... Jarecka już nie wytrzyma, pęknie z ciekawości. Wystosowała odezwę, a Ty, Czytelniku, racz odpowiedzieć!
"Dziewczyny!(a może i chłopaki?)
Jakiś czas temu, bodajże OLGA, zainicjowała pewną akcję - zamieszczałyście na swoich blogach zdjęcia wież ułożonych z książek.
Co i raz trafiałam tu i ówdzie na takie zdjęcie.
Wnioski były dla mnie przygnębiające.
Książek mamy nie mniej i nie więcej, podobne tytuły, ale... Wszystkie Wasze książki są nowe! W idealnym stanie! Czy moje dzieci są jakimiś straszliwymi pogromcami książek, czy macie jakieś patenty chroniące księgozbiory przed pożądliwością małych czytelników?
Może czytanie/oglądanie odbywa się tylko w asyście dorosłych? Może zniszczone książki wyrzucacie/oddajecie i zastępujecie je innymi? Stosujecie jakiś płodozmian? Półki wiszą pod sufitem? Wybrałyście do zdjęć książki w dobrym stanie? Nie macie w domu książek ze swojego dzieciństwa, tych szarych, mało reprezentacyjnych, na papierze niemal gazetowym?
A może - i to mnie gnębi najbardziej - Wy potrafiłyście nauczyć swoje dzieci delikatnego obchodzenia się z książkami? Ja zdzieram gardło na upomnienia: odłóż książę na półkę, przewracaj strony delikatnie - ale trudno wyegzekwować to od dwulatka a żal powściągać ten pociąg do obcowania z książkami...
Podzielcie się doświadczeniem i radą, bo w Deszczowym Domu nastaje przecież nowy pogromca lektury, zęby już w drodze, ślina w pogotowiu...
Pozdrawiam serdecznie
Wasza Jarecka"
PS. Na co dzień półki z książkami u dziewczynek wyglądają tak:
:)
Jarecka nic się nie martw, to normalne, u mnie w domu wygląda tak samo ;)
OdpowiedzUsuńo Jarecka- Jarecki był szybki..." Spryciarzowe" się należy....
UsuńPobite gary! On wie, że jak długo nie wychodzę od dziewczynek to pewnie robię wpis ;D
UsuńJarecka, u mnie identycznie półki wyglądają plus stosiki przy łóżkach włącznie z rodzicielskim ;)
OdpowiedzUsuńU mnie różnica jest tylko taka, że półki z książkami są z drzwiczkami :) O ile najstarsze dziecię dbało o książeczki to jej młodszy brat taką miłością do książek pałał, że niejedna poległa (i jest poklejona). Brat najmłodszy też kocha książeczki ale nie odkrył jeszcze gdzie je przechowują i ma tylko kilka ze sztywnymi stronami.
OdpowiedzUsuńKsiążek mamy bardzo dużo. Moje i męża ulubione są wysoko, ale reszta jest do dyspozycji dzieci... niech czytają, oglądają. Przynajmniej widać, że dzieci nie tylko przed telewizorem siedzą :)
Ale się rozpisałam....
pozdrawiam :)
U mnie szanują książki, ale nie wiem jak mi się to udało :)
OdpowiedzUsuńTeściowie śmieją się, że mieszkamy w bibliotece. Albo, że z niegdyś ich mieszkanka czytelnię zrobiliśmy. Ale w moim domu rodzinnym zawsze było mnóstwo książek i zawsze się o nie dbało, nawet o te szare, brzydkie, "makulaturowe". Nie pamiętam, żeby zdarzyło mi się jakąś książkę wyrzucić... A moje dziewczynki (prawie 3 i prawie rok)? Cóż, kilka książek przeszło intensywną terapię taśmą klejącą, dwie poległy zupełnie. Ale nie zabraniamy im wyjmowania książek z półek (nawet tych dorosłych). Jedną z ulubionych zabaw starszej jest wyciąganie książek, robienie stosików na podłodze i układanie z powrotem na półkach. W międzyczasie udaje, że czyta, a młodsza namiętnie próbuje ją naśladować, co oczywiście kończy się pewnymi obrażeniami po stronie książek. Podsumowując tę przydługą wypowiedź - dziewczyny szacunku do słowa pisanego się uczą, książki trochę na tym cierpią, ale nie wyobrażam sobie, żeby dzieci filologa i mola książkowego od małego nie obcowały z naszymi "przyjaciółmi". Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńnasze częściowo są nadgryzione:))) Obydwa Maluchy uwielbiały je podgryzać podczas czytania:))) norma!
