Z rana Jarecka wychodzi na mroźny balkon wywiesić pościel Dwójki (celem neutralizacji roztoczy) i zastaje tam zazwyczaj Przytulasa, który gimnastykuje się na mrozie.
Przytulas bardzo o siebie dba, co rano biega do sklepu na rogu i z powrotem ( ale nic nie kupuje, bo nie może się dogadać ze sprzedawczynią) i obowiązkowo wykonuje sto podciągnięć na sznurze do bielizny.
Jareckiej nie umknęło jednak, że kot jest podekscytowany i kogoś wygląda...
Jarecka obstawiała początkowo tę baletnicę, ale ona zdaje się wybrała tego bufonowatego piłkarza, z Dortmundu chyba.
Sprawa wkrótce się wyjaśniła i Jareccy zaczęli rozważać jednak legalizację kociego hostelu. Bo oto nie dalej jak w piątek znalazła Jareckiego w pracy ta oto para. Przyjechali z jakiegoś skandynawskiego kraju, mówili dużo 'O" z dwoma kropeczkami i "A" z dwoma kropeczkami i dużo się śmiali ( tak podobno w Skandynawii mają, chociaż Jarecka wie, że na północy to się raczej popada w depresję, a teraz dni są krótkie nawet w Polsce). Trudno było ich zrozumieć, ale- spryciarze!- mieli karteczkę z adresem Deszczowego Domu i trafiliby tam choćby taksówką. Dobrze jednak, że jakimś cudem Przytulas pokierował ich do pracy Jareckiego, bo Deszczowy Dom to już druga strefa taxi, a może i trzecia.
Strasznie fajne koty, no naprawdę!
piękne słodziaki - kociaki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, przekażę kotom, będzie im bardzo miło, bo to straszne pieszczochy :)
OdpowiedzUsuńale świetniaste!
OdpowiedzUsuńKociambry to naprawdę magiczne Istoty - te Przytulasowe również im dorównują:))
OdpowiedzUsuńŚliczne są:)
Koty to my lubiny:)Baaaardzo:) najbardziej tego Pedro.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne kotki :)
OdpowiedzUsuńCzy to mozna u Pani kupic?
OdpowiedzUsuń