Imaginuj sobie, Czytelniku.
Wiejski sklepik, jakich w Polsce setki tysięcy. Ciemnawo, bo zakratowane okna zastawione regałami z przywiędłymi warzywami. Ściany zielone, na podłodze ubłocony karton. Szwarc, mydło i powidło; ogromny wybór napojów gazowanych, ze dwa napoczęte pudełka ciasteczek na wagę, za szybką lady chłodniczej trochę mielonki, parówek i hermetycznie pakowane hamburgery.
Na ladzie pół szklanki fusiary, za ladą - pani Narogowa, która ma twarz Twojej, Drogi Czytelniku, ženy za pultem z zieleniaka, piekarni czy takiego sklepiku, jaki tu Wszechwiedzący Narrator właśnie odmalował.
Do sklepu wkracza Jarecka, co twarz ma jak Mikołaj Kopernik i po standardowej wymianie zdań (dzień dobry, sześć bułek poproszę, których, obojętnie) następują pogwarki właściwe.
Jarecka: - O, kawka, widzę, relaksik. Ja zaraz kładę Piątka spać, kawkę zrobię i chwilę dychnę.
Narogowa: - Kładzie się z nim pani? (Narogowa raz mówi Jareckiej pani, raz ty, wedle nieznanego algorytmu)
Zdezelowany translator Jareckiej objaśnił, że pyta się ją o sposób usypiania Piątka, więc tłumaczy:
- Nie. Wkładam go do łóżeczka, wychodzę z pokoju i zamykam drzwi.
- A sama...?
- A ja wtedy mogę coś zrobić (Ty, Czytelniku, dobrze wiesz, że Jarecka zajmie się robótkami, czytaniem, lub plaśnie przed laptopem, ale udawajmy, że chodzi o gotowanie, sprzątanie i te tam niewiarygodne nudy).
- I nie kładzie się pani? Ja to się kładałam, jak tylko dzieci mi szły spać! Bo jak to? Dzień taki długi, gdzie do wieczora! Kładź się pani i zdrzemnij! Ze wszystkim jeszcze zdążysz! A chłopa w domu nie ma, to kto cię sprawdzi?
...
Sceneria ta sama, bohaterki także. Dzień zupełnie inny.
- O, jaka laska! - wykrzykuje Narogowa mierząc Jarecką z góry na dół ponad ladą.
Jarecka już otwiera usta, by podziękować za ten niewątpliwy na Zaogoniu komplement, lecz Narogowa kontynuuje.
- Nareszcie, nie? Ile można z tym brzuchem? Ciągle tylko z brzuchem i z brzuchem, już wystarczy, nie?
Jarecka nabiera powietrza raz jeszcze i niezdecydowanie bąka:
- Czy ja wiem...
- No już dajcie spokój! - grzmi Narogowa - wystarczy!
...
Teraz akcja przenosi się do innego sklepu, także wiejskiego, także wielobranżowego, lecz samoobsługowego, jaśniejszego i w ogóle bardziej ą-ę.
W kasie, jak w pudełku, zasiada Mario Nowak.
- Macie kajmak, taki w puszce?... - zapytuje Jarecka.
Mario wstaje, zmierza ku właściwemu regałowi i donosi:
- Tylko czekoladowy.
- Masz ci los - biadoli Jarecka - "U Ilony" tylko kawowy, u was tylko czekoladowy...
- Ja ci powiem dlaczego - tłumaczy Mario - jest tu na Zaogoniu taka dziewczyna w ciąży. Ile ona tego zjada! Ile bym nie przywiózł, ten jej chłopak wszystko wykupi!
Doprawdy, ludziska, dalibyśta spokój z tymi brzuchami.
P.S. Urodzinowy tort Jareckiego zawierał kajmak czekoladowy. Jarecki i tak się nie poznał, jak również nie zauważył, że Jarecka przespała bezecnie półtorej godziny - w biały dzień!
Klasyczna OKWL
OdpowiedzUsuńczyli Osoba Która Wie Lepiej.
OKWL nie bez kozery brzmi prawie jak OWL.
UsuńIleż podobieństw jest między OKWL a sową! Na przykład głowa obracająca sie naokoło i prznikliwy wzrok, co to nawet w nocy daje radę.
