Poza tym, że jest ojcem chrzestnym Dwójki, ma Padre pewną szczególną cechę.
Otóż zasypia.
Gdy Padre odprawia mszę, zasypia podczas czytań.
Głowa mu opada, gdy słucha grzechów.
Ilekroć przyjeżdża do Jareckich na kolację, ledwie wysiądzie z samochodu, zaczyna słaniać się nogami.
Zrazu myślała Jarecka (nie bez uznania), że wszystkiemu winien tryb życia na wzór wielebnego Vianneya. Wątpliwości rozwiał sam Gabryjel:
- Ale miałem ciężki dzień - wyznał boleśnie - nie miałem przez cały dzień okazji położyć się choćby na godzinę!
Co sobie Jarecka, matka dzieciom, na to dictum pomyślała, zachowa dla siebie. Ale że Padre zasypia - musi chory, pomyślała.
Padre mówi że nie, nie chory.
Tymczasem rzecz tak wygląda, że Padre Gabryjel chcąc w czasie urlopu odwiedzić wszystkich krewnych i znajomych, że ma na Zaogonie daleko, przybywa późno.
Ubiegłego lata przybył około jedenastej wieczorem.
Jarecki zaparzył szatańską (tfuu!) kawę i przyczaił się z butelką coca-coli, Jarecka zasypała gościa pytaniami - a jak tam Padre, ci się żyje; a jak było w Brazylii na dniach młodzieży; a jak na tej twojej misji?
Gabryjel ziewał i wkładał wiele wysiłku w utrzymanie otwartych oczu; raz po raz zawieszał sie między pytaniem a odpowiedzią. Jareccy jęli się niepokoić, wszak przed Padre daleka droga z powrotem, za kółkiem. Jak dojedzie, skoro tylko patrzeć, jak padnie pod stół? Może ci pościelę na materacu u Jaśnie Panicza? -zapytała Jarecka. Ach, nie - Padre mlasnął, zarzucił głową i znów spróbował osiągnąć pion.
Jarecki przyniósł kolejną filiżankę kawy a Jarecka wystartowała z nowym zestawem pytań.
- No a jak tam ludzie w tym twoim kraju? Dużo tam katolików? Muzułman? Żydów?
- Co?... - chrapnął Padre - No, katolicy, taaak... Ale też dużo widzi się takich.. - tu Gabryjel zatoczył dłonią okrąg wokół twarzy - murzynów...
- Murzynów? U ciebie? - zdziwiła się Jarecka - znaczy się co, to ci imigranici z południowej Afryki? Dotarli już do was?
Gabryjel zwiesił głowę a Jareccy zadumali się nad okrutną historią.
Jarecka widziała ją jako wiatr, co miota ludźmi jak liśćmi.
Jarecki jako wielką łyżkę, co nieustannie miesza w europejskim tyglu.
- Co? - zakrzyknął nagle Padre Gabryjel - jacy murzyni, u mnie? Przecież rozmawialiśmy o Brazylii!
Nie da się ukryć, przed godziną.
...
Przelała się też przez Deszczowy Dom fala nastolatek.
Fistaszkówna i Drumlanka, przełom tysiącleci.
- Ciociu, co możemy uszyć łatwego?
- opaski?
- Coś jeszcze?
- eee...woreczki?
- Ciociu, a ty kiedyś szyłaś takie kwiatki z kółek?
- Nie!
I pomyśleć, że Jarecka do tej pory wyrzucała kołnierzyki z pociętych przez siebie koszul!
A na koniec upiekły ciastka.
:)))ale mnie Jarecka ubawiła historią o Padre Śpioszku:))
OdpowiedzUsuń:)) Ja sie padre G. nie dziwie. Bo znalam kiedys padre Andre z Brazylii, ktoren byl moim osobistym wujkiem i tez bywal zmeczony bardzo;)
OdpowiedzUsuńA jakie dziewczyny zdolne!
Musi w tym winie mszalnym jakoweś usypiacze...
UsuńNo skandal, nie miał się okazji położyć nawet na godzinę? Biedny, cóż się dziwić, że zmęczony... ;)
OdpowiedzUsuńAch, ta dzisiejsza młodzież! Ja w tym wieku ledwo wodę na herbatę umiałam zaparzyć... Ale może gdybym maiła taką Ciocię? :)
Dasz wiarę? Nawet na godzinę!
UsuńA ja jestem ciocia z daleka, więc Noe moja zasługa :)
Ale masz Kobieto talent!!! Wpadałam przypadkiem i jak wpadłam tak zostanę ;) Bomba! Jestem pod wrażeniem tak twórczości manualnej - jak i przekazu słownego. Pozdrawiam ciepło, Ania z Maronkowa.
OdpowiedzUsuńWitam witam! Rozgość się proszę, dostaniesz kawy i coca coli ;)
UsuńCałe zycie człowiek się uczy :)
OdpowiedzUsuńNo i znowu dodam ech ta młodzież :P
Nieprawdaż? :)
UsuńKołnierzyk wystrzałowy! Padre udany, a woreczki uwielbiam! A niech Jarecka wpadnie do mnie na bloga, to może wygra pościel, co by dobrze się Padre następnym razem u Was wyspał :)
OdpowiedzUsuńNawet Jareckiego po tę pościel posłałam, bo z niego zawołany wierszokleta :)
UsuńWidziałam i w zachwyty wpadłam, że takie zagadki zacne i goście zacni w mych progach :) teraz życzę powodzenia i kciuki trzymam
UsuńJa tego Ojca jakby rozumiem... też nie mam czasu położyć się w ciągu dnia choćby na godzinkę ;)
OdpowiedzUsuńworeczki przecudne!!!!
Przydałaby się taka godzinka, co? Mnie by nawet kwadrans wystarczył...
UsuńPozdrówki dla Padre!
OdpowiedzUsuńA Nastolatki jak co do do mnie- cioci Mireckiej II zapraszam ;-)))
A może mnie przechowasz ciociu Mirecka The Second? Albo Piątka?
UsuńBo ja z nim zwariuję, to pewne.
Ratuuunku!
Jarecka z Piątkiem nie zwariuje, to pewne. Jarecka ma doświadczenie ;)
UsuńGdy w grę wchodzi ząbkowanie, doświadczenie na nic się nie zda :(
UsuńJa tego Padre dobrze rozumiem (ciekawe skadinąd czy Go znam...) bo jak zjeżdżamy do Polski to zawsze staramy się dobę rozciągnąć i trafić do księgi rekordów Guinessa żyjąc ze 28 godzin na 24:) I czasem to się tak kończy, że jedno z nas lekko pochrapuje, gdy drugie konwersuje:) A potem odwrotnie. Czy Ty wiesz Jarecka jak to miło tak sobie drzemnąć z Tymi, których na codzień brakuje? Eh, cudownie:)
OdpowiedzUsuńAleż ten Padre (którego, jak sądzę, znasz), był senny ZAWSZE! :)))
Usuńno tak. Na takie dictum mówię PAS:)
UsuńA może on tę godzinę w ciągu dnia to miał na myśli w ciągu doby? ;) A nawet jeśli nie, to na południu Europy obowiązuje sjesta, więc co się dziwić.. Ze mnie też typ południowy :))
OdpowiedzUsuńMotylki debest! :)
Ha ha, może :)
Usuńcudna historia! i wyroby na wiele rąk również :)
OdpowiedzUsuńMnie zainspirowały zwłaszcza te kwiatki :)
Usuń