Na dnie spływa ku rzece słoneczna ulica, lawiruje pomiędzy stuletnimi kasztanami - i tą ulicą szła kiedyś Jarecka w dzień słoneczny, jasny i ciemny zarazem, bo cienisty.
A naprzeciw niej pięła się w górę grupa jak z filmów Felliniego - anioł, szczudlarz i jeszcze parę dziwadeł.
Przez te kilka minut, gdy szli ku sobie i przygladali się sobie nawzajem, Jarecka i kolorowa gromada z naprzeciwka ważyli tyle samo - byli jednakowo dziwni i zwyczajni, na miejscu i z innej bajki.
Szczudlarz posypał Jarecką srebrnymi papierkami, anioł zatrzepotał, karzeł w meloniku się ukłonił - i każdy poszedł w swoją stronę.
W miasteczku C, tam, gdzie Jarecka pędziła studencki żywot, wiosną kwitły magnolie.
Nie takie krzaczki, jakie znacie z ogródka sąsiadów! To były magnolie-drzewska, magnolie-sekwoje! W każdym ogódku magnolie-Bartki, całe w kwiatach, kwieciskach, kwiatorach wielkich jak wiadra. Spomiędzy tych różowych obłoków schody wylewały się miękkimi kałużami, wystawały wieżyczki i owalne okienka.
W jednym takim okrągłym, szeroko otwartym okienku stała Jarecka i szorowała zęby.
Bardzo ją śmieszył odgłos szczotkowania odbijany od leciwych ścian, gdy tak wypełniał zieloną ciszę zamkniętą jak toń wody wysoko nad głową.
I znów - trywialne ablucje i monumentalna zieloność były jednakowo doniosłe i banalne, jedyne i pospolite.
...
eh...miło powspominać przy okazji czyichś (Jareckiej?) wspomnień... z zieloności nie wychodziłabym,wcale...
OdpowiedzUsuńTaka zieloność z zapachem zaraz po deszczu... :) ech... rozmarzyłam się, bo zaraz muszę iść odśnieżać samochód :(
OdpowiedzUsuńCoś podobnego!
UsuńAle pamiętam taką Wielkanoc, że jak jechaliśmy do znajomych to przez chwilę zdawało mi się, że na kolędowanie...
Chcę pozostać w tej bajce!!
OdpowiedzUsuńZ takich bajek sie niestety wyrasta. Szast prast, budzisz się rano i już nie jesteś studentką, tylko stateczną matroną. Trudno sie przyzwyczaić ;P
UsuńJarecko pieknie utkane słowa.
OdpowiedzUsuńNie wiem co powiedzieć, bo wypada wdzięcznie podziękować i sie nie krygować, jednakowoż obracając się po internetach nie mam złudzeń co do mojego pióra ;)
UsuńJednakowoż Jarecka w moim osobistym, jednoosobowym, subiektywnym rankingu wysokie miejsce pisatuje, żeby nie napisać , że najwyższe:-)!
UsuńI w moim też, i w moim! Najwyższe! (że tak z przeproszeniem pozwolę sobie wściubić nos w dysputę między Paniami).
UsuńJaki fantastyczny pomysł! :)
OdpowiedzUsuńKtóry? ;))
UsuńJarecka to i bonsai z pietruchy potrafi.
OdpowiedzUsuńJak to Jarecka :)
UsuńTo samo chcialam;)
UsuńPietruszka przybrała u Ciebie wspaniały kształt bonsai :)
OdpowiedzUsuńOdkryłam to dopiero na zdjęciach. Chyba dorobię pod drzewkiem mini ludziki ryjące na pniu scyzorykiem "A+J=WMBK" :)
UsuńW polskiej części pewnego miasta na C (być może zbieżność przypadkowa) moja estetyczna percepcja omdlewała na widok drzew magnolii. Nie zrobiłam im ani jednego zdjęcia, choć miałam wówczas aparat pasożytniczo przyrośnięty do dłoni, żeby nie stresować serca każdorazowo malowniczym widokiem.
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji witam się w swojej impertynencji, bo choć odwiedzam Cię dość regularnie, jeszcze nie miałam przyjemności (czyt.: odwagi) szepnąć tu słówka
LUcy! Trzeba sie było nie ociągać, Twój komentarz sprawił mi wielką przyjemność, tym bardziej, że zbieżność inicjałów miasta nie jest przypadkowa!
UsuńCzytałam, że na początku XXw. panowała tam moda na te egzotyczne naonczas rośliny i sprowadzano sobie magnolie dla podkreślenia swojego statusu - bo zauważ, że one obrastają tam najpiękniejsze secesyjne domy. Ja mieszkałam w takim z lat 30-tych. Dziś go wyremontowano i przerobiono na papieską kremówkę, fuj. Niewarto korzystać z google maps ;)
W mój mechanizm wpisane jest ociąganie się ;). Trudno wgryźć się w temat, jeśli człowiek przez długi czas jeno milczy i paczy. A potem paczy i nie wierzy, że tu same elokwentiaki piszą komentarze. Tzn. wierzy, tylko nie zawsze jest w stanie sprostać niepisanym wymaganiom, a zaniżać poziom w gościnnych progach to niekulturalnie.
UsuńMagnolie, rzeczywiście, w secesyjnych pozostałościach kwitną, teraz głównie za wysokimi murami i oczy nacieszyć nie można
Nad tymi magnoliami tak się rozmarzyłam.... achhhh :)
OdpowiedzUsuńJUż niedługo :)
Usuńwesołych świąt :-)
OdpowiedzUsuńivonesca
Nawzajem (stuknijmy się jajem ;D)
UsuńJa się już któryś rok z rzędu wybieram do C..., coby tym szlakiem w końcu pójść magnoliowym, a przy okazji te okienka i wieżyczki zobaczyć i mi tak ciągle coś... Jarecka to ma chociaż wspomnienia.
OdpowiedzUsuńWybierz sie koniecznie! Ja sześć lat nie byłam, a wiosną to już ho ho ho!
UsuńJarecka, Ty jesteś osobą, która ma tak zwaną RĘKĘ. Do dzieci, do kwiatów, do robótek. No i na nasze szczęście do bloga. Niech Ci rośnie, niech rozkwita!
OdpowiedzUsuńRękę do kwiatów! - dobrze, że tego nie słyszą moje kaktusy (niech im ziemia lekką bedzie), którym po latach hibernacji wreszcie pozwiliłam odejść :)
UsuńI mnie sie zdarzaja takie "czasowe wpadki". Dobrze pamietam cytat:" W tym wlasnie sek, ze czas nie znosi, a by go zabijano.Gdybys byla z nim w dobrych stosunkach, zrobilby dla Ciebie z twoim zegarem wszystko, co bys tylko chciala".
OdpowiedzUsuńI bywa, ze jestem w ogrodzie babci i wacham piwonie;)
Zapachy mają niezwykły dar przenoszenia w czasie. Zapach stołówki niezawodnie porywa mnie trzydzieści lat wstecz, na wczasy pracownicze w Dziwnówku :)
UsuńSeler jak bonsai ♥ Zastrzeliłaś mnie ;)
OdpowiedzUsuń