OdpowiedzUsuńpółki z książkami u Jareckich wyglądają w porządku, u nas podobnie było, a przychówek w ilości 3 szt. więc jest ok :)))
OdpowiedzUsuńOj Jarecka przywracasz mi wiarę w mojego syna :))) czyta tak zawzięcie, że książki nie wytrzymują. Swoją droga uwielbia też wyrywać kartki ale zwalam to na jego małoletniość :))) Starsza córka uwielbia czytać tylko robi to oszczędzając książki. Wytrzymały po niej kila lat, przeszły moją siostrzenicę jednak Tymek je dobił. Ba dobija nawet nowe. Ale uwielbia je oglądać i czyta po swojemu więc trudno. Co lepsze okazy pochowane na później. A półki z książkami u Jareckich wyglądają bardzo przyzwoicie i tak ma być. Bo kochana jak by były równiusieńko poukładane to znaczy że nieużywane a chyba nie o to chodzi. Pozdrawiam serdecznie :))
OdpowiedzUsuńA i uczyć Tymka uczę obchodzenia się z lekturami ale widać coś mi to nie wychodzi :)) Ech marna ze mnie nauczycielka.
UsuńDynia do ksiazek zawsze z nabozna czcia. Mam przed oczami obrazek - jedenastomiesieczna Dynia siedzi na podlodze i delikatnie przewraca kartki. Biskwit to bedzie inna kategoria. Biskwit nawet Encyklopedie PWN zgniecie w poreczna kulke :-)
OdpowiedzUsuńU nas gorzej... Książki dzieci (jeszcze) nawet, nawet. Ale moje...stosy przy każdym miejscu, gdzie się przysiada lub poleguje...A, ze czytam kilka książek jednocześnie to pozaginane, i czasami zakurzone i pokreślane!! - uwielbiam zaznaczać podkreślając i dopisując komentarze...
OdpowiedzUsuńdzieci patrzą...
Starszy od urodzenia wręcz uwielbia i szanuje książki, młodszy od małego książki zjadał, teraz czasem potarga, podepta... ale ogólnie są nie poniszczone i też mamy ich opór i ciągle nie mam porządnej półki -takiej meeeega dużej! W zasadzie książki u nas są wszędzie i dzieci mają je na wyciągnięcie ręki (są rzędy podręcznych na dole w obu pokojach i popchane w zamykanych szafkach na górze)
OdpowiedzUsuńChciałam powiedzieć, że to chyba taki typ człowieka- ten niszczy a ten nie- bo uczyłam tak samo :), Tak jak z jedzeniem- ten wybrzydza, a drugi nie
UsuńU mnie jest dziecków sztuka jedna - książki ma w jako takim stanie z tych oto powodów:
OdpowiedzUsuń1. po przeczytaniu książki dziecko mówi: "przeczytałam, można sprzedać" (moja reakcja, gdy pierwszy raz usłyszałam tę komendę: O_o) - dziwne to, ale nie wraca do lektur, nawet takich co je ponoć lubi... Nie sprzedaję rzecz jasna, bo to moja krwawica, niech leży na regale i cieszy oczy, chociaż coraz częściej znoszę je do garażu w plastikowych pudłach, w miarę dorastania dziecka i kurczenia przestrzeni regałowej (bo czyta bardzo dużo)...
2. Moje książki (albumy i jakieś wypasione kolekcje, np. Lema) mają status "osobnikom poniżej 18 lat NIE WOLNO DOTYKAĆ pod groźbą tortur i długiej śmierci w mękach".
