Ten mizerny przedmiot na poniższych zdjęciach składa się z dwudziestu czterech specjalnie w tym celu uszytych woreczków, z których każdy jest oznaczony numerem - zważ, Czytelniku, że większość liczb jest dwucyfrowa! Cyferki z filcu naszyte są ręcznie... Podobnie jak wstążeczki mocujące woreczki do obręczy (nie należy dopytywać z czego popełniono tę obręcz, niegrzecznie być nazbyt ciekawskim).
Każdy woreczek zawiera ambitne zadanie dla dzieci, którego przygotowanie i nadzór nad realizacją zajmuje Jareckiej w obecnej sytuacji pół dnia.
Czy kogoś dziwi, że raz po raz karteczki zastępowane są cukierkami?
Wczoraj, gdy Jarecka odczepiła wszystkie puste już woreczki i odpruła bezczynnie dyndające wstążeczki, okazało się, że już tak niewiele zostało - woreczków, zadań, czasu...
...
W Deszczowym Domu nie istnieje coś takiego, jak przedświąteczne porządki.
Dlaczego, stali bywalcy pewnie się domyślają, ale korzenie tego zjawiska tkwią jeszcze głębiej. W domu CałkiemInnych, czyli rodzinnym domu Jareckiej przedświąteczne porządki zaczynały się jeszcze końcem listopada i w praktyce oznaczało to totalny bajzel aż do dnia Wigilii. Oczywiście, z punktu widzenia Mamy CałkiemInnej rzecz przedstawiała się inaczej - wszak w tym szaleństwie była metoda! Pomału, pomału, permanentne porządki postępowały naprzód i z chaosu wynurzał się ład przypieczętowany rozwinięciem chodnika w przedpokoju w wigilijne popołudnie. Mama CałkiemInna padała już wtedy na twarz lecz nie opuszczało jej poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Rzeczywiście, Małgorzata Rozenek w białych rękawiczkach - a, co tam! - w białym ubraniu mogłaby zajadać wprost z podłogi przygotowane od A do Z przez Mamę CałkiemInną specjały bez żadnej ujmy dla jej, Małgorzaty, wyglądu oraz smaku potraw. Gdyby zaś Perfekcyjna Pani Domu zechciała jeszcze dla rozrywki, w oczekiwaniu, powiedzmy, na Pasterkę, pogrzebać w szafkach, to proszę bardzo, do woli, z góry na dół, tam i nazad; nawet od wieków nieużywane naczynia były wypucowane a Jarecka da głowę, że nawet dziurki od kluczy były wyczyszczone za pomocą zapałek i kłaczków waty...
Idealny ten stan poprzedzał miesiąc w mieszkaniu bez dywanów, firan i zasłon, najgorsze zaś było to, że w tym przedświątecznym czasie Mama CałkiemInna była ciągle zmęczona i zdenerwowana.
Dlatego właśnie w Deszczowym Domu na święta sprząta się tak, jak na każdą niedzielę, jak na gości, czyli, jak powiedzą złośliwi: rynek i główne ulice. Zasłony pierze się, gdy są brudne a gdy Jarecką albo Jareckiego dopadnie przemożna potrzeba wybebeszenia jakiejś szafki i poukładania w niej od nowa, robią to, choćby do świąt zostało jeszcze pięć miesięcy. Bolą Jarecką nieumyte okna, bolą - a jednak całą energię, którą mogłaby włożyć w umycie okien wkłada w walkę z tym przyziemnym i drobnomieszczańskim przesądem, że do świąt trzeba się przygotować tracąc zdrowie i nerwy na sprzątanie. Nie mówiąc już o traceniu czasu (w tym miejscu rodzice małych dzieci kiwają głową ze zrozumieniem), bo czy czysta podłoga przetrwa choć jeden posiłek?
A jednak pod tą buńczuczną maską, Jarecka trochę żałuje a przede wszystkim niezmiennie się dziwi: jak to możliwe, że nie tylko nie trafił jej się gen pedanterii po mamie, ale że nawet nie nabyła owej cechy przez osmozę, wychowując się tam, gdzie w każdym ogródku na idealnie wystrzyżonym trawniku nie uświadczysz ni chwasta, ni śmiecia, jeno dekoracyjne muchomorki wykonane z misek, krasnale wykonane z gipsu i Bóg wie z czego wykonane jelenie.
