Z wakacjami było tak:
Drugiego stycznia, kilka minut przed ósmą (o tej porze Jarecki zaczyna pracę) Jarecki wybrał numer pewnego hotelu na Helu.
- Dzień dobry - powiedział - chciałbym zaklepać sobie dwa tygodnie letnią porą, ja i moja rodzina, w sumie siedem osób, właściwie sześć i pół, bo od biedy mogę zabrać z domu łóżeczko dla mojego...
- Ależ - powiedziała pani w słuchawce - wszystko już zajęte...
- Jakże to? - Jarecki na to - czyż nie od dziś przyjmujecie zapisy na wczasy?
- No nie! - zdziwiła się pani - robiliśmy rezerwacje od ósmego grudnia. Nie wiedział pan? Dostał pan maila, na pewno!
Jarecki nie wiedział, że dostał, bo ósmego grudnia był na tacierzyńskim.
Pani powiedziała, że może wciągnąć go na listę rezerwową, na pozycję siedemdziesiątą trzecią.
Dobrze, westchnął Jarecki.
(Aby czytelnik mógł sie należycie odnaleźć w niuansach ciągu dalszego, trzeba mu wiedzieć, że Jarecki pracuje w Firmie, której korzenie przebijają sie przez warstwy skorupy ziemskiej aż do kredy, a może i głębiej, w związku z czym raz na dwa lata Jareccy, którzy jak rok długi ledwie wiążą koniec z końcem, lądują na wczasach w jakimś krajowym kurorcie, gdzie trzy razy dziennie objadają stołówkę, ich apartament sprząta pokojówka a dziećmi zajmuje się najprawdziwsza KaO!)
Jakże smutno było Jareckiej, że nie spędzi wakacji jak Kossak i Tyrmand! że znów nie ujrzy morza!
Możemy jeszcze do Wypiździelówki, powiedział Jarecki, albo do Dzyń-dzyń.
Jarecka wzdychała, sapała, przewracała oczami i jak tylko mogła była nierada. Gdzie jest ta Wypiździelówka? Pewnie nie ma tam nawet wody, żeby nogi pomoczyć! Dzyń-dzyń - phi! Toż do Dzyń-dzyń mogłam jeździć w licealnych czasach prawie że czerwonym autobusem!
No dobrze, czerwonawym.
Lecz przy tej myśli wzburzenie nieco osłabło.
Właściwie, powiedziała Jarecka, dzieci nigdy nie były latem w górach.
W Dzyń-dzyń mieszka też jedna z Najlepszych Przyjaciółek... I druga niedaleczko, i parę koleżanek...
Od tej pory Jarecka zastanawiała sie już tylko, ile spotkań z Najlepszymi Przyjaciółkami będzie w stanie wytrzmać Jarecki.
...
Teraz Deszczowy Dom jeszcze stoi pusty.
Jarecka pęka w szwach od inspiracji, których pewnie nie uda jej się przekuć w artefakty przez kolejny rok, ale będzie się starała, to pewne.
I żeby nie było, że się Jareckiej nie udało jak Samozwaniec i jak Tyrmand - udało się jak Melchior Wańkowicz!*
Oto teraz, późną nocą, Deszczowy Dom nadaje dla Was z rodzinnego miasta Jareckich, J, które, jak się okazało, miejscami lśni blaskiem swojej międzywojennej sławy.
*W Zielu na kraterze Wańkowicz wspomina (no dobrze, dość zdawkowo) swoją bytność w J w czasie włóczęgi po Śląsku.
Co jednakowoż doskonale robi snobizmowi Jareckiej :)
Pozdrowienia z J!
Lubię czytać Twoje wpisy:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :)
UsuńUdanego wypoczynku, oby Jarecki wytrzymał jak najwięcej spotkań Jareckiej z koleżankami :)
OdpowiedzUsuńWytrzymał! I jaki zadowolony! :)))
UsuńWiększość urlopu już za nami :(
A ja pozdrawiam z deszczowej Walii, gdzie jeszcze wczoraj było pięknie... A my pod namiotami:)))
OdpowiedzUsuńNo to trzymajcie się ciepło! :)
UsuńWypoczywajcie i wracajcie!
OdpowiedzUsuńJużeśmy wypoczęci ale jeszcze nie wracamy ;p
Usuńudanego odpoczynku
OdpowiedzUsuńto ja będę tylko zazdrościć bo my jedynie do Chaty na tydzień pojechaliśmy, wspomnień mnóstwo bo co roku tak sie udajemy, ja od 88 roku, ale rożnej one jakości i o wypoczynek trudno, zero znajomych... ehhh Jarecko fajnie odwiedzać dawne przyjaciółki :)
OdpowiedzUsuńFajnie. Z jedną nie widziałam się 7 lat (!) a było tak, jakbyśmy się widziały wczoraj. Z drugą się rozminęłyśmy ale i tak mnie ugościła- wyobraź sobie :)
UsuńNa odległość :)))
wypoczywajcie!
OdpowiedzUsuńpiekny ten miłorząb ;)
A jaki piękny jest jesienią!
UsuńJarecko, sie stęskniłam, dziękuje za wpis. Spotkania przyjaciółkowe bezcenne. Pozdrawiam z lata w mieście W :-)
OdpowiedzUsuńBezcenne, a takie rzadkie w moim przypadku :(
UsuńPozdrawiam!
Oj czekałam na ten wpis każdego dnia :) dziękuję :)
OdpowiedzUsuńMy przejechaliśmy się po południowej Polsce i na chwilę obecną nie mogę patrzeć na samochód... za dużo przejechanych kilometrów...
Dobrego odpoczynku w rodzinnym J. :)
pozdrawiam z Warmii
Miło wracać jak ktoś czeka :)
UsuńA mnie się zawsze marzyły wakacje objazdowe...
U sąsiada trawa zawsze zieleńsza ;))
Ech, Jarecka, nie pojechaliście nad morze, bo miejsc nie było, a my musieliśmy odwołać wyjazd zgadnij dlaczego? Bo daliśmy ciała na całej linii zapominając o paszporcie dla dziecka.....Plama stulecia... Buzka:)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy Cię to pocieszy ale znam osobiście dwa takie przypadki. Zdarza się :)))
Usuń