Jarecko kochana a Ty tylko o tych brzuchach! jak nie w formie inkubatora to jako tortowy pochłaniacz! a swoją drogą zjadłabym kajmakowego torciku :)
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Za tort robiła "krówka", taka wiesz, z krakersami, masą budyniową i bitą śmietaną :)
UsuńJareckiemu wszelkich łask Bożych i zdrowia przede wszystkiem. A Jareckiej, żeby miała jak najwięcej okazji do bezeceństw, choćby i półgodzinnych ;-). Pozdrawiam - silvarerum PS. Fajnie, że macie ferie, przynajmniej człek se regularnie poczyta DD.
OdpowiedzUsuńCieszmy sie feriami, gdyż wieszczę rychły koniec tej blogowej rozpusty :/
UsuńKtoś musi z tymi brzuchami chodzić, żeby taka Pańcia za ladą miała na emeryturę ;) A Wam Rodzinko Jareckich życzę dużo zdrówka i udanych ferii. Oby dużo "interesujących" historii się pojawiło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
D.
Przyznam, że nigdy mi do głowy nie przyszło, że rodzę dzieci po to, żeby zarabiały na czyjąś (choćby i moją) emeryturę :)
UsuńDziękuję za życzenia, historii interesujących jest MASA, jak okiem sięgnąć, żeby nadążyć toto wyłapać, tego mi życz :)
A niektórzy rodzą po to ponoć, żeby miał im kto na starość szklankę wody podać. Pacz, Pani Jarecka, same pielęgniarki człowiek by musiał rodzić. Ja tam wiem, że urodziłam moich dla innej kobiety. Wiedząc to od początku może nie doznam wszcząsu poporodowego.
UsuńPiękne, piękne opowieści! A Jareckiemu sto lat!
"Dla innych kobiet" - brak liczby mnogiej przy moich synach ciut mnie przeraził.
UsuńJa sobie tak pięknie tłumaczę, że rodzę ludzi, z którymi mam wielki przywilej przebywać jakiś czas, nie wiadomo jaki.
UsuńTak sobie tłumaczę i tłumaczę.
Tak. Niby wiem, ale też sobie tłumaczę.
UsuńNo widzisz dobrze Ci doradziła - nie sprawdził Cię :P Że dopiero przy Piątku mogłaś takie bezkarne spanie sobie zrobić to aż żal. Trzeba by kolejnego brzucha do wypróbowania patentu na spanie, z dedykacją dla Narogowej, która podsunęła ten genialny pomysł.
OdpowiedzUsuńZdarzało mi się sypiać w ciągu dnia, owszem, ale bez tego dreszczyku emocji: sprawdzi mnie czy mnie sprawdzi?
UsuńTyle adrenaliny mnie ominęło! Narogowa to potrafi sobie codzienność "podgrzać", nie ma co! Następnym razem jak będę drzemać za dnia spróbuję zostawić Jareckiemu wskazówki, że takie marnotrastwo czasu miało miejsce - jakąś poduszkę ugniecioną, albo co... Pozna sie czy nie?
Żeby życie miało pieprz! :)))
Oj tak, musisz koniecznie spróbować z zostawieniem wskazówki.
UsuńNo i jeszcze pytanie - co wtedy zrobi Jarecki ?
Właśnie to jest ekscytujące. To mnie zastanawia. Muszę podpytać Narogową.
UsuńJarecka, tfu na psa urok - przespałaś półtorej godziny:))
OdpowiedzUsuńLuz, już odczyniłam uroki. Podskoczyłam trzy razy na lewej nodze, splunęłąm na buty, wytarłam, zarzuciłam prawą nogę przez lewe ramię i pięć razy zapukałam do sąsiadów. W drzwi obciągnięte skajem. Chyba już nic mi nie grozi, nie?
UsuńTo zależy, czy udało Ci się tę nogę z ramienia zdjąć...
UsuńNie udało, wyciągnełam dołem, spod pachy :)
UsuńUwielbiam takie panie. Uwielbiam. ;-)
OdpowiedzUsuńNieustające źródło inspiracji :)
UsuńJareckiemu- pomyślności i zdrowia, proszę przekazać.
OdpowiedzUsuńI pozdrowienia od kota szczęściarza przesyłam, ma się dobrze ze swoim kocykiem.
To już rok minął, ale dalej mile wspominam
pozdrawiam A.
Jarecki już sobie życzenia i dziękuje wszystkim.