Ostatecznie, co za różnica, czy się trwoni nerwy i zdrowie na sprzątanie, czy na robienie kalendarza adwentowego.
Historia Całkiem Inna z Całkiem Innej Bajki, a jednak... I tylko czasem dziwi, że jednak powinno się inaczej... Jakże jesteśmy jednak Rodzinnie Uwarunkowani... Energii i uśmiechu Dzieciaków życzę... one będą miały jeszcze inaczej... ciekawe jak :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dla nich to w ogóle nie będzie problem, bo dla mnie, jak widać, jest... :P a energii to mi teraz naprawdę trzeba, duuużo! :)
UsuńRóżnica jednak jest i to zasadnicza :) Dzieci traumy sprzątaniowej nie będą miały ;) Ja swoje porządki odbywam na 3 zasadach. Omieść pajęczyny, pozamiatać stół i wyjąć grzebień z masła... i już gotowe! Lekko, łatwo i przyjemnie... z uśmiechem zasiadam do kolacji wigilijnej, bez takiej traumy jaką Jarecka opisywała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich Jareckich a szczególnie Piątka!
Dobre te zasady! :DD
UsuńJa jestem przy punkcie pierwszym :)
Moja mama w naszej rodzinie była zawsze przykładem porządku i pedanterii na wskroś... dobrze, że goście przed wejściem do mieszkania takich kapci jak to kiedyś w muzeum się serwowało nie dostawali ;). Ja pod żadnym względem, tej pedanterii nie odziedziczyła, tłumaczę sobie, że artystyczny nieład musi być abym mogła normalnie myśleć. W nadmiarze porządku się gubię ;)
OdpowiedzUsuńA Jareckiej wytrwałości w działaniu życzę
M.
Prawda, że artystyczny nieład można nazwać alternatywnym porządkiem? Ja się w moim nieźle orientuję ;)
UsuńRany jak ja uwielbiam czy Twoje posty :) Swietnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Chociaż ostatnio ciągle mi jakoś się pisze o sprzątaniu... Błee ;)
UsuńRóżnica jest ogromna. Wiesz, że ja nie pamiętam mojej mamy bawiącej się ze mną? Za to pamiętam ją wiecznie sprzątającą i często na granicy rozstroju nerwowego. U mnie w domu rodzinnym okna były myte co dwa tygodnie, a przed świętami jakimikolwiek wszystko fruwało. Moja babcie też miała tę chorobę i w szafie centymetrem odmierzała odległość równo ułożonych prześcieradeł od boków półek. Ja byłam blisko popadnięcia w tę chorobę, ale udało mi się opanować. Dzięki Ojcu Dzieciom. I dlatego też spędzam czas na rozwikływaniu zadań adwentowych. Na przykład dziś były pierniki. :-) A z małymi dziećmi w domu posprzątać się zwyczajnie nie da. Więc po co sobie głowę zawracać?
OdpowiedzUsuńO tych prześcieradłach to chyba nie na serio?... ;)
UsuńOstatnim dwóm zdaniom przyklaskuję skwapliwie.
A radość dzieci codziennie rano - gdy rozwiązują kolejny woreczek i frajda, jaką mają z zadań rekompensuje mi ten kalendarzowy trud... U nas pierniczki pieklismy wczoraj, dziś było lukrowanie tych dla nauczycieli :)
Jarecka cyferki trzeba było klejem magikiem przykleić, wiem nie byłoby tak idealnie ale byloby ładnie a czasu ile zaoszczedzone! Ja rozbebeszylam dziś szafę (musiałam bo juz sie nie domykala i nic znaleźć nie mozna bylo) i jestem załamana. .. bo jutro to będę musiała kończyć. Ja tak samo nie sugeruję się świętami i sprzatam glebiej gdy mam wenę.. a to jak szybko się brudzi i balagani to jeszcze nie pojęte przeze mnie! Dziś wymyslilam patent ma sprzątanie zabawek Stasia, które wyciaga z pudeł i rozrzuca po pokojach- mianowicie używam chłopców zabawkowej ale dużej łopaty do odsniezania (dostali od Mikolaja!)! Zagarniam na szufle i wrzucam do ikeowskich pudeł. Zamiast pojedynczo wyzbierać i schylac sie tyle nie muszę :)
OdpowiedzUsuńSzuflą! Buhaha!!!
