- Nomen omen! Nomen omen! - krzyczeli.
Jarecka, tylko pozornie bez związku z tematem, odpowiadała, że skoro wszyscy znani jej Kajetanowie noszą bieliznę, Piątek będzie jadł, co mu się poda, z grubsza jak reszta przychówku.
Piątek tymczasem wykombinował jeszcze inaczej.
W porze posiłku ochoczo domaga się osadzenia w foteliku lecz osiągnąwszy ten cel nagle zmienia zdanie i krzywiąc się szpetnie ku zbliżającej się łyżce poczyna kręcić młynki rękoma (a rączki tłuściutkie, paluszki pulchne z paznokciami co odrastają nocą jak wątroba Prometeusza).
Jarecka szyga z lewa, z prawa, z frontu - taka gra w "łapki", wersja dla bajtli.
Piątek walczy dzielnie, gnie się cały, jęczy i zawodzi i nie ustaje w próbach wytrącenia matce z rąk wrażej michy.
Jarecka też walczy dzielnie, bo wie, że jeśli tylko uda jej się umieścić w zasięgu piątkowego języka choćby kroplę strawy, stanie się cud.
Jakoż cud się wreszcie zdarza i Piątek w zetknięciu z jadłem łagodnieje i nawiązuje współpracę. Do tego stopnia, że nawet przejmuje widelec. Wyprostowany uroczyście widelec dodaje mu powagi, gdy drugą ręką wyławia z talerza co ciekawsze kąski.
Innym intrygującym żywieniowym nawykiem Piątka jest przetwórstwo owocowe.
Piątek dostaje jabłko ze skórką, całe, kuliste.
Wgryza się, przeżuwa i niezawodnie wypluwa skórkę. Czynność tę powtarza aż do gniazda nasiennego, wówczas rzuca z rozmachem połówką jabłka gdzie popadnie i na tym kończy przekąszanie.
Zdaje się jednak, że Jarecka przedobrzyła obierając od czasu do czasu jabłka uznane przez siebie za zbyt twardoskóre. Piątek, uruchomiwszy mechanizm przeżuwania, wypluć coś musi, nie ma odwrotu, i zamiast owocowych skórek Jarecka zbiera z podłogi jabłkowe wiórki - rzekłbyś; maszyna kuchenna poszatkowała na surówkę!
Trudno to wydłubać z dywanu, skórkę łatwiej.
...
Jaśnie Panicz wrócił z wycieczki i prezentuje Jareckiej zdjęcia w telefonie.
- Tu jest kryształ górski, tu obsydian. Kwarc, tu piasek książycowy...
Jarecka łypie na syna starając się ocenić, jaki to będzie dystans. Czy już zmierza do finiszu, czy to ledwie przedbiegi?
- Tu taki wielki amonit. Malachit. Onyks...
- Ty tak cały czas robiłeś zdjęcia? - pyta ostrożnie.
- Tak.
- To kiedy oglądałeś te wystawy?
Jaśnie Panicz łaskawie zlekceważył ów przejaw starczej ignorancji, zresztą - oto na zdjęciu uśmiechnięty autor we własnej osobie!
"Jejku, jaki ładny ten mój synek" - odzywa się w Jareckiej atawistyczna pramamuśka.
- Tu ja. Tu też ja. Ja. Ja. Na tle Muzeum Ziemi. Na tle kina. W kinie. W czapce...
Łyp.
- ...na tle autobusu. W autobusie.
Piątek na swym tronie dzierżący widelec niczym berło, a wokół dworzanie przyklaskujący każdemu kęsowi i służba zbierająca resztki z pańskiego stołu. Taki oto obraz się mnie nasuwa Jarecko, nie żadne przetwórstwo ;)
OdpowiedzUsuńCo do zdjęć - nigdy się mnie nie udaje ocenićk kedy koniec. Gdy już wg mnie powinien on nastąpić jakieś 50 zdjęć temu, okazuje się, że dopiero 1/3 za nami.
W takim razie tę służbę trzeba zwolnić natychmiast, bo kto to widział, żeby resztki pod stołem leżały cały dzień!
Usuń"Wyprostowany uroczyście widelec dodaje mu powagi, gdy drugą ręką wyławia z talerza co ciekawsze kąski." - u nas dokładnie tak samo to wygląda :) czasem tylko, aby matkę uspokoić Franek zarzuci widelcem (łyżką) do talerza i pięknie zje jak przystało na "żłobkowicza" ;) Nie ważne jak... ważne, że jedzą :)
OdpowiedzUsuńCo do zdjęć wypowiedzieć się nie mogę... z jedynej jak dotąd wycieczki Julia wróciła z..... filmem nagranym komórką :)
Wiwat żłobkowe zasady! Na sawłar-wiwry jeszcze przyjdzie pora :)
UsuńW żłobku je ładnie, tam panie ich mocno ogarniają i nie ma miejsca na bałagan przy stole... tylko w domu robi masakrę przy prawie każdym posiłku ;)
UsuńI u mnie też tak :) Staś w jednej ręce łyżka, drugą ręką wyławia z zupy co lepsze kąski :) jak proponuję: jedz łyżką ! ( No zupę łatwiej przecież) to wyławia ręką gęste, nakłada na łyżkę i do buzi :)
OdpowiedzUsuńA co do wydłubywania- to najgorsze moje doświadczenie: To zderzenie kremowo- białego dywanu z długim włosiem z przeżutym, na wpół przetrawionym kabanosem- nie do wybrania!!! dywan nie przeżył, poddałam się..zwinęłam, wyniosłam
Nie chcę sobie tego wyobrażać!!
