Albo wziąć udział w Narodowym Czytaniu Trylogii Sienkiewicza w dusznej sali ze skandalicznym nagłośnieniem.
Z obu tych opcji Jarecka skorzystała.
Pierwszy weekend roku szkolnego 2014/15 zastał ją więc śpiącą w ubraniu pomimo fascynujących przygód Waltera White'a, którymi Jareccy umilają sobie wolne wieczory.
Zamiast więc posta o Jareckiej życiu towarzyskim, i zamiast Wspomnień Młodej Przedszkolanki o adaptacji i o przedszkolnych imprezach, będzie historia pewnego talerza sprowokowana TYM postem u AsiMi.
...
Ilekroć Jarecka pojawi się w rodzinnym mieście, jak wiadomo, nawiedza swoją liczną rodzinę i fotografuje się ze wszystkimi, bo każdy wie, że z rodziną na zdjęciach wychodzi się dobrze.
Koniecznie także odbywa szopping w nieprawdopodobnych miejscowych lumpeksach, bo i to każdy wie, że Metropolia i okolice to lumpeksowa Polska B, a nawet K (jak kiszka).
I właśnie podczas takich zakupów w towarzystwie siostry Fistaszko do Jareckiej przemówił talerzyk.
A właściwie nie przemówił (bo Jarecka i tak by nie zrozumiała; mówi w obcym języku), tylko dmuchnął.
Był to podmuch świeży jak morska bryza i egzotyczny jak Dolina Muminków. Owionął Jarecką jakimś ostatecznym spokojem i Jarecka zrozumiała i zapłaciła zań całe dwa złote.
Talerzyk z norweskiej fabryki Porsgrund.
Jakkolwiek Jarecka po norwesku nie rozumie, oczywiście domyśliła się, że ów suwenir przedstwia jakąś końcówkę, jakiś najdalej wysunięty - w którąkolwiek stronę świata - cypel Norwegii. Internet powiedział, że na południe.
I że "Verdens Ende" znaczy - KONIEC ŚWIATA.
Zaprawdę, zaprawdę, zna Jarecka mowę talerzy!
Teraz gadający talerz wisi na ścianie w salonie i dmucha w Jarecką swoim spokojem.
Zdjęcie stąd
ENDE
Jak to podróże po lumpeksach kształcą.
OdpowiedzUsuńMam w glowie taki post lub dwa o lumpeksach właśnie, bo miejsce, w którym mieszkam to istne Lumpeksowe Eldorado ;-)
A jutro Mirecka ma wychodne na Targ Staroci (po cioci)-mój dopisek ;-)
Bardzo kształcą! Na przykład okazuje sie, że w Toruniu jest cała lumpeksowa kultura! Otwierają swoje podwoje w niedziele i kumy kupią się w niedzielne poranki, bo najlepszy towar rzucają! Dasz wiarę?
UsuńAle nie od dziś wiadomo, że lepiej jest króliczka gonić niż złapać, więc sobie nie krzywduję zanadto ;P
Przepiękny talerz.
OdpowiedzUsuńTeż mi się podoba. KUpiłam jeszcze drugi, z latarnią morską, ale ten już nie ma tego "czegoś"
Usuńale tam ładnie jest, ja by tam pojechała natychmiast :-) A tu podróż na skrę po rugbystkę mnie dzisiaj tylko czeka. A tak bym nad wodę chciała, chociaż jezioro jakie. Sie Jarecka ze zdjęciem odtalerzykowym wpisała w moja potrzebe widoku morza. Jarecka to w myslach czyta? Dziekuje Jareckiej - lepiej mi sie zrobiło jak morze ujrzałam
OdpowiedzUsuńJarecka sama odczuwa potrzebę tej równowagi, jaką przynosi widok i szum morza, tym chętniej wpis poczyniła :) Myślę, że wielu z nas przyda się teraz ten talerzowy przekaz ;)
UsuńMam sąsiadkę rugbystkę. Dajta spokój dziewczyny, to już łyżwiarstwo figurowe niemodne? :))
Chciała w piłkę jakąś, w badmintona, akrobatykę, ale jak tamto chciała to ja nie zorganizowałam żadnego z . Trochę bo siedzi w szkole do 16, lub 17, no to wygladało że czasu nie ma. W końcu był tenis o 19 w piątek,co sie udawało przez miasto zdąrzyć po lekcjach, bo nie że pod domem, nad wisłę trza było, bo towarzystwo ważne jest :-). No i dochodząc do rugby, się okazało że drużynę dziecięcą powołano przy drużynie w której, tu Jarecka usiądzie wygodnie, gra moja siostra. No i dzieci me szt 2 zaczęły na treningi uczęszczać. Po pierwszym nokaucie, co to dziewczyna w klatkę dostała i oddechu złapać nie mogła, przestała grać w meczach. Tylko trenuje. Bo ona jedyna dziewcznka w drużynie:-) gra tylko w tacza:-) kontakt odpuściła, ku radości mej wielkiej. Sie rozpisałam, miejsce Jareckiej zajmując, mam nadzieje jarecka nie ukatrupi. Pozdr A
Usuńzdążyć :-) bardzo przepraszam, ale juz wiadomo czemy dziatki me na reedukację biegają. No i Jarecka wielką literą ta od ukatrupienia.