UsuńPrzy ostatnich cyferkach już się wycwaniłam, kupiłam łaty do naprasowywania i z nich zrobiłam cyferki. A trzy dni to pudełeczka, bo jakbym uszyła jeszcze jeden woreczek, odwieźliby mnie do wariatkowa!
A co do szaf - u mnie nie ma tygodnia bez sprzątania w szafach - i kto w to uwierzy?? :DDD
Oj, jak Ty fajnie piszesz. Ale się uśmiałam :) W moim przypadku to zazwyczaj ja dyrygowałam przedświątecznymi porządkami. Jak moja mama czy brat zrobili coś nie po mojej myśli, znaczy słabo się starali, to byłam wiecznie niezadowolona i musiałam robić po swojemu. Teraz jestem trochę starsza i mam pracę, więc nie mam czasu na marudzenie. Większość czasu nie ma mnie w domu, mama robi po swojemu, ja po swojemu i wszyscy są zadowoleni :) Pozdrawiam serdecznie - Magda
OdpowiedzUsuńSłabo się starali - to dobre! :))))
Usuńja wypucowałam dom aż pachniało dwa dni temu dziś ni widać już tego pucowania
OdpowiedzUsuń:D następne podejście dzień przed Wigilią :D
pozdrawiam ciepło!
Czyli juz bardzo niedługo :)
UsuńI w tymś moja siostra...!
OdpowiedzUsuń:D
UsuńO, właśnie! Szuflę muszę kupić! Koniecznie :) Jarecko droga, ja żem okien całe lato nie myła, a teraz za zimno, więc muszą do wiosny czekać. Nie psuje mi to specjalnie humoru. I tak synu mi ciągle łapki odbija na szybach, więc, jako i u Ciebie, daremny to trud. Jak daremny- dla mnie zbędny :) Uwolniłaś się od rodzinnych nerwowych porządków- ja się dopiero uczę. W moim domu sprzątało się tak lepiej w każdą sobotę przed południem. Do tej pory, jeśli nie umyję w sobotę podłóg, jestem chora... Chociaż ostatnio jest postęp- zamiast sobotniego pucowania jest poobiednia drzemka z dzieckiem. Polecam, polecam, chociaż nie wiem, jak Jarecka uśpiłaby wszystkie swoje szkraby naraz :) A od kilku już lat udaje mi się we wszechobecnym przedświątecznym imperatywie sprzątania i gotowania znajdować spokój i umiar. Zatrzymać się i poświęcić czas synkowi, dekoracyjnym robótkom, czytaniu. W końcu przed świętowaniem też trzeba odpocząć :) Poza tym, banałem pojadę teraz ale to nie porządek i pełne gary są najważniejsze. Najważniejsze to mieć wokół siebie tych, których kochamy, to mieć dla nich czas. Bez nerwów, przeganiania z kąta w kąt, bez wymówek. Tego życzę i pozdrawiam Was serdecznie! Może by dobrać do tej szufli jaki spory kontener w maskujących kolorach...
OdpowiedzUsuńKochana! Moje dzieci, z wyjątkiem Piątka już nie śpią w dzień, ale - dasz wiarę? - udaje mi się zdrzemnąć w dzień! Czasami...
UsuńSobotnie sprzątanie zostało wprowadzone do DD jak zaczęłam pracować, i tak zostało. Wcześniej ogarniałam temat w tygodniu a dwa weekendowe dni mieliśmy na rekreacje - to były czasy! Za to teraz mam pomagierów do sprzątania - hitem jest rozpakowywanie zmywarki :)
Z tą zmywarką to i moi uwielbiają. :)
UsuńOkna umyłam, bo ciepło było.... jak po trzech dniach zaczęło banglać deszczem to teraz wyglądają gorzej niż przed myciem:(
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to razem być:) A porządki nie zając nie uciekną:)
Tak jest! :)
UsuńHihihi, dobrze, że jest więcej osób "myślących inaczej":) co do całej tej otoczki świątecznej, jakoś tak od razu lżej się robi:) Dobrze, że z czasem człowiek inaczej postrzega pewne "rytuały świąteczne";) bo gdyby zostało się na etapie wspomnień z dawnych czasów, to ..no... delikatnie ujmując nie byłoby fajnie;)
OdpowiedzUsuńŻyczę Jareckiej radości z faktu, iż może sobie pozwolić na takie czy inne nieporządki, bo przecież jest u siebie i już!:) i może sobie mieć tak, jak chce, bez obaw:) no chyba że sobie zechce te obawy stworzyć;)
Pozdrawiam cieplutko:)
Jarecka jest doskonała w tworzeniu sobie obaw, jak to ujęłaś :))
Usuńooooooooooo, nie tylko ja tak sprzątam! :D choć też jestem, a może już byłam rodzinnie uwarunkowana..?
