Właściwie to już Anię z Avonlea, a to trudniejsza lektura i Jarecka raz po raz musi się wpuszczać w gąszcz wyjaśnień, na przykład dlaczego niejaki Parker powinien się wstydzić swojej gotowości do przehandlowania głosu wyborczego. Jeszcze trudniej wytłumaczyć, dlaczego niebieski Dom Ludowy jest gorszy od zielonego.
Emocje jednak nie słabną i "wieczory z Anią" w sypialni Jareckich oczekiwane są z entuzjazmem.
Po przeczytaniu dwóch, trzech rozdziałów Jarecka odprawia córki (no cześć pa, kochane, idźcie spać, dobranoc. Idźcie spać. No pa. Dobranoc. Paaa! Idźcie spać!! SPAĆ!!!) a sama brnie na wyrywki naprzód, po kilka stron przez strony, rozdziały i tomy.
Kiedyś czytała o Ani jak o rówieśnicy, potem jak o zabawnym dzieciaku...
WTEM!
Ania ze Złotego Brzegu, ostatnie trzy rozdziały.
Ania Blythe jest żoną Gilberta od piętnastu lat, matką sześciorga dzieci żyjących i jednego Niebianina, co naszą Jarecką ustawia TUŻ ale jednak ZA Anią, ze stażem małżeńskim o rok krótszym i w plecy o jedno całe żywe dziecko.
Reszta właściwie się zgadza. Ania przegląda się w lustrze; no niby jeszcze podbródek jako tako, nos okej, włosy eeech lepsze nie będą, idźmy dalej, ale ten Gilbert to już wcale na mnie nie zwraca uwagi a ja już tak się w tym domu zakopałam, że w sumie mu się nie dziwię, buuu.
Gilbert popełnia przestępstwo za przestępstwem bo najpierw zapomina o rocznicy ślubu a potem przyjmuje zaproszenie na przyjęcie, na którym będzie obecna jego była sympatia, i nie tylko przyjmuje, ale jedzie tam z Anią i jest miły dla tej Krystyny, która jest piękna, elegancka i zawodowo aktywna, czyli wszystkim Aniom na sali nóż w serce.
Najlepsze zostaje na koniec, to znaczy rozmowa Blythe'ów w sypialni, po powrocie z kolacji.
(Lecz co się tam dzieje w tle tej rozmowy - oto pole dla imaginacji! Małżonkowie gadają jak najęci a tu albo nie wiedzieć czemu spada na podłogę wisiorek - prezent na rocznicę, o której Gilbert jednak pamiętał! - albo Ania ni z gruchy ni z pietruchy wzdycha: "Ach, Gilbercie, żeby ta chwila trwała wiecznie!" A to Gilbert niby od czapy cytuje z Biblii zdanie o dobrej żonie, która całe życie robi mężowi idobrze a nie źle - Jarecka zaś wachluje wypieki zakładką chociaż uważa, że aż tyle pytlować w łóżku chyba niepodobna)
Te komplementy, takie w punkt i sama słodycz:
Gilbert: Aniu, Krystyna jest w twoim wieku a wygląda dużo starzej!
Ania: Gilbercie, dr Iks jest chudy jak szczapa, dr Igrek tłusty jak pączek, W PORÓWNANIU Z NIMI jesteś taki przystojny!
I jest radość, i pojednanie, nieporozumienia wyjaśnione, i spadają brylantowe wisiorki.
***
Cóż, późna pora, idźmyż do sypialni pogadać.
Brylantów nie będzie, bo do rocznicy jeszcze kilka miesięcy - ale przynajmniej wiadomo jak się odezwać!
I pomyśleć, że tyle mnie ominęło przez to, że w podstawówce miłością do Ani nie zapałałam... czytanie skończłam na przedostatniej stronie... bo skończyliśmy ją omawiać.... młoda i głupia.... może to dobry czas aby do Ani wrócić...
OdpowiedzUsuńZawsze jest dobry czas! Najlepszy oczywiście tom pierwszy, ale jak widać, w każdym można znaleźć coś o sobie. Eee, dla siebie.
Usuńwiecie że ja tez nie czytałam Ani...oddawałam się lekturze Tomków, a na miejscu pierwszym był Winnetou ;-)
OdpowiedzUsuń....może rzeczywiście trzeba nadrobić ;-)
pozdrawiam
ivonesca
Przebóg! Naprawdę, jest Was więcej??
