Ach, żebyż być Caravaggiem i móc odmalować dla potomnych cały splendor tej sceny!
Oto kuchnia wypełniona wypełniona zielonym światłem a w niej, niby w butelce po Heinekenie, zanurzone trzy niewielkie postaci adorujące dzieciątko.
Dzieciątko, jak przystało Dzieciątku, promienieje i błogosławi.
(Właściwie zielony jest półmrok, nie światło. Za oknem rośnie lipa i aż do jesieni każdy promień słońca jaki wpadnie do Deszczowej Kuchni będzie miał kolor zielony. Jarecka wolałaby światło w kolorze światła ale kto ją tam będzie pytał! Przez całe lato sąsiad zza okna, pan Gołąbek, swoją warczącą krajzegą potnie na deski całe drzewo świata - tylko nie tę lipę)
W szmaragdowej poświacie bieży ku dzieciątku Jarecka z zieloną łyżką. Przedziera się przez tłum gapiów żądnych sensacji.
Piątek nie dowierza, ale próbuje jabłka dotychczas zakazanego i po chwili zajada jakby całe życie nic innego nie robił. Widownia wpada w szał!
- Mamo, nie tak dużo! Nie tak szybko!
- E! E! - elokwentnie protestuje Jarecka.
- Nie pouczaj mamy - strofuje Trójka, która w lot pojęła sens wykrzykiwanych głosek - mama nie jest małym dzidziusiem!
Dwójka (jakże przytomnie): - ale Piątek jest.
Ach, żebyż być Boticellim i móc oddać cały wdzięk tej sceny, gdy Jarecka pochyla się z łyżką nad leżaczkiem syna!
Może wtedy Jaśnie Panicz przestał by się dąsać, że ominęła go ta wiekopomna chwila.
pierwsza!
OdpowiedzUsuńprzepraszam, nie mogłam się powstrzymać od spontanicznej ekspresji triumfu :) to mój debiut w komentarzach, ale czytam od wielu miesięcy i chciałam Tobie Jarecko powiedzieć, że Cię kocham bardzo i że - co nie jest przesadą, choć może brzmi przesadnie - jesteś jednym z czynników ratujących moje bycie-matką-i-żoną. ratujących przed poczuciem beznadziei i zmęczenia i takiego jakiegoś "nie da się". u Ciebie jest tak jasno jakoś, że mi się gęba cieszy do każdego wpisu i się inspiruję i często sobie myślę "a co by Jarecka zrobiła w takiej sytuacji" i wtedy zaraz się jakieś fajne, dobre rozwiązanie znajduje. A jak nie rozwiązanie, to przynajmniej podejście. Dzięki! (to pisałam ja, lindgren, tylko się nie znam na tych wszystkich profilach do podpisywania komentarzy)
OdpowiedzUsuńA ja z Jarecką mam podobnie. I nie mogę się nadziwić jak Jarecka znajduje czas na szycie, szydełko, stadko dzieci i jeszcze wdzięczne opisywanie wszystkiego na blogu. Czytam dalej i mocno ściskam :)
Usuńi ja Jarecka kocham! czytać mogę dniem i nocą i podziwiam podzielność uwagi względem potrzeb własnych (tworzenie) i innych (dzieci!)
Usuńświetnie, że Piateczkowi jabłka smakują :) Syncio niewiele lubił za to teraz pożera wszystko! łącznie ze szklankami...
i zielonej poświaty zazdroszczę bo u mnie tylko słonecznie albo pochmurnie, zero uroku :)
UsuńLindgren: Astrid??? :)
UsuńBardzo się cieszę, jeśli w jakiś sposób mogę być pomocna :)
Kakulka: odściski! Ano czary Mary, samo się robi ; D
Wiewió: dajta już spokój tym laurkom ;)
Ziemniakiem Piątek wzgardził.
To prawda, drzewko za oknem robi klimat, ale nadmiar klimatu też nie służy... ciemno albo tak jaskrawo zielono, że oczy bolą. Jak widzisz nastrój mam ogólnie marudzący :)))
Ty po prostu spakuj Piątka i wyruszcie na nasze słoneczne poddasze na ciacho z kawką :)
UsuńWiesz ile nerwów mnie kosztuje dojechanie dokądś po raz pierwszy? :))
UsuńWiec i ja przyłącze się do tych wyrazów uznania dla Jareckiej :)))
OdpowiedzUsuńpowinni opublikować tego bloga i rozdawać każdej matce przy porodzie :)))))
a Piątkowi życzę radości z poznawania nowych smaków :)
Byle nie przed! Byle nie przed!
UsuńBo ja straszę porodami!!!
Nakarmiłam Piątka jabłkiem, bo nie zrobił kupy przez tydzień a może i dłużej ( kto by to spamiętał!) Na efekty czekałam kwadrans, aż tak szybko się nie spodziewałam :)))
Bo jak się kocha to i zachwyt odnajdziemy w drobiazgach:))) buziaki dla Deszczowego Domu
OdpowiedzUsuńAleż mnie dopieszczają ;))))
UsuńA ja całują w piętkę Piątka.
OdpowiedzUsuńJak już jabłko można , to kurczę wszystko można!
Mówisz, że kurczę już też?
UsuńTymczasem w siódemkę juz nie mieścimy się przy stole w kuchni :(
Nooo...my teraz od marchewy zaczynamy... Bo jak starszakowi podałam najpierw jabłko, to do dzisiaj zupy się nie tknie...czyli 3 lata bez paru dni ;)
OdpowiedzUsuńJak sądzę zaraz po ziemniaku Piątek dostanie po prostu zupy tej samej co my i tyle będzie zabawy w rozszerzanie diety :)
UsuńAle dla porządku trzeba dodać że my wszyscy jemy jak niemowlaki ;)
Kolejny Mistrz Ciętej Riposty Ci rośnie! Mistrzyni znaczy się :> Vivat dla Dwójki! Kolejny fanklub do założenia :)
OdpowiedzUsuńZapiszę się jako pierwsza :)
UsuńSzykuj sznycel!
OdpowiedzUsuńI piekne to, ale troche smuteczek...
Jak on będzie jadł tyle co JP to już czas zacząć kopać topinambur. I szczaw nam rośnie koło chodnika, i pokrzywa...
UsuńOkrutny czasie!
Siostry zawsze czujne i pilnują Piątka ;)
OdpowiedzUsuńU mnie też czasem pouczały mnie co i jak robić przy najmłodszej ;)
Wiesz, one może jeszcze pamiętają jak to jest być niemowlakiem;)
UsuńPiątka dla Piątka za szybką reakcję :-).
OdpowiedzUsuńA nawet szóstka!
UsuńNa zdrówko Piątku drogi i niech się siostry zawsze Tobą tak opiekują! Zielono mi......
OdpowiedzUsuń:) 😮Micha mi się cieszy
OdpowiedzUsuń