OdpowiedzUsuńI co, żyjemy ! ;)))
UsuńKochana Jarecka całkiem ma jak Wiewiór :) ja gen pedanterii posiadam ale został skutecznie zagłuszony przez potomstwo moje drogie. Jak Córcia mała była byłam nianią i co rano przychodził do nas ok 8.30 Kubuś. A Wiewióra godzinę wcześniej latała z odkurzaczem i ścierką, dzień w dzień tak latała. Potem kiedy już Niania nie byłam wróciłam do pracy i na dokładkę przygarnęłam kocia, i codziennie po powrocie do domu na nic czasu nie było więc uskuteczniałam sprząty weekendowe a kłak słał się gęsto. W ciąży drugiej siedząc w domu z Córcią nie byłam już taka wyrywna do latania ze sprzętami AGD jak to było w pierwszej a jak pojawił się Syncio tendencja się utrzymała. Ze świątecznymi przygotowaniami mam podobnie. Jedynie pościel zmieniam zawsze w wigilię, żeby milej było a lodówka, okna czy szafki sprzątam jak brudne są, choćby to raz w roku było, gdzieś, kiedyś tam :) skupiam sie bardziej na wspólnie z Córcią czynionych dekoracjach i smakołykach pachnących niesamowicie :)
OdpowiedzUsuńO, że się skupiasz na smakołykach, to nie wątpię! :)
UsuńU mnie zmiana pościeli trwa na okrągło... Nie da się tego zrobić raz a dobrze, bo pięć kompletów pościeli nie wejdzie mi naraz do pralki, a nawet jakby się zmieściło, to potem nie ma gdzie wysuszyć, zwłaszcza zimą... Jak moja mama ogarniała temat, do dziś jest dla mnie tajemnicą...
Jejku ile na świecie jest kobiet, które nie sprzątają..... nie jestem sama :) gen ten na mnie również nie przeszedł, chociaż czasami lubię oderwać się od wszystkiego i zrobić generalne porządki... ale po co się w to bawić przed świętami kiedy jest tyle przyjemniejszych rzeczy do zrobienia :)
OdpowiedzUsuńa patent z łatami jest świetny muszę to wykorzystać :)
pozdrawiam goraco
Patent dobry, okazuje się, że jest ogromny wybór takich łat! Do wyboru, do koloru...
UsuńJa też czasem lubię posprzątać, jak czas mnie nie goni, jak nikt mi nie przeszkadza - czyli nigdy :P
O jak się uspokoiłam. Zastanawiałam się czy działanie przeciwne do Rodzicielki jest moją cechą jednostkową, a tu się okazuje że to działanie globalne innych latorośli także. Kalendarz baaaardzo udany :)
OdpowiedzUsuńUznajmy, że to normalne i nie mamy na to wpływu ;)
UsuńOj, trafiłaś Jarecka tym postem, to jego czas i miejsce;)) Myślę, że wielu z nas przydał się on, tak na uspokojenie sumienia...
OdpowiedzUsuńJa też myślę cały czas, że powinnam, ciągle ktoś dopytuje, posprzątałaś już, (po co, przecież za chwilę i tak będzie jak przed sprzątaniem), a okna umyłaś ( a po co, niedawno przecierałam....), sprzątam jak widzę, że się robi nieporząd, (nie mylić z nieporządkiem), że już nie wspomnę o pokoju moich dzieci.........Sodomia i Gomoria;)
Pozdrawiam Asia
Temat dziecięcych pokojów przemilczmy...
UsuńChoć pomysł Gosi wart jest rozważenia :)
Ja ostatnio w celu zgarnięcia garderoby wymieszanej z książkami i innymi niezbędnymi rzeczami, na podłodze oczywiście, chciałam użyć grabi, poszłoby to zgrabnie na kupeczkę...
UsuńJa mam tylko jedną sztukę dziecia, ale podejście do sprzątania mam takie same :) Cudna metafora z tym rynkiem i głównymi ulicami!
