Stała się rzecz straszna!
Jarecka porządkowała poczekalnię Deszczowego Domu i wyrzucała śmieci - i przypadkiem ofiarą jej porządków padł wpis dokonany siódmego sierpnia.
Umarł w butach, przepadło.
A zatem Czytelnik, który przybędzie tu w przyszłości, nie dowie się, że w Obi można było kupić tego lata przednie czteropaczki lawendy, o czym wiedzieli wszyscy oprócz Jareckiej, a która to lawenda nader bujnie przyozdobiła balkony sióstr CałkiemInnych - Mireckiej i Fistaszko.
Nie dowie się także, na czym polega metoda na kupki na kupki na kupki stosowana z powodzeniem przez siostrę Fistaszko w podróżach z rodziną ale nie tylko w podróżach, co nieodmiennie wpędza Jarecką w kompleksy.
(Prawdopodobnie wątek kupek kupek kupek wróci; tak obiecał Wszechwiedzący Narrator w zaginionym poście).
Jarecka tylko trochę węszy sabotaż, lub choćby jego zamiar, albowiem przed publikacją rzeczonego wpisu autoryzował go Jarecki - jak zwykle, gdy rzecz zahacza o realne osoby, zwłaszcza rodzinę.
Czy nikogo nie urażę? - zapytuje Jarecka powątpiewając w trzeźwość swojego osądu w tej kwestii; a nuż poniesie ją fantazja?
- Mojej mamie się to nie spodoba! - przeczytawszy, zawyrokował Jarecki.
- To, że zaprosiła gości, jak mieliśmy przyjechać do J na tydzień? Przecież to my wcześniej umówiliśmy się z Fistaszkami, że będziemy nocować u nich!
- Ale to czytają też koleżanki mojej mamy, jak to będzie wyglądało?
Jarecka powiedziała, że nie ma mowy, wątku gości u Rodziców Jareckich nie usuwa, że kto jak kto, ale jej teściowa ma dystans i Jarecka nie wierzy, by jej przyszło do głowy czuć się urażoną.
Widząc, że nic nie wskóra, Jarecki podniósł też wątek Mamy CałkiemInnej, która też jakoby salwowała się ucieczką przed zaogońską inwazją.
- Ale przecież termin wyjazdu mojej mamy na zgrupowanie chóru był od niej niezależny! - perswadowała Jarecka - podobnie zresztą jak termin kolonii, na które wyjechała połowa pogłowia Fistaszków i Mireckich!
- No to jeszcze Mirecka może nie być zachwycona - próbował Jarecki.
Dlaczego, nie wyjaśnił, i już tylko się odął, że skoro Jarecka go prosiła o cenzurę, to niechże teraz z nim nie wojuje, publikuje co chce i dajcie wy mi wszyscy święty spokój!
Wpis był i go nie ma, przepadło.
A jednak!
Ocierając łzę wzruszenia Zespół DD w składzie: Jarecka informuje, że zaginiony wpis znalazł się znów na swoim miejscu, w dniu 7.08.2014 i że było to możliwe dzięki Drogim Czytelniczkom, Małgorzacie i Magdalenie, które sprawiły Jareckiej wielką radość tym, że czytują i że się na tę okoliczność odezwały i pospieszyły z odsieczą!
Dziękuję!
O Jarecko, dobrze że przeczytałam ten wpis jak jeszcze istniał. Pakując wczoraj dzieci do Wsi skorzystałam z metody na kupkę, kupkę,kupkę.
OdpowiedzUsuńJa tam wierzę że wpis się odnajdzie :-))))))
Jarecki mówi, że nie ma opcji, ale jestem podejrzliwa ;)
Usuńoj szkoda wpisu chetnie bym poczytała ;)
OdpowiedzUsuńMnie też szkoda. Za parę latek chętnie bym przeczytała ;)
Usuńja to szczęściara byłam w takim razie, gdyż mnie się udało załapać na lekturkę przed "samozniszczeniem"
OdpowiedzUsuńa metoda na kupki kupki kupki - rewelacyjna i u mnie zawsze się sprawdza przy pakowaniu :)
Metoda jest niezawodna! Nawet u mnie...przez pierwszy dzień...
UsuńJak pojawia się nowy post to przychodzi mail z powiadomieniem, może u kogoś się ostało to powiadomienie bo tam powinien być cały post ...Jarecki go miał ale przeczytawszy tego posta czym prędzej go usunął :P
OdpowiedzUsuńTo chyba tylko do Ciebie przychodzi, obawiam się :p
UsuńNo to się cieszę, że załapałam się na ten wpis, co to go już nie ma. I metoda "na kupki na kupki na kupki" zapadła mi w pamięć na zawsze;) I fakt, że nie wiedziałam o Obi też mi drażni pamięć, bo lawendę nabyłabym chętnie. Ale może nie wszystko przepadło, może odezwie się ktoś, kto ma włączone mailowe powiadomienia?:) Ja teraz piszę najpierw zawsze w wordzie, bo już parę razy podczas publikowania postów "coś" je wessało w bloggerowe czeluście i nie oddało. Niestety, zniknięciu opublikowanego już wpisu towarzyszy zniknięcie komentarzy... Pozdrowienia dla Melchiora W Spódnicy:)))
OdpowiedzUsuńI mnie się takie zniknięcia zdarzały, ale tym razem to była tylko i wyłącznie moja wina. Próbowałam też pisać w wordzie ale o dziwo tam mi się jakoś inaczej myśli układają...
UsuńPozdrowię Melchiora jak tylko go spotkam :)))
Och coz za szczescie ze ja Wasze historie czytam jako pierwsze i nie zostawilam tegoz postu na pozniej. :) A siostrzenica Fistaszkowna posiada talent niebywaly. Ja liczac juz ponad cwierc wieku bym tego tak nie zszyla (pewnie serca by nie przypominalo, jedynie cos kanciastego :D)
OdpowiedzUsuńJak sobie pomyślę, co mogłabym szyć, gdybym zaczęła w wieku Fistaszkówny...
UsuńAle co tam, wszystko przed nami! :)))
Droga Jarecka,
OdpowiedzUsuńRaz na jakiś czas zdarza mi się trafić na blog, którego nie znalami i nie spocząć póki nie przeczytam całego. I tak się właśnie stało z blogiem o Deszczowym Domu. Jarecka nawet nie wie ile wzruszeń mi ta lektura dostarczyła i śmiechu prosto z serca. Dużo, no. Co więcej, chwyciłam za szydełko po latach i wyheklowałam materiał na dwa ptaszki dla moich córek a zamotka dla mnie na słoty już stoi w kolejce. Za wszystko to Ci bardzo dziękuję i pozostanę jako wierna czytelniczka.
Przyznam, ze po tym jak mi te ptaszki wyszły wyglądam z niecierpliwością tutorialu pt. "Jak zrobić syrenkę" :)
Wiedz zatem, że nie tylko sprawiłeś mi ogromną przyjemność swoim komentarzem, lecz także dałaś "kopa" do działania -połowa syreniego tutka już gotowa :) Mam nadzieję, ze jeszcze w sierpniu uda mi sie go skończyć :)
UsuńStay tuned! :)
niech żyją hapiendy! :)
OdpowiedzUsuńNiech żyją!
Usuń