3. Kupiłam czytnik :D - najlepsza inwestycja w edukację i rozrywkę od dekady w moim przypadku. I ja i Młoda jesteśmy zachwycone. Teraz kupujemy książki papierowe tylko w przypadku ogromnego pypcia i wydania wartego uwagi.
Zły stan książek można też prosto wytłumaczyć: kiedyś książka miała twardą oprawę, była szyta i wystarczała na 3 pokolenia maniaków. Dzisiaj kupuję drogą, nową, porządnie wyglądającą książkę a ona mi się w rękach rozłazi nawet jak nie czytam w wannie... dlatego inwestycja w elektronikę była ekonomiczna, ebooki są tańsze i dopóki jest prąd, można czytać, o wiele wygodniej niż papierowe knigi. A Młoda już wyrosła z bajek, więc nie ma płaczu np. co do ilustracji.
A regał Młodej wygląda bardzo podobnie jak regały Młodych Jareckich. Może tylko jest więcej zapomnianych książek na nim... Książka nieczytana jest martwa - szkoda tylko, że dzisiejsza metoda produkcji książek skraca im żywot na starcie, tak, że choć są "żywe" to jest to żywot jurnych staruszków dożywających w agonii pięciu lat maksymalnie. Na to nic się nie poradzi, chyba tylko tyle, że można polować na nieśmiertelne peerelowskie wydania na allegro.
Właściwie to należy się cieszyć, że dzieci czytają, i nie przejmować się, że są jakieś straty z tego powodu.
Taki wygląd półek to norma, Jarecka się nie martwi niepotrzebnie (mówię to z perspektywy czasu, jaki upłynął od wieku, w jakim moje córki czytały takie książeczki, jak u latorośli Jareckich, wcześniej mnie to strasznie wkurzało, martwiło, doprowadzało do białej gorączki, itp. itd). Zdarzało się, że książeczka była nie do u-życia, bo dziecię taszczyło ją ze sobą wszędzie, spało z nią pod poduszką i takie tam. Jedyne czego udało mi się je nauczyć to niegryzmolenia po książkach, reszta przyszła z czasem...
OdpowiedzUsuńMoje dzieci są prawie pełnoletnie, ale są z nimi ukochane książki nie tylko z ich dzieciństwa, ale i z mojego (tak też są takie na gazetowym papierze, rozlatująca się książeczka mego męża z autografem Iłłakowiczówny i różne inne skarby). Są książki do których wracają do teraz, a gdy narzekają, że nie mają już miejsca na nowe książki, to na słowa: "to wybierz takie, których chcesz się pozbyć" temat jest zamknięty, bo takich książek nie ma.
Przestrzeń się kurczy, bo mimo czytników, nie możemy się opanować i co jakiś czas przybywa nowa górka przyjemnych lektur. Znajomi dokładają swoje. Trudno nam się rozstać z książkami, więc chyba będziemy musieli rozbudować dom ;-).
Pozdrawiam serdecznie - silvarerum :-)
jarecka u nas jak i u Was :) Półki przepełnione, książki często wciśnięte aby szybciej ;)
OdpowiedzUsuńI też mam podobne przemyślenia po oglądaniu różnych stosów - same nowe książki w nich. I nowe tytułu i nówka sztuki. U mnie jakoś biedniej i mniej ambitnie ;) (może dlatego nie robiłam zdjęć stosiku ;) )
1. Mój pierwszy egzemplarz trafił się nie-niszczący, łut szczęścia, nawet "tresury" nie musiałam uruchamiać. Jedną książkę ozdobiła długopisem, drugą naderwała i kaniec. Spodziewam się armagedonu z egzemplarzem numer dwa, a co ma mi być za dobrze! :D 2. Półki wyglądałyby u nas identycznie, ale! Całe studia, wszystkie soboty i wolne dni, przepracowałam w księgarni :] Jak szła kierowniczka, to się "równało", jak nie szła, też się "równało", bo co tu robić jak w wakacje dziatwa tylko po podręczniki szła? ;) 3. A akcję zamierzam powtórzyć! Ale jakoś zimowo, pod koniec listopada :)
OdpowiedzUsuńU nas było tak: na okoliczność budowania wieży zebraliśmy książki walające się po całym domu plus te (mniej lubiane) z półek. W pocie czoła ustawiliśmy wieżę i obfotografowaliśmy z każdej strony (a co!). Potem nikomu nie chciało się tego ruszać więc pewnie stałaby tak do dzisiaj, gdyby w pewnym momencie nie zaczęła grozić katastrofą budowlaną. A że książki nowe i ładnie się "prezentują"? No cóż na zdjęciach, jak to na zdjęciach, widać to co autor chciał pokazać ;)
OdpowiedzUsuńU moich dzieci półka z książkami wygląda podobnie, ale tylko do czasu aż ja tam wpadam. Mam manię układania książek równo i według rozmiaru (!) od największej do najmniejszej. Po każdym moim układaniu, Mikołaj wchodzi i woła: "O nie! Znowu posprzątałaś, a ja wolę bałagan!"