UsuńA czy w ciągu ostatniego roku zagrałaś w totka? Jak Cię wyciągnęlim z takiej pelnej michy, to może i w totka by na Ciebie wypadło? :)
grałam, grałam, ale w totka na mnie nie padło. Inne "szczęścia" nam Szczęściarz przyniósł i zatrzymał w domu. Sporo życzliwości do tej michy wrzuciłaś i sporo go z tej michy wyciągnął i przywiózł do nas. Dziękuję Ci bardzo i ciepłe myśli posyłam. Powodzenia. :)
UsuńEee.. czyżby wcięło mój komentarz? a może Jarecka skasowała, bo ją w nim zdemaskowałam? ;>
OdpowiedzUsuńprzecież ja tylko tak niewinnie zainsynuowałam.. bo skoro Jarecka się tym nudnym zajęciom nie oddaje, to co miał Jarecki zauważyć? że przerobiła mniej oczek? :P
Kto powiedział, ze sie nie oddaje? :(
UsuńALe to dopiero są niezauważalne rzeczy! Już lepiej przyjrzeć sie robótkom. Co ugotuję/upiekę - zjedzą, co posprzątam - szkoda gadać.
oj Jarecka, zluzuj portki ;) przeca wszyscy wiedzą, że się oddaje, a w oczach wielu jest wręcz mistrzyni ogarniania gospodarstwa domowego. A teraz niech Jarecka przeczyta co tam w nawiasie sama napisała, to stąd ta hiperbola.
UsuńNo i na noc strzeliłaś taki ubaw, że..jak tu zasnąć spokojnie..? Bez wyobrażeń kręcącej się za ladą Narogowej - "wszystkowiedzącej" Pani ze sklepiku:)))
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba się zdrzemnąć i w dzień, a jakże!:)
Pozdrawiam cieplutko:)
Ja zasadniczo nie lubię spać w dzień, szkoda mi czasu i światła słonecznego. Do niedawna po prostu mój organizm nie potrafił przejść w dzień w stan wstrzymania. Ale teraz już wiek/zmęczenie materiału chyba - zdarza mi się odpłynąć około 14-15 :)
UsuńCałe szczęscie, że Narogowa na bungee nie skakała :)
OdpowiedzUsuńTego nie wiemy! Tego nie wiemy! :))))
UsuńA i ja od czasu do czasu składam wielkie dzięki za fakt istnienia drzemki poobiednej! Są takie dni, że bez niej - ani rusz! Nawet kawa nie pomaga... Wtedy, droga Jarecko, co tam światło, co tam czas, SPAĆ!!!
OdpowiedzUsuńByle tylko chłop się nie domyślił... ;P
UsuńMoże i nie sprawdzi, ale jak listonosz akurat przyjdzie? I poduszkę odciśniętą na twarzy przyuważy? To i Narogowa od razu się dowie. O! ;)
OdpowiedzUsuńPS Też nie wpadłam na pomysł z drzemkami! Taka strata! :D
Listonosze przychodzą ZAWSZE gdy nie ma mnie w domu. Wychodzę z domu na 10 minut, po dzieci jadę, wracam - przesyłka leży pod drzwiami. Za winklem się czają czy jak? Niewidzialna ręka?
UsuńPS. Nic straconego...
Pomyslnosci wszelkiej-Jareckiemu!
OdpowiedzUsuńZ moimi , jak spaly, wychodzilam na spacer. A-nie, wroc. Wychodzilam na spacer, zeby pospaly na dworze. Jak zasly:) to ja wyciagalam spod wozka gazetke, ksiazke. Cudne to byly chwile. Czasem zas plotkowalam z poznana w parku-przyjaciolka. Przyjazn trwa do dzis. Spacerki mialy miejsce 20 lat temu.
Ja z JP nie miałam tak różowo. On sypiał najwyżej 40 minut a jak nie spał był tak absorbujący, że nie mogłam zrobić NIC. Te jego krótkie drzemki wykorzystywałam więc na jedzenie :)
UsuńTo mnie Jarecka utwierdziła w przekonaniu, że pierworodni tak mają. Wykańczają matki na dobry początek ;)
UsuńUśmiałam się. Popieram radę w kwestii spania po kryjomu:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNo i się uśmiałam do łez :D
OdpowiedzUsuń