Akurat Jarecka ostrzyła brzytwę o skórzany pas.
Maczeta stała już oparta o ścianę - Piątek ostrzył sobie o nią dowcip.
Wtenczas zadzwonił telefon i cichy głos poprosił o chwilę rozmowy.
Rosynant za oknem przytupywał niecierpliwie.
Dzwoniła Roma Sienkiewicz i doprawdy, dziwne, że nazwisko to jeszcze w Deszczowym Domu nie padło!
Jan Maria Sienkiewicz - ukochany przedszkolny przyjaciel Czwórki. Majeczka Sienkiewicz - szkolna przyjaciółka Dwójki. Roma Sienkiewicz - matka siedmiorga, kobieta dzielna i pracowita. Rafał Sienkiewicz - prześladowca Jaśnie Panicza.
Roma nie wiedziała jak zacząć.
- Hm... rozmawiałam z wychowawczynią... Mój syn...
I tu zbolałym głosem Roma jęła wsączać w słuchawkę relację długą i wyczerpującą.
Jarecka opłukała ostrze i spróbowała palcem.
Słowom Romy, gdzieś na drugim planie towarzyszył odgłos ołowianych kuleczek uderzających z mocą o skórę.
- Co nieco słyszałam - przyznała Jarecka - Jaśnie Panicz mi powiedział...
Tu popłynęła podobna, w Jareckiej swoistym stylu, opowieść: tak, mówił mi coś tam, ale mówił mi jeszcze pięć innych rzeczy, więc inaczej rozłożyłam akcenty...
Podczas tej zawiłej, pełnej dygresji przemowy na linii trwała cisza (tylko trzask trzask - o plecy) i Jarecka zastanawiała się, czy aby Roma nie płacze?...
(Oj tam, synu - żachnęła się wtedy Jarecka - rozmawialiśmy o tym sto razy! Jak się komuś nie podoba, ze jeździsz na rowerze w kasku to jego problem! Albo, że zsiadasz z roweru na przejściu dla pieszych? Każdy powinien tak robić!
I jeszcze się Jarecka pozżymała na męski świat, gdzie trzeba sobie dokuczać albo i dać po nosie, zamiast obgadywać i obrażać się na śmierć, jak to się robi na bezpiecznej planecie Wenus, i kto was, faceci, zrozumie? No i dobra, dobra, a czym ty im właściwie zalazłeś za skórę?
To się wydało Jareckiej lepsze niż: kochany synku, biedna ty moja ofiaro!
Prawdziwe mamunie, jej zdaniem, załatwiają takie sprawy inaczej...)
- Za mało uwagi mu poświęcam - mówiła Roma - (trzask, trzask) ciągle tylko dziewczynki i dziewczynki. Jan Maria choruje, mój tata w szpitalu...
Podczas gdy Roma przepraszała, kajała się i obwiniała w poświście rzemieni, Jarecka otworzyła szafkę pod zlewem i nie zważając na protesty Piątka upchnęła maczetę na powrót za butlą z gazem.
Rosynant dyskretnie strząsnął siodło w krzaki hortensji i z miną niewiniątka począł skubać trawę.
Jarecka obejrzała pod światło brzytwę i jakby z żalem pomyślała, że skoro już tak ją pięknie wyostrzyła, może sobie na przykład ogolić pachy.
Pożegnała się z Romą sympatycznie, choć właściwie nie wiadomo było co powiedzieć - nie przejmuj się, że masz syna łobuza? Nic się nie stało, drobiazg?
W połowie drogi do łazienki schowała ostrze w rękojeść i wsunęła brzytwę do kieszeni.
Pachy nie zając.
P.S. Nietykalność cielesna JP nie została naruszona, o czym zgodnie donoszą ofiara, piątka zgniłych oprychów i dwie świadkowe, które o sprawie poinformowały wyższą instancję.
Nietykalność cielesna winowajców - nad czym boleje Jarecka kreśląc brzytwą wzorki na linoleum - również.
Zaprawdę, zaprawdę, jeśli ktoś uratuje grzeszny świat, będzie to matka bolejąca.
To mnie się ta brzytwa przyda..... moje pachy kicają :-)))))
OdpowiedzUsuńBrzytwy nie oddam. Jeszcze się przyda do straszenia rzezimieszków ;P
UsuńO Jarecka, ja też te surmy bojowe w torebce noszę...
OdpowiedzUsuńNajgroźniejszą broń zawsze mam przy sobie - język. Niestety, jest to bomba z opóźnionym zapłonem. Tyleż więc śmiercionośna co bezużyteczna ;)
Usuńjak aj lubuie Twoje opowieści i podejście ....
OdpowiedzUsuńbuziaki
:*
UsuńTeż niestety byłam zmuszona tę brzytwę naostrzyć...nie miałam okazji jej użyć...niestety. Ale noszę, noszę, bo a nóż ;)
OdpowiedzUsuńMy matki musimy zachować czujność :)
Usuńpodejście genialne! a uczyć o tym, że człowiek grzeczny czy też wyjątkowy, w jakiś tam sposób, nie jest gorszy to podstawa :) świetna z Ciebie Mamuśka :) no i dobra brzytwa nie jest zła, szczególnie jak bóbr pod pachą a sarna na nodze :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie motyw szacunku dla INNEGO pojawił się też, jak się okazuje w moralizatorskim spiczu, jakim uraczyła swojego syna. Rzeczywiście, nasi chłopcy są zupełnie inni. A poza wszystkim jest miedzy nimi dwa lata różnicy - JP poszedł do szkoły jako sześciolatek, Sienkiewicz, z nieznanych mi przyczyn, mając osiem lat. W tym wieku to przepaść niemal pokoleniowa.
UsuńJak to Jareckiej dobrze że Roma nie atakuje upatrując jednakowoż ofiarę w synu swoim co to go JP w jakis tylko Romie znany sposób do wyczynków niecnych popycha. Porządna kobieta. Bo spotkać można takie co to świadomości, że dzieckom mało czau dają innych o wszystko posądzają. I wtedy ciężko bywa. I maczeta jakoś tak niecierpliwa sie za tą butla robi
OdpowiedzUsuńNo gdyby nie Roma, to ja bym temu chlopcu przemówiła do słuchu. A potem wzięłabym i kopnęła w zad. A jakby już leżał, dalej bym kopała. A na koniec wytarła buty i splunęła.
UsuńAle ale.
Może jeszcze będę miała okazję, bo Rafałek to jeden z pięciu...
powiało Witkacym , surrealizm bycia matką ;)
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa, to o surrealizmie.
UsuńWyslac do przesladowcy Don Kichota. A co;)
OdpowiedzUsuńChoc bylaby to pewnie walka z wiatkami.
Moja babcia tez tak ostrzyla brzytwe. Ale uzywal jej wylacznie dziadek.
Trzymajcie sie kochani!
Wiatrakami, co to za chochlik, no!
UsuńCoż począć jak Rosynant całkiem stracił głowę! Łazi po krzakach z rogiem przypiętym na czole i udaje Applepie!
UsuńDon Kichot musi się pofatygować na piechotę, ale daleko nie ma.
Na planecie Wenus dziewczynki tez się naśmiewają z jeżdżenia w kasku czy z innych podobnie niepraktycznych rzeczy. Nie będę tu przytaczać co sobie myslałam (i nie tylko) o tych [pipipipi] ale na szczęście dziecię zniosło to lepiej niż matka.
OdpowiedzUsuńCóż. Nawet nam, dorosłym dokucza sie, że bezwzględnie wozimy dzieci w fotelikach...
UsuńAle mam na to luz, bo wiem, że robię dobrze :)