OdpowiedzUsuńA w ogóle to książek mają u siebie niewiele, raz żeby łatwiej było im sprzątać (nie tracę nadziei :)) a dwa: nieczytane chowam i zastępuję innymi. Bo książki nie są do trzymania na półkach, ale do czytania, ot co!
P.S. Zdjęć stosików nie robiłam, bo my głównie pożyczamy książki z biblioteki (od czasu jak chłopcy wyrośli z fazy niszczycielskiej)
hahaha u mojej Gabi książki wyglądają podobnie :) już przestałam się denerwować - bo ja je lubię równiutko poukładane :D zresztą połowa książek leży u małej pod łóżkiem, bo rodzice wieczorem zmęczeni czytaniem dziecku do upadłego zasypiają na łóżku obok, a rano trza się śpieszyć, bo się znowu zaspało :D nie powiem, bo Gabrysia raczej delikatnie się z książkami obchodzi bez większego wkładu w to zachowanie ze strony rodziców - ot trafiło się nam -> za to wszystkie tzw książki 3D, gdzie postacie z tektury powinny dostojnie stać przy rozkładaniu stron są zdewastowane hahah mała rwała wszystko jak leci :) w dużym pokoju mam książki z dzieciństwa i nowe, i są w podobnym stanie,choć ostatnio intensywnie są budowane z nich wierze :) mała ma chyba smykałkę do inżynierii po tatusiu...
OdpowiedzUsuńa co mnie smuci - jak tak pomyślę to ja dawno niczego sobie nie przeczytałam tak oo dla przyjemności... przeważnie na tapecie literatura dziecięca wybrana przez latorośl (ostatnio opowieści o piaskowym wilku - polecam :) lub blogi w internecie... czasu brak na szycie a co dopiero na czytanie...ech... jeszcze "tylko" jakieś 20 lat hahahaaa i będę wolna... tak se marze...
Ha, u mnie nie niszczą,tak jakoś sami z siebie. Ale za to robią inne dziwne rzeczy. Hanka to jakiś artysta plastyk, kwrtki z bloków, kredki, flsmastry WSZĘDZIE. Jurek na przykład nic nie je. Poza jednym rodzajem obiadku ze słoiczka. Już bym wolała, zebychyba pluł na książki. Pozdr. :-)
OdpowiedzUsuńSyncio pogromca książek, Córcia szanowała zawsze i szanuje nadal więc to nie kwestia wychowania :/ u nas regał wielki z moimi i kilka pólek z dziecięcymi, a te dla najmłodszych w szufladzie bo i tak z półek były by zwalane. Niestety z momentem gdy Syncio zaczął chodzić moje dolne półki opustoszały, cześć książek nie przeżyło bowiem pierwszego starcia... tak więc jarecko głowa do góry!!! stosy to tylko dla czarownic :)
OdpowiedzUsuńzbyt piekne ksiazki to nie uzywane ksiazki - tak zawsze do nas mowil prof jez polskiego pan Jan Ziarko - wiec moim zdaniem i sluchajac profesora ... nie ma sie czym przejmowac Jarecka ... wazne ze sa czytane i dotykane i ruszane itd ..... :)
OdpowiedzUsuńu Nas jest mnóstwo tych starych książek, i niestety tak wyglądają mało reprezentatywnie, podobnie jak ty nie broniłam i nie ograniczałam kontaktu z książką. Ale poukładane są , bo codziennie, je układam;O( lubię porządek, a dzieci powoli zaczynają to naśladować i nieporadnie układają już same.
