SNY, MARZENIA I ZAŁOŻENIA
Tym, co stanowi o jakości placówki, jest człowiek.
Tego Jarecka nauczyła się w pracy obserwując swoje koleżanki po fachu w akcji.
Drogi Rodzicu! Nieważne, czy przedszkole jest wielkie, czy małe, państwowe czy prywatne, w mieście, czy na wsi zabitej deskami, montessoriańskie czy waldorfskie, wyznaniowe czy nie - jeśli pracują w nim odpowiednie osoby, korzyści, jakie czerpać będzie Twoje dziecko i Ty sam, są nie do przecenienia. Jeśli ludzie nie będą odpowiedni, na nic szumne deklaracje, super-hiper-stymulujące zajęcia, sprzęty, zabawki, małpie gaje i inne cuda wianki. Będą straty.
Czy osoba, która będzie zajmować się naszym dzieckiem jest odpowiednia czy nie, podpowie Ci, Rodzicu, bezbłędnie Twoja intuicja, tylko nie zapomnij jej włączyć!
Niestety, są jeszcze czynniki, które mogą uczynić wspaniały potencjał bezużytecznym. Najlepszy wychowawca, który musiałby pracować osiem godzin, bez wsparcia i bez przerwy nada się tylko do wyżęcia i rozwieszenia.
Ale nie uprzedzajmy faktów, bo oto, w pustym pomieszczeniu przyszłej sali przedszkolnej, odbywa się dopiero pierwsze spotkanie bohaterek niniejszego pamiętnika. Jest Derektorka, jest Jarecka i ta trzecia, znana najstarszym Czytelnikom DD jako Koleżanka-Z-Pracy, ale ponieważ miano to długie i nieporęczne, dla potrzeb fabuły nazwijmy ją Alą.
Alę obejrzała sobie Jarecka dokładnie i podejrzliwie, bo Ala oznajmiła, że praca w przedszkolu była jej marzeniem! Po studiach nawet popracowała nieco w zawodzie, ale potem zaczęła produkcję własną i po czterech córkach okazało się, że wykształcenie Ali trzeba by uzupełnić, gdyby tak zechciała pracować w państwowej placówce. Tymczasem jak raz trafiła się sympatyczna Derektor i od słowa do słowa namówiły się, siedzi więc Ala na stołeczku i układa używane książki na używanym regale, i popatruje niepewnie na tę drugą, Jarecką; co z niej za jedna?
Derektor zaś, niby Piaskowy Dziadek, prószy zebranym po oczach swoimi snami na miarę Martina Luthera Kinga.
- Nasze przedszkole będzie artystyczne! Katolickie! Teraz wszędzie są montessoriańskie, nasze będzie INNE!
Tu Jarecka nie wytrzymała i powiedziała, co myśli; że większość okolicznych placówek mieniących się montessoriańskimi to zwykła lipa, i że na upartego w każdym przedszkolu można by doszukać się jakichś elementów tego pomyślunku, by je następnie przekuć w szyld i umieścić nad drzwiami jako lep na snobów. Sto lat minęło od czasów, w których przyszło żyć mądrej Marii i kogo dziś dziwią wielkie okna w przedszkolach i zabawki w zasięgu ręki? Przecież to, co u Montessori najlepsze, to stosunek do dziecka, uważne się jemu przyglądanie i podążanie za nim! I u nas tak będzie! - wiatr rozwiewał włosy, fale omywały dziób Titanica a Rosynant stawał dęba, gdy Jarecka wykrzyknęła te słowa.
Wszelako nie zrobiły one na nikim wrażenia.
- Mam taki pomysł, czym będziemy się wyróżniać - perorowała Derektorka - jak dzieci będą chorowały, będziemy wysyłać opiekunki do domu!
Jarecka zrazu myślała, że to żart. Znając przedszkolne realia, wiedziała, że chorujące trzylatki to rzecz powszechna, i że nie będzie rzadkością grupa zredukowana do połowy, bo ospa, bo szkarlatyna, bo biegunka.
- A co to będą za opiekunki? - zapytały zaintrygowane nauczycielki.
- A mam takie panie. Samotne. Bezrobotne. Chętnie sobie dorobią.
(Tak, Czytelniku. Ta utopia została wprowadzona w życie, ale to temat na osobny wpis)
Jarecka postanowiła skierować zapał Derektorki na inny tor.