UsuńKto jeszcze nie czytał Ani, ręka w górę!
No i kochana, jak nie dzieciom, to wnukom i sobie przy okazji :)
Ja tam czytałam wte i wewte i jeszcze teraz nie raz zaglądam :)Fajnie, że jest to pole do imaginacji, co nie? Nie ma to jak niedopowiedzenia.
OdpowiedzUsuńEmocje jak na grzybach! Niech się schowają Harlequiny :)
UsuńJa czytałam wiele, wiele razy,przeczytałam wszystkie tomy. Ostatnio czytałam siostrzenicy przed snem. Kończyło się tak,że ona zasypiała, a ja czytałam sobie dalej. To jedna z moich ulubionych lektur z dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńA mnie w dzieciństwie się podobała, ale potem jeszcze bardziej :)
UsuńW Święta obejrzałyśmy z dziewczynkami film, ten z 1985, jest fajoski, choć długi, jeśli wziąć pod uwagę, że na widowni siedziała Czwórka lat sześć.
A potem ten z 2016. Odradzam. Historyjka na motywach, po wierzchu. Ania irytująca, z ciągłym wytrzeszczem i makijażem, choc na oko ma może z osiem lat, nie 11 jak w książce. Musze zapomnieć, ze to widziałam :)
Dalsze części filmowe jeszcze gorsze - radzę omijać szerokim łukiem.
UsuńTo pisałam życzliwie ja czuły silvarerum z rozdartą zasłoną ��
Miało być czyly ale automat wie lepiej ;-)
Usuńumarłam ze śmiechu!
OdpowiedzUsuńJak ja kocham, jak się Jarecka bierze za analizę literacką! Albo ja jakoś nieuważnie czytam, albo odporna na logiczne myślenie jestem, bo NIGDY nie zauważam tych perełek. Czytając Anię (dowolny tom) ckliwość mnie zalewa i nic innego nie dostrzegam ;)
Na szczęście masz mnie, ja Ci wyjaśnię, co w trawie piszczy :)
UsuńA do czytania między wierszami wytresował mnie Nabokov :)
UsuńAnię przeczytałam w III klasie. To był październik, odmawialiśmy całą rodziną różaniec, a ja grzeszna, kryłam się za łóżkiem i czytałam, bo nie mogłam się oderwać. Och, jak ja wyłam, gdy Mateusz umarł...
OdpowiedzUsuńJa też! Spodziewając się, że głos mi się załamie, gdy będę o tym czytałam dziewczynkom, najpierw przeczytałam sobie ten rozdział kilka razy, żeby się uodpornić. A tym moim dziewuchom ani oczy sie nie spociły, dasz wiarę?
Usuńgdy będę o tym CZYTAĆ ;)
UsuńCzytałam, nie raz, nie dwa... Potem z radością patrzałam jak moje córki polubiły Anię. Już jako stara...ekhm...dorosła kobieta wracałam do Ani. Narobiłaś mi smaka Jarecko, chyba odświeżę znajomość z Zielonym Wzgórzem, Szumiącymi Topolami i Mary St Mead.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia - silvarerum :-)
PS. Krystynę cechowała jeszcze nadmierna gadatliwość i podwójny podbródek, a tego esteta Gil nie mógł zdzierżyć ;-).
PS.2: Rozdarłaś załonę mej niewinności. Nigdy na scenę rozmowy Gilberta z Anią po powrocie nie patrzałam w ten sposób.
ad PS.1."Ach, jak to wspaniale Aniu, że Ty zachowałaś smukłą figurę". Pff, patrzcie go. Zasadniczo to miło z jego strony, że tak obgadał Krystynę i że tak analizuje uroki (i fryzurę, i sukienkę, i biżut) swojej żony, strach jeno pomyśleć, co by to było, jakby się była jednak roztyła, hm.
Usuńad PS.2. Ja rozdarłam?? Ona już była rozdarta jak przyszłam! :)))) A te dzieci to sobie niby z sierocińca wzięli? :))
Dobry maz zawsze znajdzie mozliwosc powiedzenia zonie komplementu. Jakby Ania sie roztyla, a Krystyna pozostala szczupla, to by sie Gilbert zachwycal kobieca figura zony, niepodobnej do sylwetki podlotka.