OdpowiedzUsuńBardzo Wam dziękuję za odzew!
OdpowiedzUsuńCzytam sobie i czytam i wyciągam wnioski.
Pierwsza zasadnicza rzecz jak wnoszę, to natura czytelnika. Ja nie będę pokazywać palcem kto w DD ma ciężką rękę do książek... :) Ale jedno takie dziecię jest :)
U nas dochodzi jeszcze coś takiego: Siedzi sobie trzylatek i starannie wertuje książki - obok leży stosik już obejrzanych, drugi do obejrzenia...i na to wszystko wchodzi roczniak-zdobywca i się częstuje. A jeśli trzylatek podejmie się obrony będzie z tego dopiero bigos!No i tak to bywa u nas regularnie od lat :)
Druga rzecz - kwestię: czy nieograniczony kosztem zniszczeń roztrząsałam po wielekroć. Żal tych pozdzieranych grzbietów, żal, że po miesiącu książka od babci składa się osobno z okładki i reszty - Ale! Ileż wertowania do późnych godzin przy lampce, z siostrą, w łóżku, szeptem, żeby rodzice nie słyszeli! Ile oglądania, czytania lub opowiadania (czyli alternatywnego czytania, w wykonaniu Czwórki). I wychodzi mi, że chyba warto? Że te ofiary nie na marne?
Czytnik nabylim, ale... to bardzo praktyczne gdy się czyta przy karmieniu - ale poza tym chyba wolę papier... Fakt, że ebooki tańsze... Ale mnie czegoś w tym brakuje i widzę, że dzieciom też. Choćby tego, że czytając wieczorem musimy siedzieć "na kupie", żeby wszyscy widzieli obrazki i mogli przewracać strony. Jak nie ma obrazków i stron do przewracania to nie ma uzasadnienia dla tych przytulasów ;)
Trzecie: w moim domu rodzinnym mama obkładała książki w taką grubaśną folię, jak w bibliotece. Dlatego do tej pory trzymają fason. Uwielbiam te książki z dzieciństwa. Ten papier, druk z matrycy, tłoczenia w płóciennych okładkach, mniam :)
Czwarte - biblioteka. Nasza niewielka ;( Na dodatek dość kiepsko zaopatrzona. ja nie wiem, jak to tam wygląda jeśli chodzi o kupowanie nowych książek ale - dla dorosłych katastrofa. Nowości są w stylu "pięćdziesiąt twarzy Greya" itp. Dla dzieci kupuje się dziesiątki tomów Martynki - ratunku! Lasche radziła mi kiedyś rozmówić się w tej sprawie z bibliotekarkami ale nie mam odwagi, choć panie przemiłe. Obawiam się, że i tak one nie pojmą, o co mi chodzi a koniec końców i tak większość gminy rzuci się na te Martynki... A pomijając księgozbiór i tak uważam, że do biblioteki trzeba i warto; bardzo lubimy te wyprawy, zdarza nam się nawet w szóstkę (w siódemkę jeszcze się nie zdarzyło :))
Magda - nie słyszałaś o najnowszym trendzie? Według koloru okładek! :)
Gruszka - to chciałam usłyszeć :*
Aeljot - właśnie takie miałam odczucie - nowości, stan idealny. Żywcem z księgarni! I tak właśnie pomyślałam o naszych półkach - ubogo... U nas raz w roku na Boże Narodzenie każdy dostaje starannie wybraną książkę, jakąś nowość. Na urodziny musowo od babci - babcie zaopatrują w klasykę. I zasadniczo tyle w kwestii zakupów. Reszta to biblioteka i to, co dostaniemy po dzieciach znajomych (i wtedy właśnie nie mogę się nadziwić bo to są naprawdę książki niemal nienaruszone!)
