
UsuńTrójka: Jak będę pisać do św. Mikołaja, to napiszę, że chciałabym dostać złoto.
Ja: po co ci złoto??? Co będziesz z nim robiła?
Trójka: macała. I pokazywała innym.
:D
Niezwykle mnie cieszy (a nawet uszczęśliwia!), że mamie tak pracowitej i dzielnej jak Ty mogę dostarczać rozrywki! Super! :)
"macała. I pokazywała innym" - jak ja to rozumiem! jest wiele pięknych przedmiotów, które gdyby mieć to tylko po to, żeby "macać" i "pokazywać innym". Wyczuwam w Trójce pokrewną duszę!
UsuńI przepraszam za te powtórzenia w moim komentarzu - naprawdę jestem zapracowana i wieczorami to już słowa mi się mieszają w głowie.
I jeszcze wyjaśnienie: dostarczasz mi czegoś więcej niż rozrywki, dostarczasz mi prawdziwej przyjemności. A to o wiele więcej :-)
i znowu powtórzenia w moim komentarzu! Jak mawia mój Mikołaj: sorki!
UsuńJAKIE POWTÓRZENIA???
UsuńJak ja zacznę tropić błędy w moich wypocinach, to strach się bać... Mam nadzieję, że mimo wszystko nie psują Ci przyjemności :)
Pisz Moja Droga, pisz!
OdpowiedzUsuńA zdrowie będzie, ciążą kobitę wzmacnia! :)
Na candy wrzuć jakieś stwory dla dziecków. Na pewno się zapiszę :)
Pozdrówki ciepłe bardzo!
Ciąża wzmacnia mówisz? :)))
UsuńCoś w tym jest, tak hartuje się stal ;))
Będzie i dla dziecków!
Przyznam się, że czytam Cię od początku, zawsze z podziwem, że znajdujesz czas jeszcze i na TO, z nieustannym zdziwieniem jak Ty TO robisz, z zachwytem i nad wszechstronnym talentem i nad organizacją i z ogromną sympatią dla tej niesamowitej kobiety, jaką miałam przyjemność poznać w tak trudnym dla nas okresie. Piszesz cudnie, ale jak mogłoby być inaczej:) Pozostaje prosić o więcej:))
OdpowiedzUsuńSzczególne pozdrowienia dla Czwórki i zaciskam piąstki za Piątkę. I wciąż mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zadać Ci kilka pytań o szydełko;)
Kochana A.! Cieszę się, że się tą drogą odzywasz, bo ja od powrotu z wakacji zbieram się napisać maila do naszego teamu :)) Co prawda spotkanie dla mnie w takiej formie jak to się zazwyczaj odbywało już dawno odpada...
UsuńI jeszcze to Ci powiem: ze względu na O szkoda, ale Ty osobiście nie masz co żałować, że ominęło Cię ostatnie 10 tygodni ciąży- serio!
Nie tracę nadziei, że uda nam się jeszcze jakieś szydełkowe spotkanie!
Całuję! :*
Jarecka, niczego nowego nie napisze..Madra z Ciebie Baba, o.
OdpowiedzUsuńA tego, że mądra, to jeszcze nie było! :)))
UsuńJarecko, ja w Twoje pisanie nie wątpiłam, odkąd czytałam Twoje wpisy na cudzym blogu. Co tu wejdę, to coś dla siebie wypatrzę. Życzę (na zaś) dobrego rozwiązania :-)
OdpowiedzUsuńSylabo, gdyby nie Twoje od samego początku... Zasługujesz na miano wirtualnej matki chrzestnej DD- bez kitu ! :)))
UsuńTwoje WSPARCIE :)
UsuńFantem powinien być słoik z nutellą śliwkową (ale SŁOIK, a nie słoiczek od muszardy!) i kilka żołędzi
OdpowiedzUsuńBromba
Notuję: nu-tel-la. Słoik. :D
UsuńTak sobie czytając myślę, że znów Jarecka niejedno życie uratowała. Jestem przekonana że niejedna babka za cycki chwyciła lub do szuflady z badaniami pobiegła, by sprawdzić czy to nie czas na kolejne. Dzięki Ci Jarecka- żyj długo i szcześliwie w ZDROWIU!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie!
No jeśli kogoś zachęciłam do badań profilaktycznych - choćby we własnej łazience na początek - to super :)
Usuń