UsuńJP przystojny geniusz się z posta jawi.
OdpowiedzUsuńProtomamuśka mówi, że tak właśnie ;)
UsuńChwała jej!
UsuńSynów wychowuje się dla innych kobiet. Już niedługo i one będą wydłubywać farfocle z dywanów i w nieskończoność oglądać monotematyczne zdjęcia i filmy.
OdpowiedzUsuńI wtedy, jako matce li i jedynie synów, zapadnie mi się moje prywatne Jerycho. Auuuuuuu! Będę szukać farfocli u obcych ludzi w ramach wolontariatu.
U synowych będziesz szukać... I zawsze znajdziesz.
UsuńCzyli zawczasu mam córkę przygotować na naloty wydłubujących teściowych?
UsuńMatka mojego byłego niedoszłego prasowała mu nawet skarpetki - w trakcie wizyt w domu rodzinnym. Na szczęście zawsze byłam idealnie głucha i ślepa w obliczu takich sugestii.
Nie mamy dywanów, damn!
O nie, nie! Nie darmo Święty Augustyn mówił: kochaj i rób co chcesz. Jak teściowa akceptuje synową, to synowa to czuje i żadne dłubanie jej nie zirytuje. Moja teściowa może u mnie WSZYSTKO.
UsuńA miłości synowej i teściowej sprzyja odległość - to sobie zapisz w instrukcjach PandeMoniu ;)
Mieszkam w linii łamanej sto metrów od teściów :)
UsuńNo właśnie u synowych bym nie chciała zauważać. A tym bardziej szukać. Nie strasz.
OdpowiedzUsuńZaraz tam o straszeniu. Wypatrzysz, padniesz na kolanko i wydłubiesz. Synowe będą Cię kochały!
UsuńJeśli do tego dojdzie, niech mnie synowie dobiją na tym dywanie. Muszę dać im wytyczne.
UsuńKury tam wpusc pod ten stol znaczy , Kochana, wydziobia jabluszko do ostatniego:)
OdpowiedzUsuńObsydian, jejuu , lece szukac w googlach co to.
Usciski dla Synow:)
Tam by grubszy zwierz się pożywił, myślałam o prosiaku.
UsuńDziękuję w imieniu synów (ciągle jeszcze ta liczba mnoga robi na mnie wrażenie :))
Minerały potrafią uwieźć :)
OdpowiedzUsuńSama się włóczyłam po rozmaitych giełdach, żeby sobie pooglądać.
A do tego zacięcie dokumentalisty u JP - tylko chwalić:)
Całe szczęście, że Piątek nie pluje jeszcze pestkami z arbuza;-)
Obawiam sie, że to to samo zacięcie dokumentalisty, któremu ludziska dają upust na fejsbuniu ;)
UsuńI tu się wetnę. Chodź do nas na fejsbunia! E.W. jest mile zaskoczona, że pokazujemy tam sobie wzajemnie swoje zabawki! Alcydło, Bebe, Katachreza i kaczka świadkami! Cho do nas!
UsuńTaa, pisała Ela, że fajnie... No i co ja mam zrobić?
UsuńNo właśnie, gadałyśmy sobie i westchnęła, że szkoda, że marzeniem Jej jest Cię tam ściągnąć!
UsuńAlbowiem, po kolei, przekonałyśmy się, że na fejsa nie wrzucają się nastolatki z dziubkami.
Pozwól mi spełnić marzenie Eli! :D
Słusznie prawi PandeMonia!
UsuńPrzybywaj Jarecko do fejs-bukowej piaskownicy ;-)
Veni. Vidi. I nie wiem, co dalej :/
UsuńWolałabym już te zdjęcia oglądać, aniżeli tak z tego dywany wydłubywać...
OdpowiedzUsuńZasadniczo Piątek jada w kuchni, ale w chorobie nie mam siły być konsekwentną...
UsuńKropla strawy na języku... u nas działa to podobnie! talerz z mięsem, ziemniakiem i warzywem. Zawsze ale to zawsze pojawia sie tekst "Ja mięsa nie lubię". Następnie po zjedzeniu warzywa i ziemniaków znika również mięso...
OdpowiedzUsuńCo do jabłek to aktualnie zbliża się czas gdy nie możemy więc problemu nie ma, w ogóle jabłek Syncio jakoś nie lubi... a szczególnie skórki :P
Buziaki!
Polecam film "Chef" tam tez syn szalał z komórką, cykał i kręcił a potem jeszcze na ojca twiterra wrzucał, rodzic nie wiedział, że w był cały czas monitorowany w czasie kuchennych działań :)
Aaa otworzyłaś pudełeczko ze wspomnieniem! Ewka tak samo jabłko atakowała i tak długo mlaskała, aż skórkę wypluła (a teściowa zastygała, ZGROZA, jabłko ZE SKÓRKĄ, do tej pory jej obiera :D) :)
OdpowiedzUsuń