Tak się złożyło, że nim ostatnia używana książka wylądowała na półce, Ala i Jarecka już wiedziały, że się dogadają, że wysłuchają się nawzajem i spotkają w pół drogi, a więc zgodnie wyraziły radość; jak to, nie sądzisz, Derektorko, wspaniale, że mamy tu taki artystyczny potencjał - plastyczkę, muzyczkę, zrobimy zajęcia plastyczne, grę na instrumentach, rytmikę, religię (Derektor katechetka), jakiś angielski dla takich skrzatów też poprowadzimy, raz w tygodniu przyjedzie logopeda - szybko więc ułóżmy tygodniowy plan zajęć, będziemy podtykać go pod oczy tym rodzicom, co tu zaraz walić będą drzwiami i oknami.
- Ależ - przemówiła Derektorka - jaki plan zajęć, co za plan zajęć, po co? Po co się katować grafikami, tu będzie wolność i swoboda, będziemy działać wedle doraźnych potrzeb!
I tak upłynęło pierwsze spotkanie.
Jest więc lokal - parter pewnej willi.
Jest charyzmatyczna Derektor, są nauczycielki.
Pora otworzyć okna i wpuścić rodziców z dziećmi.
Tak się złożyło, że nim ostatnia używana książka wylądowała na półce, Ala i Jarecka już wiedziały, że się dogadają, że wysłuchają się nawzajem i spotkają w pół drogi, a więc zgodnie wyraziły radość; jak to, nie sądzisz, Derektorko, wspaniale, że mamy tu taki artystyczny potencjał - plastyczkę, muzyczkę, zrobimy zajęcia plastyczne, grę na instrumentach, rytmikę, religię (Derektor katechetka), jakiś angielski dla takich skrzatów też poprowadzimy, raz w tygodniu przyjedzie logopeda - szybko więc ułóżmy tygodniowy plan zajęć, będziemy podtykać go pod oczy tym rodzicom, co tu zaraz walić będą drzwiami i oknami.
- Ależ - przemówiła Derektorka - jaki plan zajęć, co za plan zajęć, po co? Po co się katować grafikami, tu będzie wolność i swoboda, będziemy działać wedle doraźnych potrzeb!
I tak upłynęło pierwsze spotkanie.
Jest więc lokal - parter pewnej willi.
Jest charyzmatyczna Derektor, są nauczycielki.
Pora otworzyć okna i wpuścić rodziców z dziećmi.
C.D.N.
"wolność i swoboda" przytacza Jarecka??? To ja mówię: "będzie się działo, będzie zabawa" :)))))))))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że c d nastąpi??? :)
"Będzie, będzie radośnie"! :D
UsuńHaha ulubiony utwor Gabrysi ostatnich wakacji ;-) mam nadzieję że zwiastuje ulubiony watek matki tych wakavji :-D
UsuńTeż mam nadzieję :)
UsuńI w takim momencie przerwać? :) Teraz SIĘ ZACZNIE! :D
OdpowiedzUsuńStay tuned :)
UsuńTo ja musiałabym Jareckiej opisać co widziałam i przeżyłam przez pierwsze dwa tygodnie, gdy me dziecię zaczęło chodzić do przedszkola w UK:)))
OdpowiedzUsuńOPISZ!
UsuńMy jesteśmy na etapie poszukiwania prywatnego żłobka dla Najmłodszego.... tym razem nie wylosowaliśmy miejsca w państwowym żłobku... czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńMoże będę pomocna ;)
UsuńPomysł z przedszkolem świetny, świetna również DYREKTORKA (nie derektorka!). Bez obrazy za zwrócenie uwagi na błąd, ale przedszkolanka musi trzymać poziom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Dorota
Wydawało mi się, że dla wszystkich jest jasne, że to celowa literówka. Dyrektorek na świecie jest moc, ale taka DEREKTOR tylko jedna :)))
UsuńAle dzięki za czujność ;)
My-czytelnicy/czki trzymamy poziom i zauważyliśmy/łyśmy CELOWOŚĆ literówki ;-)
UsuńWiedziałam! :***
UsuńTeż chciałam dodać, że kto jak kto, ale Jarecka takie rzeczy, to pisze celowo i całkiem świadomy to zamysł
Usuńps. nie chciałam się jednak wtrącać (choć korciło jak smok), bo dla mnie było jasne, że tam pracowała DEREKTORKA a nie jakaś tam pani dyrektor
Buziaki:)))
Uprzedzam jednakowoż, że błędy robię. Wielkie litery, pisownia łączna i rozłączna, a w kategorii ortografia h i ch ulegają u mnie wyparciu. Sprawdzałam w życiu milion razy i bij zabij, robię błędy w hecy, hojności, horyzoncie i chaosie. Chaosie.
