Tylko tak można wytłumaczyć dlaczego po domu Jareckiej pęta się młody człowiek mówiący"wciągać"zamiast "jeść", "wbijać" zamiast "przyjść" oraz drugi, po prostu mówiący (!).
To także wyjaśnia, dlaczego postać, jaką Jarecka ogląda w lustrze jest starsza od niej samej o ładnych parę lat.
Ta zmarszczka, która z lewej strony łagodnym łukiem omija kącik ust już nie znika.
***
No i od czegóż tu zacząć zapuszczoną kronikę, żeby ocalić od zapomnienia te obrazki nie tak ważne, by wklejać w rodzinny album, lecz dość kolorowe by ucieszyć oczy?
Na przykład taki obrazek, na którym Jarecka rozmawia z dyrektorką zaogońskiego przedszkola na chwilę przed tym, jak dozna rozdwojenia osobowości (Jarecka).
- To straszne - mówi dyrektorka - mam w tym roku tylko trzy miejsca. Rodzice zostawiają swoje sześciolatki w przedszkolu i tylko trzy, słownie TRZY miejsca mam dla nowych przedszkolaków. Piątek na pewno się załapie, wy jako rodzina wielodzietna...
Jarecka, do niedawna przeciwniczka posyłania trzylatków do koszar pozwala swoim poglądom swobodnie ewoluować ale przez jakieś sentymentalne przywiązanie, głęboko ukryty perfekcjonizm (przynajmniej w dziedzinie: macierzyństwo) czy zwykłą głupotę obnaża przy rozmówczyni swoją ambiwalencję.
- Ja właściwie nie jestem pewna, czy Piątkowi to potrzebne już-już... Ja i tak będę pracować w domu. Byłoby co prawda fantastycznie móc wykonywać pewne czynności bez Piątka na plecach/pod nogami/w kontrze, ale gdyby jakaś samotna matka, ktoś, kto bardziej tego miejsca potrzebuje... - rozpędzała się Jarecka na fali własnej fajności, że bodaj łzy wzruszenia napłynęły rozmówczyniom do oczu.
Nieszczęsna!
Kilka dni później, gdy Jarecka szła przedszkolnym korytarzem, drzwi sali jakichś tam wiewiórek uchyliły się i czyjaś ręka wciągnęła Jarecką do środka.
- Widziała pani, a? - cedziła pani od wiewiórek - nie przyjęła Piątka. Dostaliście miejsce, byłam w komisji to wiem, ale dyrektor powiedziała, że wam nie zależy. Pani sobie nie da! Należy wam się! Po co ma to miejsce dostać ktoś tam.. ja już wiem, kto. Pani się nie zgodzi!
Rzeczywiście, na liście przyjętych Piątek znalazł się tuż pod kreską, na pierwszym miejscu listy rezerwowej.
Jarecka wyszła z przedszkola nieco rozwarstwiona. Pierwsza warstwa ze szlachetnej materii utkana mówiła: ach, to znak od niebios, że jeszcze nie pora. Może rzeczywiście ktoś bardziej potrzebuje, może to dla Piątka lepiej jeszcze pospać dłużej w domu. Zresztą, może szybko jakiś elew się wykruszy i wtedy hop, Piątek wskoczy z listy rezerwowej, gdy pierwsza fala wrześniowych łez niewiniątek już spłynie do Wisły?
Ale druga warstwa, ze słomy, szeptała: jaki znak od niebios, co to za dyrdymały? Raz w życiu coś ci się NALEŻY Jarecka i dasz się tak wyrychtować? Odwołanie pisz frajerko! Że co, że będziesz Piątka uczyć w domu literek i piosenek o angielsku? Żartujesz? A kto będzie zasuwał z odkurzaczem po tych metrach kwadratowych? I jakie: pośpi dłużej? I tak przecież musisz go zwlec z łóżka, żeby odwieźć do szkoły resztę ferajny!
- No i co zrobimy Jarecki?
- Nic. I tak ktoś z tej listy odpadnie, szkoda robić dym (skoroś sama temu winna - tego litościwie nie dodał). Będziemy się martwić we wrześniu.
Pokrzepiona spokojem męża Jarecka szlachetnie nie robiła nic.
Do czasu, gdy sprzedawczyni w zaogońskim sklepie nie pochyliła się ku niej mrucząc: - Jak to tak? Widziałam, że nie dostaliście miejsca w przedszkolu? Przecież wam się NALEŻY!
I Jarecka już już rozwarła usta, by jakoś się bronić, gdy ekspedientka wysyczała:
- Ja bym sobie tak nie dała.
I Jarecka połknęła to, co chciała powiedzieć, i wyszła ze sklepu z mocnym postanowieniem napisania odwołania od decyzji komisji rekrutacyjnej, no bo co w końcu, kurczę blade!
Zanim napisała spotkała jednak znajomą mamę, która zgodziła się, że to dobry pomysł, żeby Piątek nie zaczynał przedszkolnej kariery już od września.
Ale potem woźny szkolny zastąpił jej drogę ze słowami: jakże to, pani sobie nie da, NALEŻY wam się!
I Jarecka podniosła z ziemi ten brudnopis odwołania, co już go zmięła i rzuciła do kosza (nie trafiła), wygładziła na kolanie i obiecała sobie dokończyć.
I tak w koło Macieju
Aż zadzwoniła pani dyrektor i powiedziała, że jedna osoba nie podpisała deklaracji woli i na to miejsce wskakuje Piątek. Oraz najserdeczniej dziękuje Jareckiej za wyrozumiałość.
***
Albo taki obrazek, na którym Jareccy szybkim krokiem przemierzają najmroczniejszą z dzielnic Metropolii, bo oto znajomy muzyk zaprosił ich na koncert.
Ale o tym innym razem.
C.D.N.
*Zasadę działania tych urządzeń do dystrybucji czasu przybliża Terry Pratchett w Złodzieju Czasu.
Nalezy sie! Bierz!
OdpowiedzUsuń(Ostatecznie, wiadomo, zaraz jakas zaraze przyniesie z placowki, wiec tak od razu tej pepowiny nie utniesz, raczej bedziesz coraz bardziej rozciagac, w nadziei, ze w koncu szwy pojda :-)))
Ta. I ja myślę, że jeszcze się Piątuniem nacieszę po pachy ;)
UsuńPiatek juz taaaaaaaaaaaki duży. Niebywałe. Za szybko!
OdpowiedzUsuńBardzo duży! Ostatnio wysłuchał cierpliwie całej książki, takiej, gdzie więcej tekstu niż obrazków (Basia i piłka nożna). Taki duży :)
UsuńO jakże znane mi takie rozdwojenie jaźni! Co prawda nie w sprawie przedszkola, jednakowoż moja kartka to mięta była, to rozprostowywana na kolanie, aż w końcu zamknęłam się na trzy spusty, rozmowę odbyłam jedynie z tą kobietą w lustrze, co też ode mnie starsza jest sporo i decyzję podjęłam.
OdpowiedzUsuńJak widać Jarecka ma więcej szczęścia i rozwiązanie rozdzierających ją wątpliwości samo na nią spada przez telefoniczne łącze.
A tak w ogóle, to jeszcze nie pogratulowałam Wam teleportacji, więc niniejszym nadrabiam to zaniedbanie i lecę nadrabiać resztę zaległości :))
Ja tej z lustra w ogóle nie ufam! Zmienia zdanie co i rusz. Nie mogę na niej polegać :/
UsuńMimo przeprowadzki zostaje ta sama szkoła i przedszkole ? (to tak typowo z ciekawości)
OdpowiedzUsuńTak!
Usuń