OdpowiedzUsuńTeż mi się podoba :) Usłyszałam kilka lat i się do mnie przyczepiła :))
UsuńJa się proponuję nie stresować.Bez względu na nasz stopień przygotowania Święta i tak nadejdą:D
OdpowiedzUsuńI ja skorzystam z tej propozycji :)
Usuńkalendarz adwentowy fajny, bo z pomysłem:)
OdpowiedzUsuńa co do sprzątania - to cóż u mnie będzie podobnie, mimo że "w genach" powinnam mieć coś innego:)
Miło, że podoba CI się kalendarz :) Ja straciłam do niego serce...
UsuńKocha niczym się nie przejmuj podobno tylko nudne kobiety maja porządek ;p a ja jak nie umyje okien przed świetami bo za zimno to nic sie nie stanie przecieram tylko od srodka , dom jest do mieszania a nie tylko do sprzatania l)
OdpowiedzUsuńbuziaki
O, pomieszkam sobie zamiast sprzątać ;)
UsuńPrzyznaję rację, przyklaskuję, kiwam głową po pas w kwestiach podłogowych, a i tak zdarzają mi się takie dni jak pewna pamiętna sobota, kiedy zapominam o tym, jakie mi się przytrafiło szczęście, że mam rodzinę, zdrową i kompletną, a bręczę, że nie umyję okien, bo nie mam kiedy, a tak w ogóle to wszędzie syf, malaria i koniec świata. Cóż, jak nie ma wyjścia i nic nie można zrobić, trzeba to przeczekać ;)
OdpowiedzUsuńA wianek super!
Obstawiam, ze to stan ducha i z porządkiem lub nieporządkiem nie ma wiele wspólnego :)
UsuńTrzeba przeczekać :)))
Bardzo zgrabny kalendarz:))) I kolorowy. Tylko po co odczepiać te puste woreczki? Też fajnie wyglądają, a ile szukania tych jeszcze pełnych:)
OdpowiedzUsuńJa w tym roku poszłam na łatwiznę i wyciągnęłam kalendarz, który uszyłam w roku zeszłym - bardzo dobrze się sprawdza jak na razie:)
Sprzątanie... Pfff. Skończy się na "rynku i głównych ulicach", chociaż w Domu Moim Rodzinnym od paru tygodni trwa generalne pucowanie, nawet jeśli wszystko jest czyste to i tak dostaje dodatkowe szorowanie przedświąteczne:))
Pierwotny plan zakładał, że woreczków nie będziemy zdejmować ale dla maluchów upływ czasu nie był czytelny. Faktycznie, oskubany z woreczków wygląda coraz gorzej.
UsuńAle co do szukania kolejnych numerków - oni już w trakcie pierwszych oględzin obczaili co i gdzie, nadto zmacali, gdzie cukierki, gdzie karteczki i teraz już niczego szukać nie muszą ;))
A w moim domu rodzinnym jako że dzieci już brak, moja mama zapewne popija kawkę bo względem planu na pewno jest do przodu :)
Wszystko to prawda, tylko ten "rynek i główne ulice" też ktoś musi posprzątać, dlatego w tym roku jednym z "ambitnych zadań" w naszym kalendarzu adwentowym było posprzątanie pokoju - że niby to taka świetna zabawa :P trochę się Pierworodny nie dał nabrać, ale ostatecznie ład zapanował i mam nadzieję, że do świąt wytrzyma ;)
OdpowiedzUsuń:DDD
UsuńTrzeba było chociaż cukierka dołożyć na zachętę :)))
Pamiętam, jak się moi koledzy z pracy nabijali, kiedy nasza sekretarka brała urlop akurat przed Świętami na tzw. "sprzątanie". W głowę zachodzili jakiż ona musi mieć w domu syf, że sprzątać musi dwa tygodnie przed Wigilią ;))))))) A mnie w dołku skręca ze wstydu fakt, że okna mam brudne już chyba na stałe, bo u mnie same połaciowe, a to dziadostwo piekielnie źle się myje ;) ale tłumaczę sobie, że śnieg je przykryje, a potem cały brud spłynie w okolicy roztopów ;)))
OdpowiedzUsuńŚciskam Jarecką mocno :))))))))
;):):):)
UsuńNooo, dwa tygodnie na sprzątanie to naprawdę dużo :)
A z oknami to nie masz innej opcji - mus czekać na śnieg ;)))
śliczności dostałam dziś, Jarecka talent masz prawdziwy, to szczęście przygarnąć takie cukierasy.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam całą familię :))))
Cieszę się, dziękuję! :):):):)
Usuń