UsuńJa znam jeden cytat z Ani na pamięć, a idzie on tak: "(...) i złożył na jej ustach pierwszy gorący pocałunek." W mózgu mi się ten fragment wypalił żywym ogniem, gdy przeczytałam go pierwszy raz. Teraz rzadko co mi się tak wypala. Mózg mi się zrobił z azbestu, albo płomień już nie ten...
OdpowiedzUsuńJest moc, c'nie?
UsuńCo prawda to cytat z takiego rozdziału, gdzie też dużo gadają i ja byłam (dziś) bardzo zdziwiona, że oni dopiero na końcu tej gadki się pocałowali. Ale dobra, jak pierwszy, to pierwszy; )))
No, cóż - nie te czasy, teraz znajomość (o miłości nie wspomnę!)zaczyna się zgoła inaczej! O tempora! O mores!
OdpowiedzUsuńA ja z bólem serca muszę pogodzić się z faktem, że moja dwunastolatka przebrnęła przez Anię ze znudzeniem. Ale jest nadzieja, w domu jeszcze dwie panienki. Muszę nabyć nowsze wydanie "Ani" a nuż do nich przemówi?
Ania
Muszę zasięgnąć rady kogoś mądrego, jaki przekład najlepszy, bo już pora nabyć własny zestaw a nie z biblioteki nosić.
UsuńAnię łykałam, zamiast czytać. Kocham!!! Musze podsunąć córci i sobie też odświeżyć :) Nie pamiętam już scen łóżkowych :)
OdpowiedzUsuńBo ich tam nie :)) trzeba użyć imaginacji :)
UsuńWidać że masz dar do pisania :) Bardzo miło się czytało. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńI u nas Ania powróciła. Najstarsza córka czyta z wypiekami na twarzy kolejny raz :)
OdpowiedzUsuńJa dociągnę z nimi już tylko do końca Ani z Avonlea. Dalej niech już czytają same. Teraz albo za kilka lat :)
UsuńI ja się ucieszyłam jak moja córka, zareagowała na Anię tak jak ja. Czyli pochłonęła wszystkie części jak sie najszybciej dało.
OdpowiedzUsuńA zabawne, że sięgnęłam po Anię, po tym jak koleżanka spóźniła sie na lekcje. Bylo to juz 30 lat temu, a pamietam:tego dnia zaczynalisnmy od 2 lekcji czyli od jakiejś 8:50 i nasza surowa polonistka cisneła o przyczynę spóźnienia, bo chyba nie zaspała... Koleżanka szczerze lub sprytnie oświadczyła, ze sie zaczytała. W Ani wlasnie. Nauczycielka wręcz ją pochwaliła za to spóźnienie. A do mnie dotarło, że jestem już wystarczająco duża by czytać sławną Anię z Zielonego Wzgórza.
Brawo ta koleżanka! Rozumiem nauczycielkę, że się dala podejść.
UsuńOstatnio był u nas ksiądz po kolędzie i na widok regału z książkami ucieszył się, powiedział że to teraz rzadko się zdarza. A książek mamy w domu mało (wszystkie dla dzieci na górze, więc w salonie tylko ten jeden wąski regał), głównie prezenty, zazwyczaj książki wypożyczamy albo czytamy w czytniku. I to zrobiło na nim wrażenie. Szok i smut.
Ja tez kilka lat temu odkryłam bibliotekę. Gminną:-) no nie sposób, kupować wszystkiego co sie chce lub musi-lektury szk.córka- przeczytać.
OdpowiedzUsuńU nas zawsze było dużo książek, niestety troche gorzej z miejcscem do skladowania i czasem do czytania. Jak to było? Kwestia organizacji...
Hm.. i dlatego troche nie chce mi sie wierzyć, ze rzadko sie widzi ksiazki w domach. Kurzą się, moze ludzie maja pochowane.
Moja reka w gorze-nie czytalam Ani. Podobnie, jak czytelniczka wyzej, wolalam Maya, Szjklasrkiego, Bahdaja. I inne, takie niezbyt dziecieco-mlodziezowe historie. Bo pewnie malo kto, jako dziesieciolatek czytal Dekamerona;)
OdpowiedzUsuńAlbo literature obozowa. Moja mama, krecila mi kolka na czole. ;)
Napisz proszę c.d. tej historii:)
OdpowiedzUsuń