UsuńZaiste, tchnie świeżym pięknem.
OdpowiedzUsuńA nazwę fabryki jakbym gdzieś widziała... Aż poszłam sprawdzić do łazienki... Mamy spłuczkę z tejże.
Bez pięknego obrazka :(, ale też rodzi spokój. :)))
Bingo! Sanitariaty też robią, jak już sie w glinie babrać, to porządnie :)
UsuńA spłuczka wszak generuje morza szum - to dopiero koi nerwy!
Bardzo miło tak sobie z zakupem porozmawiać.Ja na ten przykład już drugi dzień z figami bawię zwiedzając Chorwację od strony Adriatyku.Jedne jem ze skórką inne bez:)
OdpowiedzUsuńA z makiem próbowałaś?
UsuńNie za dobrze Ci? Drugie wakacje zagraniczne? Kokosy widzę robisz na tych pierogach ;P
Sulejukowa dom pobudował,to ja se zagranice nie pojadę?;)
Usuńhmmmmm......do mnie także by on przemówił!
OdpowiedzUsuńAnonimie, błagam, podpisz się choć parafką, bo odczuwam niepokój, gdy nie wiem, kto mówi ;)
UsuńO! Dla mnie też jakoś mile znajomy.
OdpowiedzUsuńOn też zna Józefa :)
UsuńPrzepiękny talerz a to zdjęcie-cudowne dopełnienie....
OdpowiedzUsuńJak pierwszy raz wyguglałąm zdjęcia Verdens Ende to aż mnie zatkało z zachwytu
UsuńTalerz starszy ode mnie :) ale, że Jarecka odnalazła oryginalne zdjęcie.... piękne miejsce...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Fabryka od 1969 do lat osiemdziesiątych bodaj wypuszczałą co rok kolekcjonerski talerz bożonarodzeniowy i Fistaszkowa znalazła swojego rówieśnika.
UsuńOsoby urodzone po roku osiemdziesiątym uważam za smarkate i siusiumajtki ;DDD
No i tak ostatnio się czuję :/ ....
Usuńwysiadając do pracy na przystanku przy szkole starsza Pani siedząca obok mnie mówi: "o młodzież do szkoły wysiada"
na to ja "już nie taka młodzież"
Pani: "a co? masz już 18 lat?"
ja: "nie... 30..."
Pani przeżyła szok...
No i super. Widziałam Cię na fotach z Waszych wojaży i się tej pani nie dziwię :)
UsuńFaktycznie, ma cos w sobie... Musze" obczaic" cos takiego dla siebie, co by miec na oku, jako ze do tych cierpiacych na nadmiar energii NIESTETY! nie naleze;)
OdpowiedzUsuńNa swój kominek sobie popatrz. Toż to jest ekran dobrej energii!
UsuńZajrzałam tu zupełnym przypadkiem i cóż widzę?.... Byłam tam kilka lat temu, trzeba jechać na sam koniec świata (południowy), gdzie jest piękne miejsce nad morzem i mnóstwo wielkich kamieni przy brzegu. A żelazny kosz służył do palenia ognia. Serdeczności :-)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę :)
UsuńA przypadki nie istnieją :))
widok zapiera dech w piersi!
OdpowiedzUsuńEch, być tam naprawdę!
UsuńO proszę, to się Jareckiej udało mieć koniec świata u siebie w domu:))
OdpowiedzUsuńPs. Mam problemy z bloggerem. Nie moge wejść na swojego bloga:((( Czy Jarecka wie jak temu zaradzić?
Pojęcia nie mam :(
UsuńPrzez !8 lat, raz, dwa razy do roku, snulismy sie po korytarzach CZD.Nie liczac dluzszych pobytow, ale o tym , to chce zapomniec. Zaiste, poziom pogody ducha, rosl niebywala po powrocie do domu.
OdpowiedzUsuńCzytalas trylogie? To chyba ciekawy projekt?
Talerzyki o podobnje kolrystyce-zbieram namietnie.
Pozdrawiam Jarecka:)
Mógłby być ciekawy, ale... dwie godziny na pupie to dla pierwszoklasistów trochę przydużo, nie sądzisz
UsuńBloggerze, jeszcze nie skonczyłam!
Usuń...? Nagłośnienie fatalne. Moja córka rozpłakał się, bo chciała słuchać a się nie dało. Dzieci naokoło dostawały kręćka z nudów. Trzeba by to dla każdej klasy osobno...
A taki fajny fragment wybrałam; krótki, z akcją, z puentą - inni rodzice mieli nawet wydrukowane zdjęcia miejsc, w których dzieje się akcja wybranych przez nich zdarzeń, były krótkie prezentacje filmowe - niestety prawie niewidoczne w jasnej sali gimnastycznej. Idea fajna ale wyszło jak zwykle :/
SZkoda...
Usuń