Dragonfly - wzmianka o pluciu mnie ukłuła albowiem moje dzieciątko, Piąteczek, zaciska usta gdy podaję mu zupę - sama gotowałam! najmłodsze warzywa, cielęcina! - a on, proszę ja Ciebie, niewdzięcznik, wije się, zaciska usta albo PLUJE!! :)))
Paula - niektóre blogi to lepsza literatura niż to, co w księgarniach!
Piecyk - no u mnie raczej się dziatki porządku nie nauczą od mamuni, nie daj Panie Boże ;))) Ja mam porządek alternatywny - wiem, gdzie co jest, ale niechby ktoś chciał szukać sensu w tym układzie - nie dojdzie :)))
Pozdrawiam!
:D
UsuńU mnie też ksiażek sporo, ale- jak Absorbery kocham- część jest nienaruszalna. Tylko moja i koniec. :)
OdpowiedzUsuńMłoda 2 letnia chodzi i mówi (pokazując na półki z moimi książkami "nie do ruszania")- "Ta mama, nu nu" :)
Ciekawe na jak długo są bezpieczne....
Też mamy takie półki i są całkowicie bezpieczne, dopóki, jak sądzę, Piątek nie wkroczy do akcji...
UsuńTo przecież z miłości :) Sklei się :).
OdpowiedzUsuńMiłość wiele tłumaczy, czyż nie ? ;)
Usuńmoje czytają nałogowo. wiele książek jest potarganych, ale mniej więcej tyle samo jest w prawie idealnym stanie. co ciekawe te zniszczone to wszystkie z bajkowych serii typu Tomek i przyjaciele, Świnka Peppa, a te które wybrałam ja i dzieciaki mimo to naprawdę je lubią ;) nie są poniszczone.
OdpowiedzUsuńczyżby u nas książka była niczym człowiek - jeśli ona się szanuje, to i inni ją szanują?
ale do wieży rzeczywiście wybrałam te których grzbiet był czytelny, przyznaję się bez bicia ;)
Ja się przyłącze do kolejnej edycji żeby dodać ducha tym, co u nich jak u Jareckiej :)
UsuńDobry wieczór! W moim domu nie tylko książki mego synka tak wyglądają :) Moje półki też :) Te, z których często biorę jakąś książkę. A mam zestaw takich, które czytam ciągle od nowa, gdy mi lektury świeżej braknie. M. książeczki kocha, w miarę szanuje, ale układać ich równiutko nie lubi. Zresztą, ja nie nalegam:) Musiałabym to samo zrobić ze swoimi:) A jaka radość, kiedy po setnym przeczytaniu tej samej opowieści mogę wysłuchać od synka jego wersji baśni przed snem! Ostatnio przeżywa fascynację Babą Jagą i zamiarem wrzucenia przez nią do pieca Jasia i Małgosi:) Pozdrawiam Was serdecznie! Zaglądam, a jakże :) Ino czasu mi brak- koniec roku szkolnego- wiadomo!
OdpowiedzUsuńFajnie, że się odezwałaś, pozdrawiam!
UsuńPoszlam rzucic okiem coz to ta Martynka.
OdpowiedzUsuńRzucilam.
...
Oko mi lata.
A teraz jeszcze imaginuj: na zebraniu w przedszkolu pani pyta: a co kupimy dzieciom na zakończenie roku, na prezent? Rodzice: książkę! (Chwalebne!) Pani: jakieś propozycje? Rodzice:...a może by inne dla chłopców i dziewcząt... (ja już nabrałam powietrza w płuca, ale jeszcze czekam)... a może dla dziewczynek Martynkę? Tak, tak!!! Dziewczynki tak lubią, a tych części jest tak dużo, a moja ma całą półkę, a moja pół!
UsuńWryło mnie i nim się otrząsnęłam, już było przyklepane.
Będę miała w domu wlasny egzemplarz..
A mówił Jarecki: nie idź na to zebranie, my jesteśmy za starzy, za dzieciaci, z innej planety.
Chciałabym mieć czas tak świechtać:)
OdpowiedzUsuń