UsuńMnie też korciło, żeby się wtrącić, ale pomyślałam, że może ten komentarz to żart albo prowokacja. Czujnym jednak trzeba być:)
UsuńTak trzym Jarecko! :-). Zazdraszczam takiej Derekcji.
UsuńMoja Dyrekcja to również D'Erekcja (jej zapał do pracy nie OPADA nigdy....Nigdy!) ;)
UsuńMoja miała to samo!
UsuńJarecka, aż mi się gęba cieszy, jak widzę, że u Ciebie nowy wpis:) Opowiedz jeszcze, jak to Przedszkolanki z Derektorką:))) sobie poradziły:)
OdpowiedzUsuńAkurat w tym temacie nie ma o czym mówić ;D
UsuńNie poradziły...
Jarecka, ale to, o czym piszesz to real life czy sf? bo jak żyję - nie widziałam takiej równej rozmowy między dyrekcjom (i to nie literówka) i podwładnymi... i ze w placówce chodzi o dzieci, a nie o wytyczne podstawy programowej... ale być może gorycz przeze mnie przemawia, bo ja z tych wyżętych i rozwieszonych - mimo roku urlopu - drżących na sama myśl, ze wrzesień tak blisko...
OdpowiedzUsuńAno. To są "fakty autentyczne". Rozmowa równa, bośmy się wcześniej znały z Derektor na stopie koleżeńskiej. Zresztą, w poprzednim poście masz obraz "rozmowy kwalifikacyjnej" :)
UsuńA mogłyśmy mieć podstawy programowe w... poważaniu, bo to była placówka typu klub, nie podlegała kuratorium.
No właśnie, a o tym to już wielkie dzienniki nie piszą, pani Dominika Wielowieyska się nie nie zająknie. jak takie "kluby" działają. Hulaj dusza, piekła nie ma. Jarecka, aj low ju normalnie!
OdpowiedzUsuńTośmy pohulały :))
UsuńDobrze Cię widzieć! Myślałam, że już Cię real pochłonął dokumentnie ;)
Nie no zaglądam, zaglądam, jeno takiego mam lenia, że pisać mi się nie strasznie. :-)
UsuńZamiast kropki przed "jak" powinien być przecinek, bo mnie jeszcze obskoczą. ;-)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńCzekam na ciąg dalszy bo ciekawość zżera mnie dalej.
OdpowiedzUsuńZe wstępem zgadzam się całkowicie - nieważne gdzie, jakie zabawki itp. - ważne kto i z jakim nastawieniem do dzieci.
Muszę przyznać, że ta historia z bezpiecznego dystansu ma swój urok :)
UsuńWyglądam wolnej chwili na ciąg dalszy :)
Czuje sie MatkOM krzestnOM tego cyklu. Moge?
OdpowiedzUsuńOczywizda.
UsuńWasze przypadki rozdrapały moje rany! Niniejszym poddaję się terapii :)))
No to i się we łbie rozjaśniło! Nie podlegała kuratorium. Ot, co.
OdpowiedzUsuńBo kuratoria i ministerstwo najlepszym nauczycielom potrafi skrzydełka uciąć. A ze szkoły uczynić zbiurokratyzowaną kuźnię przyszłych asertywnych konsumentów. Dlatego odeszłam na wcześniejszą emeryturę z naszego zreformowanego he he he szkolnictwa... Oby Wam się udało!!!
Były plany, że kiedyś, w przyszłości, może... (że niby ten status placówki oświatowej)
UsuńAle Derektor uznała, że tysiąc pięćset sto dziewięćset kontroli w stylu: czy dywan ma stosowny atest (co podnosi jego koszt o kilkaset procent)- że na razie nie czuje się gotowa z tym zmierzyć.
A ja 27 lat temu,tylko po czterech(lub aż)latach pracy w przedszkolu w obawie przed wyżęciem,a z myślą taką samą,że za chwilę znów wrzesień,pożegnałam się radośnie z naszą oświatą.I nie żałuję do dziś!
OdpowiedzUsuńJarecka!że pozwolę sobie na spoufalenie-uwielbiam Twoje teksty,kobieto pisz książki,będą schodzić,jak świeże bułeczki.Też czekam każdego wpisu jak kania dżdżu,ściskam Małgosia
Bardzo mi miło Małgosiu! :))
Usuńw kolejce na cd pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńivonesca
Ja to wpisy Jareckiej zostawiam sobie na dłuższą, wolną chwilę by delektować się jak wisienką na torcie :)
OdpowiedzUsuń