Lata pełne blasków, jaskrawe wiosny czy śnieżne zimy - nic nie dorówna dniom wrześniowym, idealnie ciepłym i rześkim, bujnym i powściągliwym. Słońcu, które nie razi, wiatrowi, który nie przejmuje chłodem.
Harmonia i równowaga.
Jednego dnia szarżuje na Jarecką monumentalny złoty ułan na koniu - w samo południe, na drodze krajowej a nazajutrz zdarza się wypadek, są ranni.
Radio mówi, że ułana ufundował niejaki książę Jan, arystokrata z misją.
Radio mówi też o wypadku na Zaogoniu, choć miejscowi nie widzą w tym nic niezwykłego. Taka Pani Narogowa już się doliczyć nie może ilu denatów na jej oczach zamieciono w czarne worki; jak raz się uparli rozbijać Narogom pod sklepem.
Jarecka włożyła mus z jabłek w słoiki litrowe a powidła w takie po chrzanie i musztardzie, i ma po równo.
Komuś zęby rosną, komuś wypadają.
Piątoklasiści piszą test z angielskiego i muszą odmienić czasownik to be, oraz przetłumaczyć słowa: he, she.
Trójka mrużąc oczy w słońcu zapytuje izit klałdi? I natychmiast sobie odpowiada: noł, it izynt. I jeszcze, że ona ma koszulkę łred a Jarecka perpuł. Za pięć lat dopiero każą jej odmieniać to be, tymczasem można się huśtać i cieszyć sunny days.
Codziennie nad Zaogoniem brzęczą śmigłowce Wojska Polskiego a przy ziemi huczy szambiara, bo jedno szambo na Czesiuniów i Jareckich to jednak za mało.
Ktoś zaszedł w ciążę, ktoś poronił.
Czwórka jest zachwycona przedszkolem więc Trójka wzięła na siebie trud obniżenia morale i codzienne rozstania stara się uczcić choćby łezką.
Piątek chciałby chodzić, ale świat nie przygotował się na stopy liczące więcej centrymetrów w podbiciu niż na długość.
Czyjaś buraczana ręka napisała na ścianie w kuchni mane tekel fares a Jarecka zamiast dzwonić po Daniela, wzięła ścierkę i wytarła. Pospołu ścianę, buraczaną rękę i zielony glut, że nawet barwy się dopełniły.
Zaprawdę, zaprawdę, harmonia i równowaga.
KOCHAM!
OdpowiedzUsuń;)
UsuńSamo zycie:) a tak na marginesie, u naszym"Zaogoniu" dzien bez smiglowca dniem straconym, hordy tego jakies lataja, a moj syn czuje sie w obowiazku zakonotowac obecnosc kazdego...
OdpowiedzUsuńU nas dopiero od marca. Niezbyt to miłe :(
Usuńnam nad głowa latają nisko pasażerskie, za każdym razem a potrafi o 15 w pól godziny, i mam wrażenie, że świat wali mi się na głowę...
OdpowiedzUsuńa świat wcale się nie wali, udało mi się wejść w rytm bycia mamą pierwszoklasistki, która jest "aż za grzeczna" w szkole, zazdrosnego Syncia i nianią małego brzdąca... hehe czuje sie prawie jak mam wielodzietna, fajne uczucie :p
Buziaki dzielna matko!
NIe chcę burzyć Twoich wyobrażeń o samopoczuciu wielodzietnych matek, wszelako... Byłaby to jednak insza inszość gdybym mogła codziennie po południu wystawić 30% moich dzieci za drzwi i odebrać je nazajutrz rano. Oraz pozbyć się ich, gdy chorują ;)
UsuńCreme de la creme z tej wielodzietności zlizujesz Wiewiórko, enjoy! :))))
Ale jak to: półtorej dziecka wystawić? Pozbyć się tej połówki, która woła o jedzenie, czy tej, co rozrzuca ubłocone kalosze w przedpokoju? :D
UsuńDla mnie groźniejsza ta, co chce jeść. Ubłocony przedpokój za mną nie pójdzie.
UsuńOj jarecko... nie tylko zlizuję co najlepsze. Moje własne dzieci tak zazdrosne o podopiecznego, że co każde odbieranie Córci ze szkoły mam ryk i histerię Syncia, i lezę pchając wózek jedną ręką, Synciem na drugiej (toż to tylko 17 kg przecież) i jeszcze rowerkiem po pachą. Na szczęście Córuś plecak sama dźwiga i bieży wartko do domu jak jej wytłumaczyłam o co z tym Adasiem chodzi...
UsuńOstatnio opiekowałam sie zasmarkaną trójką i tkwiliśmy w czterech ścianach... bywa rożnie.
Czasem mam ochotę na jeszcze jedno własne maleństwo a to taka moja namiastka... czasem chyba trudniejsza bo jestem rozliczona z każdej zjedzonej łyżeczki zupy, serka i deserka, z każdego wyciągniętego gluta i zmienionej pieluchy, inwigilacja pełna...
Kochana ja wiem, że bycie mamą szczególnie 5 dzieci to trudna i wyczerpująca praca i nie myślę, że to same przyjemności choć jeśli miałabym wybrać bycie mamą jedynaka i mamą np trójki dzieci to zdecydowanie wybrałabym tę drugą opcję.
Oj, domyślam się, że nie masz lekko! Daję głowę, że łatwiej z piątką własnych niż z jednym cudzym. Podziwiam, naprawdę. I życzę Ci trzeciego własnego, z całego serca :)
Usuńno zen
OdpowiedzUsuńNo mówię Ci :)
UsuńChwilo...ekhem...trwaj!
OdpowiedzUsuńPowtórz to jeszcze raz, bez chrząkania :)))
UsuńBoje sie konsekwencji... ;)
UsuńNiby zen... a w środku zakamuflowana wiadomość... może to ja czuła jestem na takie teksty... ktoś zaszedł w ciąże, ktoś poronił... przykro mi :-(
OdpowiedzUsuńNie ja, nie ja. Ale też bardzo mi przykro.
UsuńSzkoda tylko,że guziki z niej wypadły i się grać nie da:)Jarecka piękny tekst!Sama wymyśliłaś,czy spisałaś od rozchwinej Trójki?
OdpowiedzUsuńJest w internecie strona pisząca posty na zadany temat, nie wiedziałaś?
UsuńDziękuję :)
PS.Kolejny będzie piździernik.
OdpowiedzUsuńRozwiń myśl :-)
UsuńAlbo pierdziernik
UsuńTez ładnie, ale jakoś mi taki negatywny ładunek niosą.
UsuńSłusznie. Może Przezwziernik, to przynajmniej pobudza ciekawość
UsuńWpadł mi jeszcze piwnodziernik .
UsuńSielsko :)
OdpowiedzUsuńO tak - i o dziwo mówię to bez ironii :)
UsuńTotez ja ide w jedzenie mniej trwale kolorystycznie, ale glut i u nas intesywnie zieloniutki!
OdpowiedzUsuńMam pół szuflady w zamrażarce soku wyciśniętego z buraków przez cud-maszynę. A poza tym co począć, kiedy Piątek barszcz i pomidorową lubi a kartoflem gardzi?
UsuńA te gluty - obstawiam - to przez te nasze sesje pod wieszaczkami. Od tych szczotek do zębów się zaraza szerzy ;P
taaaak... wrzesień coś w sobie ma... :)
OdpowiedzUsuńNieprawdaż?
UsuńTakim spokojem powiało z tego wpisu..... ach ten wrzesień....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Dla Ciebie wrzesień pewnie mniej łaskawy, niech Ci chociaż z DD spokojem powieje :)
Usuńu mnie też coś harmonia ostatnio się pojawiła - moje popsute dziecko, co "niepłacze" nagle się naprawiło i nadrabia ostatnie 4 i pół miesiąca swojego życia w tejże czynności... coś się udało jakiś sukces ambicjonalny osiągnięty, a to nagle jednakże się okazuje, że to nie mój sukces tylko tej drugiej strony, a ja trąba dałam się znowu wmanewrować... a dupa twarda musi być... i tylko żal pierś rozdziera pomiędzy wycieraniem łez i gili...
OdpowiedzUsuńPrzytulam i solidaryzuję się w wycieraniu :*
Usuń:*
Usuńtoż to nie żadne zen, jeno swojski, rodzimy "smutek i...i nostalgia"!
OdpowiedzUsuńJareckiej zalecam dobry film na poprawę nastroju :)
Ale smutek mi się z wrześniem nie komponuje ;) Zresztą, mi nie smutno, tylko tak... po równo :)
UsuńTo fajnie Jareckiej z tą pogodą, bo u mnie wrzesień ma oślepiające słońce okraszone przejmująco chłodnym wiatrem. A dzieli nas chyba nie więcej niż 200 km.
OdpowiedzUsuńMojej starszej też się przedszkole podoba, należy do elitarnego grona "tych, co w ogóle nie płaczą".
Przykro mi, że ktoś poronił. Mi zryło beret. Da się przeżyć, da się żyć, ale jednak, ze zrytym beretem. ifjunołodajmin.
Piątka dopinguję, Jarecką też - w poszukiwaniu obuwia ;)
Odczucia pogodowe determinuje zapewne beret. Trzeba go na słońcu dużo grzać ;)))
UsuńA za szycie obuwia chyba się będę musiała sama wziąć :/
...smuteczek wyczuwam...
OdpowiedzUsuńPs.Dziś usłyszałam wielkie słowa (sorki za wulgaryzmy) - uwaga cytuję "kto ma wyj... ,temu będzie dane" i wiesz co, Jarecka, chyba to działa
Ale co to znaczy że się ma wyj....e?
UsuńŻeby mieć luz na wszystko:)
UsuńO, znam to, znam! Coś jak "abrakadabra" tylko, że faktycznie działa! :)
UsuńHomeostaza, znaczy sie...
OdpowiedzUsuńU mnie Absorbery juz z radościa zostają, usłyszłam, że ma więcej dyscypliny w domu trzymać, bo Nadka wrzeszczy na dzieci i je ustawia. Jest najmłodsza w grupie...28 ms. Za to boje o jakiekolwiek pieniadze dla samotnej (rzeczywiście, nie udawanej) macierzy toczę i jak na razie bezskutecznie. O 100 zł za dużo mam :)
Bo droga Tupajko, ulgi i refundacje są dla tych co NIE WYKAZUJĄ dochodów (nie mylić z tymi co nie mają!) My też zawsze mamy za dużo i w związku z tym zabieram dziewczynki z przedszkola o 12 bo nie stać nas na przedszkolne obiady. Co niezwykle frustruje Czwórkę, która ma mi za złe, że zawsze zgarnę ją sprzed samych drzwi stołówki kiedy ona już już prawie dopadła stołu :)))
UsuńW ten piękny wrześniowy czas nadszedł dzień, w którym przeczytałam całego bloga Jareckiej! W trakcie podróży w czasie upiekłam crumble i drożdżowiec Jareckiej (pierwsze w życiu ciasto drożdżowe!), przytargałam do domu 2 reklamówki resztek kłębuszków i zaczęłam uczyć się szydełkować, kupiłam maszynę do szycia w celu nauczenia się szycia (toć dziadek był krawcem, a ja palcem nie tknę maszyny?!), do tego dzisiaj zakupiłam śliwki na nutellę. Ponadto pokochałam rodzinę Jareckich, cieszyłam się z nimi i płakałam z nimi ;-) życzę wam jak najlepiej, a Jareckiej dziękuję za inspiracje :-)
OdpowiedzUsuńKasia
P.S. Jesteście piękną rodziną :-)
Kasiu! Twoje wyznanie czytelniczki- miłośniczki jest tak pozytywne, tak budujące i wzruszające, że teraz Kosmos w ramach równowagi o której mowa w notce, będzie musiał złamać koleżance Jareckiej nogę, albo coś. Zlituj się!
UsuńKasiu! Dziękuję za te słowa, jestem szczerze poruszona! Przeczytałam Twój komentarz z otwartą paszczą, jak dziecko na widok połykacza ognia!
UsuńDziękuję :)
A dla równowagi powinien się ujawnić jakiś hejter ;)
UsuńZanim by na dobre skończył hejtać już by miał bidaka wyrwana kły jadowe, a jego robaczywe serduszko rozbite by było na atomy...
UsuńHehehe, zwizualizowałam to sobie :D
UsuńUlan powiadasz..
OdpowiedzUsuńRownowaga..
Dobra kupuje to:)
Najbardziej lubie wrzesniowe slonce. Zrownowazone wlasnie. Grzeje, ale bez przesady. za to swiatlo-bajeczne.
Usciski:)
Wiem jak brzmi to o ułanie, ale to najprawdziwsza prawda. Wielgachny złoty pomnik uwiązany do ciężarówki wyjechał mi naprzeciw! A dzień był sam w sobie taki złoty wrześniowy, że dopiero w ostatniej chwili zorientowałam się, że coś nie tak, że to pomnik jedzie!
UsuńA nazajutrz akurat w radio o tym prawili.
Wyleguję sie ile mogę na tym słońcu. Bajka :)